Life is Strange czyli interaktywny serial w którym odrobinę poklikacie - GeneticsD - 8 października 2016

Life is Strange, czyli interaktywny serial, w którym odrobinę poklikacie

GeneticsD ocenia: Life is Strange
70

Minęło już sporo czasu od premiery Life is Strange, jednakże ja poczekałem, aż w końcu znajdę wersję na mojego Xklocka ze wszystkimi epizodami, co nie okazało się takie łatwe. Tym bardziej, jeśli szukacie czegoś w okazyjnej cenie. W końcu jednak udało się i na własne oczy mogłem się przekonać, czy interaktywny film z nastolatkami w roli głównej jest taki świetny jak go opisują inni. I jak jest według mnie? To świetny kawał historii, która niestety dopiero w późniejszych epizodach nabiera tempa.

Soł osom!

Twórcy chcieli zacząć chyba w iście hitchcockowskim stylu, czyli od trzęsienia ziemi, które w grze przybrało formę tornada, jednakże zapomnieli, że później powinno być coraz mocniej. Następne wydarzenia są wolne, spokojne, a sama główna bohaterka Max nie dostaje zawału po tym, kiedy to odkrywa swoje moce. Tymi mocami jest oczywiście możliwość przenoszenia się w czasie na krótkim dystansie, bądź na bardzo odległym, ale tylko w momencie gdy posiadamy zdjęcie danej sytuacji, którą chcemy zmienić.

W Life is Strange odkrywamy, kto stoi za zniknięciami młodych dziewczyn w Arcadia Bay i chociaż śledztwo dwóch nastolatek (Max oraz Chloe) jest dalekie od detektywistycznej precyzji, przyciąga uwagę. Dodatkowo otrzymujemy możliwość manipulacji czasem, co prowadzi do narastających problemów. Oczywiście wbrew temu, jak moglibyśmy widzieć naprawianie przeszłości.

Podczas gry mamy mnóstwo możliwości wyborów, jednakże tak naprawdę nie mają one wpływu na końcówkę, a raczej na wątki poboczne. Podając przykład: Podlewając roślinkę dwa razy pod rząd, obumrze. Zawsze jednak dochodzimy do tej samej końcówki, gdzie możemy zdecydować na dwa różne sposoby. Racjonalnego wpływu na wydarzenia nadciągające nie ma, ale wydaje mi się, że to nawet lepiej, gdyż wtedy fabuła musiałaby być bardziej uśredniona przez co i gorsza w odbiorze.

I can stop it. I can. Shit... I can't.
 

Fajną rzeczą są też karty pod koniec każdego epizodu, w których widzimy jakich wyborów po drodze dokonaliśmy oraz jaki procent graczy zdecydował się na to samo.

Max oraz Chloe to dość dziwny duet. Jakkolwiek Max wydawała mi się „normalną” przedstawicielką rasy nastolatków, tak Chloe odbierałem jako denerwującą osobę, która na siłę chce pokazać jaka to fajna nie jest. Większość słów, czynów, opinii, pomysłów Chloe wyprowadzały mnie z równowagi. Często w moich myślach pojawiało się zdanie: „Jaka ona jest głupia.” Oczywiście starałem sobie to wszystko uzasadnić tym co w życiu przeszła, jednakże to nie działało. Czasem tak po prostu jest, że niektóre osoby, zarówno w grze jak i w życiu, doprowadzają nas do wściekłości, chociaż tak naprawdę nie robią nic specjalnie niekorzystnego dla nas. Ja tak mam z Chloe. To uczucie zdeterminowało także mój wybór pod koniec gry, więc Ci z Was którzy przeszli Life is Strange, dobrze wiedzą co wybrałem. Jeżeli twórcy specjalnie wykreowali Chloe na taką jaką ja ją odbieram to szczerze gratuluję. Jest ona jedną z wielu postaci w grze, która ma mocno nakreślony charakter. Jest to z pewnością gruba kreska nakreślona mazakiem, a nie jak w przypadku Max, cienka linia zrobiona ołówkiem. Tak. Główna bohaterka jest bezpostaciowa. Można to jednak usprawiedliwić tym, że po prostu musiała ona stanowić dobry odnośnik punktu immersji dla mas.

Od strony graficznej produkcja to ciekawy projekt. Jest nieco inna niż większość wysokorozdzielczych grafik. Tutaj bawimy się w interesujących kolorach, a otaczający nas świat ma mocny klimat. Niestety nie zagrała tutaj synchronizacja ust bohaterów podczas dialogów. Ta skopana rzecz jest dość ciężka do przełknięcia podczas odbioru produkcji, która przecież bazuje na dialogach.

Wszystko przez ciebie!

Rzeczą, która jest dość dziwna w grze to stawianie wszystkich mężczyzn w złym świetle. Nie mówię, że jako facet czuję się oburzony tym faktem, ale zaznaczam, że jest to historia o dziewczynach. Każdy facet jest przedstawiony w złym świetle. Oprócz jednego zalotnika Max, Warrena. On niestety jest mocno zlewany przez główną bohaterkę przez co spycha się go na boczny plan. Można nawet powiedzieć, że Max zfriendzone'owała Warrena. Patrząc na to z drugiej strony, wszystkie kobiety są dobre oraz przedstawione w dobrym świetle. A nawet jeżeli powinny być odbierane negatywnie, wybiela się ich wizerunek do granic możliwości usprawiedliwiając wieloma czynnikami. Jedną negatywną kobietą jest Victoria, jednakże ona wkrótce również jest usprawiedliwiana i potwierdza się przez to moją teorię. Dość dziwne zagranie, ale skoro tak jest, niech tak i będzie.

Podsumowując, Life is Strange to interaktywny film o problemach nastolatków, psychopatycznym mordercy, którego motywy są dyskusyjne, ale za to z mocno nakreślonymi postaciami oraz ciekawą oprawą audiowizualną. Dodatkowo, gra na każdym kroku uświadamia nas, że mamy realny wpływ na historię, co nie jest do końca zgodne z prawdą, gdyż zakończenia są zawsze dwa (do tego jedno z nich jest bardziej preferowane przez twórców), a my możemy ewentualnie sprawić, że roślinka zgnije. Czasem zapominałem, że Life is Strange to gra. O wiele bliżej mu do filmu. W pewnym momencie złapałem się na tym, że przechodząc produkcję z kimś, wolałem oddać pada drugiej osobie (co często się nie zdarza) i patrzeć na to jak na serial. Tym bardziej, że tego klikania dużo tu nie ma. Dlatego jeżeli aktualnie nie wiecie jaki serial obejrzeć, polecam Life is Strange.

GeneticsD
8 października 2016 - 18:11