Recenzja Futuridium EP Deluxe – to może być twój wieczór - Brucevsky - 1 września 2016

Recenzja Futuridium EP Deluxe – to może być twój wieczór

Brucevsky ocenia: Futuridium EP Deluxe
68

Jak ocenić miodną strzelankę czy inną zręcznościówkę, która może nie ma głębi, ale potrafi zająć w przyjemny sposób niejeden wieczór?  Dać jej wysoką notę, bo świetnie wywiązuje się ze swojej roli i sprawdza tam, gdzie zwyczajnie ma to robić? A może wytknąć jej wszechobecną prostotę i ocenić surowo? Przed taką zagwozdką stanąłem, zabierając się za recenzję Futuridium EP Deluxe na PlayStation 4.


Wielgachna ocena w prawym górnym rogu nie pozostawia niedomówień i pokazuje, że… poszedłem na kompromis. 68 to wypadkowa solidności przygotowania tej indie gierki studia MixedBag i wynikających z jej specyficznej formy ograniczeń. Niejasne? To przejdźmy do rozwinięcia i klarującego sytuację wyjaśnienia.

Nie zamierzam tytułować się żadnym ekspertem od strzelanek, bo grywam w nie z doskoku, sporadycznie, jak akurat trafi się ciekawy tytuł na nudny wieczór. Trudno mi więc rzetelnie określić, czy Futuridium jest odtwórcze i działa na oklepanych schematach. W tym gatunku koła na nowo raczej się już nie wymyśli, a i tak naprawdę nie jest to potrzebne. Mogę jednak podzielić się przemyśleniami na temat innych aspektów tytułu – oprawy audiowizualnej, poziomu trudności, żywotności, a więc elementów ważnych dla każdego gracza. W tych kwestiach dzieło MixedBag broni się nad wyraz dobrze. Pierwsze, co wyróżnia grę spośród licznej konkurencji to abstrakcyjna grafika. Ma swój urok, choć nie każdemu musi się podobać, bo to taki specyficzny rodzaj „piękna”. Jeśli nie odrzuci cię po pierwszych minutach, to potem dasz się jej zahipnotyzować.

Kamera zawieszona jest tutaj za niewielkim statkiem, który wyrusza na specyficzną podróż do domu (tyle było z fabuły), stawiając czoła kolejnym, coraz większym i dziwniejszym pojazdom/konstrukcjom. Celem jest zniszczenie ich jądra, które pojawia się dopiero po trafieniu w kilkanaście/kilkadziesiąt mniejszych, błękitnych punktów. Trzeba oddać autorom, że pomysłów na plansze im nie brakowało. Statek przypominający peron z jeżdżącym nieustannie po krótkiej trasie pociągiem? Pojazd z labiryntem korytarzy wewnątrz? To działa na wyobraźnie. Część poziomów jest statyczna, inne cały czas zmieniają swój kształt, więc gracz na pewno nie może się nudzić.

W tle przygrywa dynamiczna muzyka, początkowo nie dająca się może zauważyć, ale z czasem coraz mocniej zaznaczająca swoje miejsce i wysuwająca się na pierwszy plan. Mnie trafiła w czuły punkt i zachęciła, by poświęcić kilka godzin więcej na powtarzanie kolejnych etapów i śrubowanie wyników. A jest w Futuridium wiele okazji, by raz po raz próbować swoich sił, bo kurczące się zapasy energii zmuszają do niemal bezbłędnych przelotów, odpowiednio wcześniej zaplanowanych i kilkukrotnie przetestowanych. Gra więc na pewno nie jest zabawką na jeden krótki wieczór. Trudna, rzucająca wyzwanie, motywująca gracza do powrotów nagrodami (nowe skórki statku, potrzebne do lepszych wyników kontynuacje), a przy tym mająca swój urok i świetny soundtrack. To wszystko pcha ocenę w górę.

Lubisz być wynagradzany za postępy i zachęcany do dalszej zabawy? Futuridium potrafi o Ciebie zadbać.

I można by zakończyć recenzję z 90-100 w prawym górnym rogu, ale jakoś tak trudno to zrobić. Bo mimo wszystko to przecież tylko indyk, bez porywającej historii i ciekawych postaci, bez zaprojektowanego z pomysłem i zapadającego w pamięć świata. Zręcznościówka pełną gębą, do której można wracać w wolnych chwilach lub traktować ją jako uzupełnienie listy aktualnie ogrywanych tytułów. A czy w swoim gatunku jest wybitna? Nie mam pojęcia. Na tyle, na ile pozwala mi moje gamingowe doświadczenie, mogę jednak ją polecić, bo bawiłem się solidnie. Pomiędzy kolejnymi etapami przygody w Red Dead Redemption i przegrywanymi meczami w Rocket League sprawdzała się dobrze.

Pomiędzy kolejnymi grami dobrze też czasami zafundować sobie jakiś artykuł czy felieton. Te znajdziesz na pewno, śledząc Gralingrad na Facebooku i Twitterze.

Brucevsky
1 września 2016 - 22:29