Warsaw Games Week 2016 – jak było na targach? - Antares - 22 października 2016

Warsaw Games Week 2016 – jak było na targach?

Prawdziwe targi gier wideo, przypominające zachodnie eventy, a nie typowy konwent, czy zlot miłośników elektronicznej rozrywki. Tak można najprościej podsumować Warsaw Games Week.

Prawdziwe targi gier wideo w Polsce marzyły mi się od dziecka, gdy w Secret Service czytałem relacje z targów ECTS w Londynie. Oczywiście z nieodzowną galerią zawierającą zdjęcia atrakcyjnych hostess promujących dane produkcje. Chociaż branża gier wideo w naszym kraju poczyniła od tego czasu olbrzymie postępy, nadal brakowało u nas takiej imprezy. Mamy wprawdzie wielkie Katowickie finały Intel Extreme Masters, czy świetne finały ligi World of Tanks odbywające się w Warszawie, ale nadal brakowało mi imprezy typowo nowinkowo-sprzętowej.

W tym względzie do wyboru pozostawała jedynie impreza Poznań Game Arena – pozostałe eventy w Polsce to głównie zloty i konwenty. Dlatego pomysł organizacji Warsaw Games Week w Warszawie bardzo mi się spodobał, zaś tegoroczna edycja spełniła świetnie swoją rolę – pozwoliła uczestnikom nie tylko sprawdzić przed premierą wiele nadchodzących, głośnych tytułów gier, lecz przede wszystkim stanowiła świetną okazję do przetestowania technologii hełmów VR. A to są już dość drogie zabawki, których zakup wymaga odpowiedniego przemyślenia tematu.

Podczas tegorocznej edycji imprezy swoje stoiska przygotowali najwięksi wydawcy gier i producenci sprzętu, tacy jak Sony, Microsoft, Cenega, czy Ubisoft, ale też inne podmioty związane z branżą. Własną scenę miał też serwis Gry-Online, gdzie mogliście spotkać m.in. chłopaków z TVGry. Targi zdecydowanie dały radę – swoją podzieloną na części mini-relację z imprezy publikuję obecnie na YouTube. W moim przypadku, obecność na imprezie była przede wszystkim okazją do lekkiego zaskoczenia przy ogrywaniu dwóch tytułów wymienionych poniżej.

Resident Evil VII: Biohazard na PlayStation VR

Nowy Resident doczekał się bardzo intrygującego dema dostępnego na PlayStation 4, toteż idąc na WGW najbardziej liczyłem właśnie na ten tytuł. Produkcja Capcom jest znów mroczna i niepokojąca, a obietnica zagłębienia się w ten chory wirtualny świat dzięki hełmowi PS VR była bardzo kusząca. Prezentacja odbywała się w bardzo klimatycznym stanowisku przygotowanym przez Sony i Cenegę (wydawcę gry w Polsce), a prezentowany fragment gry to dokładnie to, co mogliśmy zobaczyć w zwiastunie „Lantern”. Rozgrywka opiera się więc na uciekaniu i chowaniu przed wieśniaczką-kanibalką w drewnianej chacie, w nocy, w środku mrocznego lasu.

Muszę przyznać, że klimat nowego Residenta dawał radę, a hełm PlayStation VR dobrze oddaje wrażenie głębi i przestrzeni podczas gry. Niestety gorzej wypadają kwestie techniczne. Miałem problem z wyregulowaniem odległości soczewek od oczu w taki sposób, by wyraźnie widzieć tekst interfejsu wyświetlany na ekranie. W przypadku znacznie tańszego rozwiązania znanego ze smartfonów, czyli Samsung Gear VR, zrobiono to lepiej, za pomocą specjalnych pokręteł.

Problemem hełmu Sony (albo samego Residenta w wersji VR) była także wyraźnie niska rozdzielczość obrazu, która momentami psuła atmosferę. „Ząbki” były bardzo wyraźne, co rzucało się w oczy pomimo tego, że głębia obrazu była znakomita. W ogrywanym przeze mnie demie na własnej konsoli obraz na telewizorze był dużo lepszy, nie zdziwiłbym się, gdyby po prostu w bardziej wymagających grach na PS VR nie dawała rady sama konsola – w końcu sprzęt musi wyświetlić osobny obraz dla dwóch „monitorów”. Mimo to, na nowego Residenta czekam z zainteresowaniem.

Call of Duty: Infinite Warfare

Kolejną testowaną przeze mnie grą był nowy CoD. W czwartek, który był dniem przeznaczonym głównie dla zaproszonych przedstawicieli mediów, miałem okazję pograć w Infinite Warfare na zamkniętym multiplayerowym pokazie. I chociaż moja drużyna zebrała potworne baty, godzinka z nową grą Activison bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Rok temu bardzo dobrze bawiłem się bowiem przy Black Ops III, a nowa odsłona serii czerpie z tej gry garściami. Znowu mamy więc ciekawe gadżety, jetpacki i bieganie po ścianach. Rozgrywka sprawia wrażenie jeszcze bardziej dynamicznej. Dzięki wspomnianym gadżetom możemy bardzo szybko poruszać się w różnych kierunkach na mapie, przez co należy być bez przerwy czujnym, ponieważ przeciwnicy błyskawicznie zmieniają swoją pozycję.

Nowa część Call of Duty jawi się więc jako ciekawa futurystyczna strzelanina. Dobrze wiem, że wielu graczy oczekiwało powrotu do II Wojny Światowej, więc Infinite Warfare zostało przyjęte bardzo chłodno. Zagrywki z przypisywaniem remastera Modern Warfare do kopii nowego CoDa też sprawiały wrażenie, jakby gra miała być zbyt słaba, by odnieść sukces samodzielnie. Moim zdaniem Activision niepotrzebnie zdecydowało się na taki krok, ponieważ wszystkim, którym podobał się ostatni Black Ops, tegoroczne klimaty SF powinny przypaść do gustu. A gra jest po prostu dobra i solidna.

WGW 2016 – czy było warto?

Na koniec pozostaje najważniejsze pytanie: czy warszawskie targi są warte tego, by je odwiedzić? Moim zdaniem tak, zwłaszcza że organizator zadbał w tym roku o to, by nie było zbyt dużych tłumów. Dzięki temu kolejki do poszczególnych pokazów były znośne i każdy zainteresowany mógł przetestować to, na co liczył. Nie zabrakło oczywiście cosplayerów, atrakcyjnych hostess, konkursów z nagrodami, a także gier i gadżetów do nabycia po okazyjnych cenach. Liczę więc, że przyszłoroczna edycja imprezy będzie równie udana i cieszę się, że branża elektronicznej rozrywki tak dobrze nam się rozwija.

Antares
22 października 2016 - 16:20