Recenzja Valkyrie Profile 2: Silmeria – trudny żmudny dobry jRPG - Brucevsky - 23 grudnia 2016

Recenzja Valkyrie Profile 2: Silmeria – trudny, żmudny, dobry jRPG

Brucevsky ocenia: Valkyrie Profile 2: Silmeria
75

Miałem długą przerwę od jRPG-ów. W czasach pierwszego PlayStation reprezentanci gatunku regularnie gościli w czytniku konsoli, ale na kolejnych generacjach jakoś nie było nam po drodze. Do Valkyria Profile 2: Silmeriasiadałem więc „głodny”. Chciałem poznać interesującą historię, zwiedzić niezwykłe krainy i spędzić godziny na poznawanie sekretów przemyślanego systemu. Ocena już wskazuje, że wiele z tego dostałem, ale nie wszystko w takiej formie, w jakiej bym chciał.

Valkyrie Profile z PSX-a to dzisiaj dzieło kultowe dla fanów jRPG-ów. Miało wszystko, od urzekającej oprawy, przez poruszającą trudne tematy fabułę, po efektowny i dający spore możliwości graczowi system. Silmeria miała więc wysoko zawieszoną poprzeczkę. Pierwsza różnica rzuca się od razu, twórcy zrezygnowali z rysowanej grafiki na rzecz 3D. Tym samym ich dzieło nie może się już tak skutecznie opierać się upływowi czasu, choć jednocześnie na tle innych tytułów z biblioteki PlayStation 2 wygląda olśniewająco.

Główną bohaterką VP2 jest księżniczka Alicia, która dzieli swoje ciało z walkirią Silmerią. Obie zostają wplątane w zagrażający istnieniu całego świata konflikt pomiędzy pragnącym uniezależnić się od Odina królestwem Dipan, a potężnym bogiem. To w każdym razie jest główny motor napędowy historii w pierwszych kilkunastu godzinach. Później zwrot akcji goni zwrot akcji, a cele bohaterów zmieniają się kilkukrotnie. Fabuła jest więc mocnym punktem gry, możecie pomyśleć. Otóż nie. Autorzy pogrzebali ją pod długimi wizytami w dungeonach, mieląc ją na krótkie wstawki i dialogi, które pojawiają się zdecydowanie zbyt rzadko. Dopiero w drugiej połowie gry akcja nabiera właściwego tempa, ale i tak jest ono za wolne, bo trzymać posiadacza konsoli na krawędzi fotela. Wiele osób narzeka też, że autorzy zrezygnowali z rozbudowanych, potrafiących chwycić za serce teł fabularnych dla poszczególnych Einherjerów z jedynki, sprowadzając ich jedynie do roli pomagierów w walkach.

Wiele jRPG-ów może pochwalić się świetnymi ścieżkami dźwiękowymi. Czy Silmeria też jest w tym gronie? Cóż, ja utworów z niej na pewno nie będę już odsłuchiwał. Raz, że niczym nie zachwycają, a dwa, że zdążyły się przejeść w ciągu tych sześćdziesięciu godzin zabawy.

Skoro więc historia nie potrafi nakręcić gracza na zabawę, to co sprawia, że ma się ochotę na kolejną partyjkę Silmerii? System. Levelowanie postaci, zbieranie przedmiotów potrzebnych do wykucia nowych broni i innych elementów ekwipunku, nauka skilli i czarów, tworzenie odpowiednich kombinacji amuletów – to wszystko potrafi człowieka pochłonąć i sprawić, że poświęci godziny na zwiedzanie lochów i tłuczenie tych samych potworków. Niestety, bestiariusz też nie jest mocnym atutem produkcji z Japonii.

Z czasem jednak system poznaje się już dobrze, uczy wszystkich potrzebnych umiejętności i zdobywa pasujące do oczekiwań wyposażenie. Wtedy zasłona dymna opada i VP2 zaczyna wyraźnie męczyć. Wpływ na to może mieć też wysoki poziom trudności, który sprawia, że wiele pojedynków trzeba powtarzać, czasami zatrzymać się na kilkadziesiąt minut na levelowanie herosów. To wszystko znowu obniża tempo gry i wpuszcza na scenę nielubianą monotonię. Silmeria zaczyna człowieka męczyć.

Problemem VP2 jest też warstwa techniczna. Graficznie produkcja wygląda naprawdę dobrze i wyróżnia się w bibliotece PS2, ale już podczas walk te ładne modele postaci i efektowne sekwencje ataków zmuszają silnik do zbyt dużego wysiłku. W efekcie mamy rwącą animację. Przy combosach robi się z tego nawet pokaz slajdów…

Opisuję to na podstawie własnych doświadczeń, choć dobrze wiem, że są na świecie zapaleńcy, którzy w świecie VP2 spędzają po kilkaset godzin. Przechodzą grę po kilka razy, na coraz wyższych poziomach trudności, a do tego poświęcają dni na pokonanie ultratrudnych bossów w dodatkowym dungeonie SeraphicGate. Podziwiam ich, bo ja po pięćdziesięciu godzinach zabawy zaczynałem już modlić się o napisy końcowe. A fanem jRPG-ów jestem, co wiecie już po wstępie.

Mam więc problem z oceną VP2 i czuję, że wisząca w prawym górnym rogu tekstu odznaka z numerkami może być dla niej krzywdząca. Najlepiej sprawdzić Silmerię samemu i zobaczyć, jak reaguje się na jej wszystkie wymienione wyżej zalety i wady. Mnie gra zajęła sześćdziesiąt godzin, podczas których bawiłem się solidnie, przez długi czas nawet rewelacyjnie. Później jednak radość zabiła monotonia, powtarzalność, wlokąca się historia. Dlatego daję tylko 75.

Chcesz wiedzieć, co aktualnie ogrywam? Możesz być na bieżąco, śledząc profile Gralingradu na Facebooku i Twitterze.

Brucevsky
23 grudnia 2016 - 17:03