Recenzja Fate/Extella: The Umbral Star - Danteveli - 18 stycznia 2017

Recenzja Fate/Extella: The Umbral Star

Danteveli ocenia: Fate/Extella: The Umbral Star
70

Gry typu Warriors od Koei to swego rodzaju fenomen. Dość niepozorne produkcje mają sporą rzeszę fanów, którzy ciągle kupują nowe wersje tego samego produktu. Nieżyczliwi porównaliby zmiany w kolejnych odsłonach Dynasty Warriors do „postępów” w nowych edycjach Fify lub Madden NFL. Jednak coś sprawia, że ludzie chcą więcej. Mało tego patenty rozgrywka z cyklu Worriors jest tak popularna, że marki Gundam, Zelda, One Piece i zmierzający na Nintendo Switch - Fire Emblem otrzymują swoje wariacje Dynasty Warriors. Formuła ta stałą się tak popularna, że nawet inni deweloperzy kopiują patenty z serii od Koei. Jedną z takich gier jest właśnie Fate/Extella: The Umbral Star. Tylko czy „klon” Warriors jest równie dobry jak oryginał?

 

Z tego co się orientuje fabuła Fate/Extella: The Umbral Star upchnięta jest gdzieś pomiędzy innymi produkcjami z serii. Nasza przygoda rozpoczyna się w alternatywnym uniwersum po zakończeniu turnieju przedstawionego między innymi w anime Fate/Stay night. Nasz bohater wraz ze swoją towarzyszką zagościł na księżycu. Władać nad tym terenem pozwala nam specjalny pierścień. Musimy jednak własnoręcznie uporać się z uzurpatorami. Szybko jednak okazuje się, że coś jest nie tak. Kilka osób posiada pierścień upoważniający do władania. Co dziwniejsze nasza postać została najprawdopodobniej sklonowana i stoi przy każdej pretendentce do tronu. Tak prezentuje się zarys fabuły The Umbral Star. Oczywiście to tylko skrawek całości. Mamy bowiem kampanie główne wszystkimi bohaterkami starającymi się udowodnić swoje prawo do władania księżycem. Dodatkowo inne postacie mają swoje poboczne kampanie. Ja się przy tym wszystkim trochę pogubiłem. Wynika to pewnie z nikłej znajomości całego uniwersum Fate. Wcześniej miałem kontakt jedynie z wydanym w 2006 roku anime. Z tego powodu nie byłem kompletnie zagubiony ale i tak miałem problemy ze wszystkimi zwrotami akcji, alternatywnymi wymiarami i innymi dziwactwami charakterystycznymi dla tej serii.

 

Produkcja sięga jednak trochę do korzeni serii Fate. Pomiędzy walkami mamy odrobinę „rozgrywki” w stylu Visual Novel. Budujemy relacje ze swoją partnerką poprzez system dialogów z (minimalnymi) wyborami. Jeśli odpowiemy bohaterce w sposób pasujący do jej charakteru to wzmocnimy nasze więzi. Element ten przekłada się bezpośrednio na gameplay. Wraz z awansem w stosunkach z bohaterami odblokowujemy sloty na dodatkowe, pasywne umiejętności jakie możemy zabrać na pole walki. Rozwiązanie to sprawdza się całkiem dobrze w praniu. Dzięki systemowi rozwoju relacji pomiędzy postaciami byłem bardziej zainwestowany w scenki z bohaterkami. Wpisują się one w stereotypowe sekwencje znane z produkcji anime typu „harem”. Zazwyczaj fakt ten odrobinę mi przeszkadza. Tym razem jednak było trochę inaczej i głupkowate dialogi przypadły mi do gustu. Nawet kilka razy zaśmiałem się z niezwykle absurdalnych sytuacji jakie zostają nam zaprezentowane. Jednak jeśli ktoś nie trawi stylistyki anime, to pomijanie tych sekwencji będzie najlepszym rozwiązaniem.

 

Rozgrywka w najnowszej produkcji od Marvelous wpisuje się w gatunek slasherów nastawionych na klepanie jednego przycisku. Sterujemy potężną postacią, która kilkoma machnięciami ostrza rozprawia się z dziesiątkami lub nawet setkami wrogów.

 

 

