Sztuka kochania - Film który powinien zobaczyć każdy! - Improbite - 28 stycznia 2017

Sztuka kochania - Film, który powinien zobaczyć każdy!

Kiedy szedłem na ten film nie wiedziałem o postaci Michaliny Wisłockiej kompletnie nic. Gdy wyszedłem z sali zrozumiałem, jakim błędem nie było przeczytanie czegokolwiek na temat tej wspaniałej kobiety.

Powiecie pewnie, „co takiego było w tym filmie, że tak o niej sądzisz?” Ja odpowiem, że nawet nie mam słów na to by opisać, jak piękne jest to dzieło. Wybaczcie, że nie jest to normalna recenzja, ale inaczej się po prostu nie da. Jednak zacznijmy od początku. Z samego tytułu możecie domyślić się, że jest to film o miłości, sztuce kochania i życiu. Ja jednak zobaczyłem coś jeszcze, ale o tym za chwilę.

Książka „Sztuka kochania” Wisłockiej ukazała się w 1976 roku, w nakładzie około siedmiu milionów. Odmieniła życia Polaków, a i pewnie coś w was odmieni po tym, jak obejrzycie ten film. Główną bohaterką oczywiście jest Michalina (Magdalena Boczarska), której życie pełne jest perypetii i oczywiście seksu, który jest dla niej ważny.

Rok 76 jest jeszcze okresem głębokiego PRL-u, gdzie wydanie jej książki jest prawie niemożliwe z powodu kontroli przez partię, cenzurę i negatywne nastawienie wszystkich, którzy mogą, ale nie pozwolą na to, bo seks i to jak jest opisany jest dla wielu „niepoprawny”.

Piękno tego filmu pojawia się dopiero, kiedy bohaterka opowiada o seksie, ale widzi go szerzej niż tylko czystą przyjemność ciała. Seks nie jest tylko cielesny, ale i także jest lekiem dla duszy, która mieszka w nas. Ten film idealnie pokazuje jak niepoprawnie podchodzono do tego tematu w okresie lat 70, ale i także od do seksu samego w sobie.

Jej publikacja zawierała zarówno teoretyczne jak i praktyczne wskazówki dotyczące seksu, a w szczególności intymnego życia kobiet. Wisłocka musiała walczyć z władzą o wydanie swojej książki, która to chciała poddać publikację cenzurze, ale i edycji tak, że dla autorki traciła ona sens, a co ważniejsze traciła przekaz.

Przekaz ten otworzył oczy wielu osobom, niezależnie od płci na coś tak prostego, czym jest miłość, którą często upraszczamy lub o niej nie mówimy. Ten film pokazuje seks nie tylko od strony biologicznej, technicznej, ale i także czasem psychicznej, ponieważ wiele ludzi, którzy przychodzili do Wisłockiej mieli problemy z dopasowaniem się do partnera, a największa przyjemność z sztuki miłości płynie wtedy, gdy obie strony są dograne na każdej płaszczyźnie, która w nas egzystuje.

Także środowisko lekarzy ginekologów nieprzychylnie patrzyło na jej pracę. Wisłockiej w osiągnięciu celu nie pomagało życie prywatne, która przez wiele lat żyła w miłosnym trójkącie, dzieląc się jej mężem Stanisławem (Piotr Adamczyk) z przyjaciółką Wandą (Justyna Wasilewska). Jednak ta relacja rozwiązała się, co sprawiło, że bohaterka nosiła w sobie przez pewien okres czasu pewien rodzaj bólu, który blokował ją przed życiem, które było by dla niej przyjemne w całej okazałości.

Poza piękną fabułą, która jest oczywiście kluczem do całości tej produkcji na srebrnym ekranie znajdziecie wiele znanych, świetnie dobranych, barwnych postaci jakby wszystkie role były pisane pod tych konkretnych aktorów. Zdarzyło się, co prawda kilka ciekawych mieszanek, co do roli, ale to jest dobre dla tego filmu. Mamy tam Artura Barcisia, który gra cenzora, a raczej można znać go z roli, które są śmieszne. Obok niego jest Szyc, który ma przyjaciół w partii, ale jednak walczy o to by praca Michaliny nie poszła na marne.

