The Sub is Gone - Dub FX w Krakowie - guandi - 20 sierpnia 2010

The Sub is Gone - Dub FX w Krakowie

Ubiegłoroczny Woodstock pokazał, że Dub Fx świetnie potrafi rozkręcić publikę,a występ artysty w Kętrzynie uznawany jest za jeden z lepszych koncertów zeszłorocznej imprezy. Jak okazało się w środę, forma Australiczyka i jego ekipy rośnie, a sami muzycy również doceniają polską publiczność - podkreślił to Woodnote, wywołując spontaniczną reakcję zgromadzonych w Rotundzie.

Zresztą atmosfera w kultowym krakowskim klubie od samego początku była bardzo pozytywna. Wybierając się na koncert bałem się trochę, że trafię w tłum rozwrzeszczanych nastolatek, jednak dość szybko okazało się, że przez całą noc będzie panować pełna kultura - miły chłopiec stojący obok zanim zapalił skręta grzecznie zapytał czy będzie mi to przeszkadzać? Moje "jak najbardziej nie" wywołało radosny grymas na jego twarzy. Ot, kolejny dobry uczynek!

Jednak nie słodki zapach unoszący się obok, a wydarzenia na scenie były najważniejsze. A na niej początkowo prym wiedli CAde, Bonobo Hobos oraz rewelacyjny Mr Woodnote, który po środowo-czwartkowej nocy dołączył do panteonu moich personal guru, gdzieś między ekipę Dilated Peoples, 2paca, Marleya i Lauryn Hill. Jeśli ktoś do tej pory uważa saksofon za instrument nudny, polecam to:

Jeśli ktoś dalej ma wątpliwości, wciska play poniżej. Bo o kultowym Flow nie wypada nawet wspominać.

Większość osób czekała jednak na Dub FX i filigranową Flower Fairy. Doczekała się. Zarówno rewelacyjnego duetu, jak i problemów z dźwiekiem. Szczerze mówiąc nie wiem czyją winą są tak wielkie problemy ze sprzętem, nie wiem jak wyglądała próba przed występem i nie wiem jak długi "mr soundman" leczył kaca po tej nocy, ale zdechnięty subwoofer na koncercie muzyki, której jest on absolutną podstawą, to fail. Duży fail. Podobnego zdania było kilkaset osób w Rotundzie, a co ważniejszego sam Dub, którego "I don't want to give you shit music" wywołało aplauż zgromadzonych, podobnie jak genialna improwizacja, która zaskoczyła każdego, łącznie z Flower Fairy:

Ten oto radosny i przy okazji pokazujący rewelacyjne, luźne podejście Dub FXa moment poprzedził 20 minutową przerwę na fixowanie dźwięku. Sprytniejsi wykorzystali ją na szybką wycieczkę po piwo, jeszcze sprytniejsi w drodze po browar skorzystali z toalety.

Później? Później było już tylko lepiej - Flow, Supernova i genialne zakończenie z Love Someone. Brakło tylko Love me or not. /me żałuje, ale i tak było ponadczasowo! 

Koncert w obiektywie by Baha Podpaha. tnx!:)

guandi
20 sierpnia 2010 - 22:47