PSJailbreak niedługo nawet w warzywniakach - Olek - 4 listopada 2010

PSJailbreak niedługo nawet w warzywniakach

Wojna, jaką koncern Sony wydał producentom, sprzedawcom i użytkownikom modchipu PSJailbreak coraz bardziej przypomina walkę z wiatrakami. W ciągu niespełna trzech miesięcy urządzenie pozwalające uruchamiać kopie gier wprost z twardego dysku doczekało się kilkunastu klonów „made in China”. Modchip dostępny jest także na polskim rynku, a liczba zainteresowanych kupnem wręcz przeraża.

W ofercie jednego z portali aukcyjnych znaleźć można kilkadziesiąt (sic!) ofert sprzedaży PSJailbreak i jego odpowiedników. Ceny wahają się 60 do 150 zł, zależnie od jakości wykonania (niektóre egzemplarze wyglądają na zrobione w warsztacie u wujka Władka), załączonego (bądź nie) softu, instrukcji, dokonanych „przeróbek” i kraju pochodzenia. Bywa, że urządzenia wysyłane są wprost z Hongkongu!

Sprzedawcy wydają się bardzo zadowoleni. Modchipy rozchodzą się jak świeże bułeczki. Praktycznie pod każdą aukcją znaleźć można listę kilku lub kilkunastu „szczęśliwych” nabywców.

Chodź [pisownia oryginalna!] produkt jest na rynku od niedawna, cieszy się ogromną popularnością wśród społeczności internetowej” - chwali się w swojej ofercie jeden z handlowców.

Nieoczekiwanie atrakcyjne stały się też magazynowe leżaki, czyli konsole PlayStation 3 ze starą wersją firmware, pozbawioną łatki utrudniającej korzystanie z PSJailbreak. Sprzedawcy nie mają żadnych oporów reklamując tego typu towar jako kompatybilny z modchipem.

Do jednego z klonów modchipu ktoś dodaje nawet "szpanerską" smycz i plastikowe etui.

W całej sprawie najciekawsza wydaje się reakcja, a właściwie jej brak ze strony koncernu Sony. Po tym, co japoński producent pokazał w np. Australii można się było spodziewać, że w Europie, w tym także w Polsce, równie poważnie podejdzie do tematu. Nic takiego. Aktualizacja oprogramowania konsoli to de facto "listek figowy". Żadnych głośnych akcji policji wymierzonych w importerów czy użytkowników PSJailbreak. Mało tego, żadnych działań chociażby ze strony właścicieli wspomnianego serwisu aukcyjnego. Zresztą, czego się było spodziewać? Skoro w tym samym miejscu można w pełni legalnie kupić komplet wytrychów albo zestawy do „awaryjnego otwierania samochodów” to jakiś piracki modchip nie wydaje się poważnym zagrożeniem.

Zakazać handlu PSJailbreak i jego klonami też nie można, bo przecież sprzedawcy nie ponoszą odpowiedzialności za to, w jakich celach nabywca wykorzysta zakupiony produkt. A to że 99% kupujących chce w ten sposób uruchamiać pirackie wersje gier – kogo to obchodzi?

Rzecz jasna użytkownicy nielegalnego oprogramowania muszą liczyć się z konsekwencjami wykraczającymi poza ban w PlayStation Network. Tyle, że w praktyce łatwiej trafić szóstkę w totka niż zostać przyłapanym przez organy ścigania natego rodzaju przestępstwie.

Jako gracze możemy narzekać na wysokie ceny gier adresowanych na konsolę PS3 i tym „tłumaczyć” sobie proceder szerzącego się piractwa. Jest to jednak mierny argument. Czym różni się kosztowna gra na przykład od markowych spodni czy sportowego samochodu? Dlaczego więc użytkowanie PSJailbreak i pirackiego oprogramowania wydaje się bardziej akceptowalne od kradzieży w sklepie albo na parkingu? To nie są łatwe pytania i nie spodziewam się usłyszeć konkretnej recepty. Chętnie jednak podyskutuję na temat cichej akceptacji dla tego typu „gadżetów” i nielegalnych kopii gier.

Olek
4 listopada 2010 - 14:00