Drugą barwną postacią, która zdaje się odmieniać bohaterkę jest jej kochanek Jurek, którego pojawienie się w życiu bohaterki pokazuje, że przyjemność z seksu, który wreszcie stał się czymś ponad cielesność, bo wreszcie czuła się kompletna. Innym silnym momentem tego filmu była scena, gdy przypadkowo druk książki dostał się do szarych ludzi. Ludzi, którzy mimo tego, że ich życie było bez jakiejś przyszłości wreszcie zaczęło się odmieniać, bo zobaczyli coś więcej w seksie, który jest częścią ich egzystencji.

Pokazuje to, iż czasem wiedza osób, które dla niektórych mogą uznać za wariatów jest mocniejsza niż to, co chce przekazać inna część społeczeństwa. Poza wspomnianymi przeze mnie tylko kilkoma postaciami ta produkcja pełna jest postaci, o których mógłbym pisać jeszcze kilka akapitów, jednak nie o nich nie ma, co pisać, bo na ten film po prostu trzeba iść.

Postać Wisłockiej dla wielu jest symbolem rewolucji seksualnej w Polsce, a co ważniejsze pokazała przez cały film, że temat seks nie tylko jest tabu, ale także czymś, o czym nawet teraz wiemy mało i nie mamy odpowiedniego podejścia. Traktujemy seks przedmiotowo, prosto, coś, o czym się nie mówi. O seksie, tym, co nas kręci, jakie mamy podejście i ile wiemy powinno się mówić, edukować i otworzyć oczy, że zbliżenie z partnerem jest sztuką. Nie tylko ciał, ale i dusz, które w jedności wreszcie dają piękno.

Ten film poruszy wielu z was, to pewne. Sam jestem dotknięty i zaskoczony, że to, co dziś widziałem dotknęło mnie tak głęboko, że nie potrafię wystawić temu filmowi oceny. Nie, dlatego, że jest to dobry film, ale zrozumcie człowieka, który poznał historię osoby, która walczyła o rewolucję seksualną. Doszła ona do skutku z takim uderzeniem, iż dziś jesteśmy mądrzejsi, otwarci i rozmawiamy o tym, bo wiemy, że seks jest czymś naturalnym, ludzkim i co najważniejsze pięknym. Czymś, co sprawia, że nasze życie jest pełniejsze i nie możemy ograniczać siebie w takiej sferze jak ars amandi.

Idźcie na ten film bez zastanowienia. Tytuł jest prosty, może trochę mylący, ale jednak ma przekaz, który może pokazać siłę i efekt pracy jednej osoby, która ruszyła wszystkich z czymś tak podstawowym jak miłość. „Sztuka kochania” nie mówi tylko o seksie, przyjemności, cielesności, psychice ludzkiej, życiu. Mówi o pięknie tego wszystkiego połączonego w całość.  Ta postać była feministką zanim istniało to pojęcie w obecnym społeczeństwie. Tutaj był to jeden element z którego płynęła jej siła. Była uznana za także ważny głos w sprawach życia intymnego i pomogła wielu osobom je odmienić by było ono lepsze i pełniejsze, ponieważ widać iż z momentem rozwoju historii filmu ludzie stają się bardziej świadomi tej sfery w sobie.

Jak powiedziałem wcześniej tego filmu nie da się ocenić. Jeśli miałbym teraz powiedzieć, dlaczego nie da się tego osiągnąć to byłoby to spowodowane tym, że jest to po prostu za poruszająca i zmuszająca do refleksji widza historia, o której powinno się mówić i pokazywać, czego dokonała Michalina Wisłocka.

Improbite
28 stycznia 2017 - 23:41