Recenzja płyty Gone is Gone - Echolocation. Mastodon i Queens of the Stone Age w jednym! - fsm - 12 stycznia 2017

Recenzja płyty Gone is Gone - Echolocation. Mastodon i Queens of the Stone Age w jednym!

Dobrze jest zacząć rok dobrym rockiem. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji skojarzyć nazwy Gone is Gone, teraz nadarzyła się ku temu idealna okazja. Pan wokalista i basista grupy Mastodon, pan gitarzysta grupy Queens of the Stone Age, pan perkusista grupy At the Drive-In i pan multinstrumentalista i ich kolega, Mike Zarin, założyli w zeszłym roku nowy zespół, wydali EPkę, a teraz atakują bębenki uszne pełnoprawnym albumem zatytułowanym Echolocation.

QOTSA uwielbiam, Mastodona lubię, więc latem 2016 czekałem na EPkę Gone is Gone - pojawiło 30 minut muzyki, czuć było radochę z robienia czegoś nowego, 8 premierowych utworów było niezłych, ale chyba panowie potraktowali to pierwsze wydawnictwo jako swoistą wprawkę. Dopiero tegoroczne Echolocation to coś naprawdę wartego Waszej uwagi, bardzo ciekawa wypadkowa twórczości macierzystych formacji wszystkich panów. Album przemyślany i kompletny.

Echolocation to 12 utworów wypełniających całkiem szerokie spektrum muzyki gitarowej i alternatywnej. Całość zaczyna się spokojnie, nastrojowo, wręcz by po dwóch minutach rzucić w słuchacza ciężkim riffem - Sentient dobrze łączy rockowe kontrasty. Następujący potem Gift estetyką zbliża się do nagrań Queens of the Stone Age, jest żwawy, nóżka chodzi... W ogóle sporo tu QOTSA - finał Resurge czy całe Pawns to dynamiczne, mocno gitarowe fragmenty, na tle których mógłby śpiewać Josh Homme.

Po drugiej stronie leżą takie kompozycje jak Dublin (ulubiony utwór Troya Sandersa, czyli tego pana z Mastodona), cichy, elektroniczny i lekko nawiedzony numer wymagający skupienia; takie kompozycje jak Resolve, jedyna porządna "pościelówka" na płycie czy też takie kompozycje jak Roads, zaskakujący, pomału rozbudowujący się cover utworu grupy Portishead. Ale jeśli mielibyście posłuchać tylko jednego fragmentu płyty, to polecam dwupak Slow Awakening / Fast Awakening. Oba zbudowane na bazie tego samego wznoszącego się i opadającego riffu utwory prezentują Gone is Gone w wersji wolnej i szybkiej, jak to zresztą sugerują tytuły.

cały album na oficjalnej playliście na YT (uwaga, kolejnośc utworów jest pomieszana)

Echolocation to bardzo miły początek muzycznej podróży przez 2017 roku. Poprzednim razem styczniowy debiut The Black Queen skończył się moim tytułem płyty roku dla tego wydawnictwa. Gone is Gone aż takiego wrażenia na mnie nie zrobiło, ale słucha się tego bardzo przyjemnie. Teraz tylko trzeba pamiętać, że zarówno Mastodon jak i QOTSA mają wydać w tym roku nowe albumy. Jeśli te płyty będą przynajmniej tak fajne jak Echolocation, już będzie nieźle.

fsm
12 stycznia 2017 - 16:11