Fate/Extella: The Umbral Star przypomina mi budżetową wersję Dynasty Warriors. Brzmi to trochę dziwnie, bo chyba nikt nie określi cyklu Koei Tecmo mianem gier AAA. W tym wypadku odnoszę się do faktu, że Ubral Star pod każdym względem wygląda na mniej rozbudowaną wariację na temat cyklu Warriors. Począwszy od liczby dostępnych postaci, poprzez poziomy aż po system rozwoju postaci, wszystko zdaje się być robione po najniższych kosztach. Po części wynika to z tego, że Fate/Extella: The Umbral Star pojawia się także na PlayStation Vita. Właśnie przenośna konsola Sony zdaje się być docelową platformą tego tytułu. Wersja na PlayStation 4 jest szybkim i stosunkowo tanim portem. Przynajmniej takie wrażenie towarzyszyło mi dosłownie w każdej minucie rozgrywki. Nie ma w tym fakcie nic złego. Gry tworzone z myślą o przenośnych systemach potrafią być równie dobre, jeśli nie lepsze od produkcji na konsole stacjonarne. W tym wypadku problemem jest to, że część rozwiązań gry, które wymuszone były przez PS Vita, nie sprawdza się dobrze na PS4. Chodzi mi głównie o rozmiar plansz, na których toczymy bitwy. Areny są bardzo małe i na myśl przywodzą mi ostatnie odsłony cyklu Senran Kagura. Nie mamy zbyt wiele miejsca do poruszania się. Ma to swoje atuty. Nie każdy lubi biegać po olbrzymim polu bitwy z punktu A do punktu B by wykonywać zadania. Tutaj problem ten praktycznie nie istnieje. Połączenie ze sobą kilku małych aren sprawia, że praktycznie ciągle walczymy i nie musimy dużo biegać. Jednak to sprawia, że walki są trochę nudniejsze. Wynika to z tego, ze każda z małych aren oparta jest na tej samej zasadzie. Musimy pokonać kilkudziesięciu małych przeciwników by na polu bitwy pojawił się większy wróg. Czynność tą powtarzamy po 4 do 8 razy. Kiedy już zdobędziemy arenę możemy przeskoczyć na kolejną i cały proces rozpocząć ponownie.

 

Mimo drobnych zastrzeżeń co do rozgrywki muszę przyznać, że walki same w sobie są dobrze zrobione. Nasze postacie są naprawdę potężne a ich ataki specjalne widowiskowe. Jeśli ktoś lubi tego typu gameplay, to Fate/Extella wypada prawie tak dobrze jak Dynasty Warriors. Marvelous serwuje nam produkcję idealną na odstresowanie się i możemy spokojnie wyżywać się na praktycznie bezbronnych przeciwnikach.

 

 

Oprawa graficzna Fate/Extella: The Umbral Star definiuje przeciętność. Wynika to z tego, że gra powstawała również na PlayStation Vita. Tytuł tworzony na handhelda wypada na dużym ekranie raczej kiepsko. Tekstury są bardzo ubogie, lokacje nie są interesujące wizualnie i ciężko uwierzyć, że jest to gra na PS4 a nie jeden z wcześniejszych tytułów na PlayStation 3.

 

Jedną kwestią która zdecydowanie nie przypadła mi do gustu jest system respawnu przeciwników. Na różnych fragmentach mapy pojawiają się roślinki, które w nieskończoność rodzą wrogów atakujących nasze tereny. Jest to niezwykle frustrujące bo na wyższych poziomach trudności rozgrywka staje się zabawą w kotka i myszkę. Ciągle odbijamy i tracimy te same fragmenty mapy. Służy to chyba jedynie sztucznemu wydłużeniu czasu rozgrywki.

 

Powyższa kwestia jest tak naprawdę jedynym poważniejszym zarzutem jaki mogę postawić Fate/Extella. Reszta rzeczy o które mogę się przyczepić to raczej drobnostki, które wynikają raczej z moich preferencji. Stosunkowo małe „pomieszczenia” w których toczymy walki sprawiają, że nasze bitwy zdają się mieć minimalną skalę. Element ten gryzie się z fabułą opisującą poważniejszy konflikt.

Na grafikę nie będę już więcej narzekał ale daleko jej do tego co uznaję za standard dla konsoli obecnej generacji. No i jak na mój gust całość jest trochę zbyt krótka. Każda z kampanii to garstka poziomów, które można stosunkowo szybko zaliczyć. Ukończenie podstawowych kampanii zajęło mi około 3-4 godzin Dopiero zabawa w zaliczenie całości na 100% zabierze nam jakieś 20 albo nawet 30 godzin.

 

Ocenianie tej produkcji z perspektywy fana cyklu Dynasty Warriors jest dość problematyczne. Niby wszystko jest takie same jak w moim ulubionym cyklu slasherów. Z tego powodu powinienem być zadowolony. Jednak Fate/Extella: The Umbral Star nie prezentuje się tak dobrze jak seria gier osadzonych w antycznych Chinach. Fani Fate, którzy lubią kultową serię Koei otrzymują kawałek ok gierki. Brak przywiązania do serii z której wywodzi się Umbral Star sprawia, że można sobie ten tytuł odpuścić. Jest to po prostu kolejna z tego typu gier. Bez unikatowych elementów, czy nowych rozwiązań posuwających gatunek do przodu. Jednocześnie mniejsza skala działań, nudniejsze poziomy i zaledwie kilkanaście postaci, nie zachęcają do zakupu akurat tej gry.

 

Jestem przekonany, że Fate/Extella: The Umbral Star nie odniesie wielkiego sukcesu. Nie chodzi o to, że jest to jakaś kiepska produkcja. Problemem jet tutaj raczej brak nowości względem cyklu Warriors. Otoczka Fate może zainteresować paru graczy ale wątpię żeby grupa fanów tej marki była duża. To tłumaczyłoby budżetowy charakter tej produkcji. Osobiście bawiłem się przy Fate/Extella: The Umbral Star całkiem dobrze. Wynika to jednak bardziej z mojej obsesji na punkcie gier w stylu Warriors, niż zasług produkcji Marvelous. Innymi słowy jest to produkcja tylko dla fanów. Najlepiej maniaków zarówno cyklu Fate jak i slasherów Koei Tecmo.

Danteveli
18 stycznia 2017 - 22:24