Papierowe RPG ery niesklepowej - ciężkie początki - yasiu - 9 stycznia 2011

Papierowe RPG ery niesklepowej - ciężkie początki

Moja przygoda z papierowymi grami fabularnymi (dalej zwanymi grami RPG) zaczęła się niecałe dwadzieścia lat temu. Nie pamiętam szczegółów, jak do tego doszło, ale pamiętam doskonale mój pierwszy raz. To było w pięknej starej kamienicy na Wrocławskich Krzykach. Oni wszyscy byli pełnoletni, pili piwo, mówili o rzeczach których nie rozumiałem. Ale najważniejsze, że pozwolili mi TO potrzymać.

Tak wygląda współczesna wersja TEGO

TO było pierwszym w życiu prawdziwym podręcznikiem do gry RPG jaki trzymałem w rękach. Jak dziś pamiętam, że uczucie było niesamowite. Pięknie wydany i pięknie ilustrowany podręcznik do Warhammera zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zasiał ziarenko które rosło, kiełkowało i doprowadziło do tego, że parę ładnych lat swojego życia spędziłem grając w gry fabularne.

Problem był tylko w tym, jak zacząć tą przygodę. Towarzystwo w którym zobaczyłem Warhammera było dla mnie zbyt hermetyczne, potrzebni byli gracze w moim wieku, z moim poziomem doświadczenia. Chętni byli, wielu kolegów namiętnie katowało swoje kilku czy kilkunastobitowce  grami w stylu Eye of the Beholder czy Dungeon Master. Znacznie większym problemem był całkowity brak podręczników.

Na szczęście pojawiły się okoliczności przyrody sprzyjające żądnym przygód małolatom. Po pierwsze, w 93 roku zaczęło pojawiać się pierwsze polskie czasopismo traktujące o grach fabularnych – „Magia i Miecz”. Nie tylko rozbudzało wyobraźnię, ale też zaczęło publikować w częściach zasady do pierwszego polskiego systemu RPG jaki poznałem czyli „Kryształów Czasu”. Co ważne, we Wrocławiu M&M można było kupić w sklepiku, w którym czasem również bywały dostępne różnościenne kostki potrzebne do gry. Ciekawostka – nauczycielka matematyki w szkole podstawowej zapytana, jak zrobić kostkę dziesięciościenną powiedziała po namyśle, że jej zdaniem to nie jest możliwe.

Drugą sprzyjającą okolicznością były przenosiny znajomego sklepiku z grami na Commodore do nowej lokalizacji. W nowym miejscu spotkałem ludzi, którzy grami fabularnymi i fantastyką zajmowali się na poważnie. Klub Szedar istnieje do dziś, jest posiadaczem największej biblioteki książek fantastycznych w Polsce. W tamtych czasach był nie tylko źródłem kolejnych książek do pochłaniania, ale też miejscem spotkań fanów gier fabularnych.

Tak MOŻE wyglądać sesja...

To właśnie Szedar pokazał mi i znajomym jak zacząć poważniejsze granie, Kryształy Czasu poszły w odstawkę, bo dzięki zrzucie kilku osób udało nam się skserować podręcznik do AD&D. Tak, skserować, w tamtych czasach oryginalne podręczniki były na wagę złota, bo sprowadzano je zza granicy. Dni w których ktoś przynosił do klubu paczkę z nowymi podręcznikami były dniami wspaniałymi. Zapach świeżych stron, piękne pudełka, piękne kolory i zapisy, kto pierwszy będzie mógł sobie zrobić kopię. Coś wspaniałego.

Warto wspomnieć, że na organizowanych w tamtych czasach konwentach, punkt ksero był jednym z najważniejszych miejsc. Na odbitki nie raz czekało się długo, nie raz tylko na konwentach możliwe było dorwanie podręczników, których w naszym mieście nikt nie posiadał. Walczyło się o prawo do kserowania i płaciło czasem całkiem spore pieniądze za odbitki.

Na pewno muszę kiedyś napisać trochę więcej o tym, co działo się na konwentach organizowanych w tych zamierzchłych czasach. Tym razem jednak sobie to daruję, bo raz, muszę się zastanowić, które opowieści nadają się do publikacji a dwa, nie chcemy przecież zanudzić się czytaniem zbyt długiego tekstu.

Dzięki pomocy Magii i Miecza, Szedara i konwentów udało się rozpocząć przygodę z grami fabularnymi. Wymagało to sporego wysiłku (ot choćby angielskiego trzeba się było nauczyć) sporej wyobraźni (zanim skompletowało się podręczniki, większość elementów trzeba było wymyślać samemu) ale dawało niesamowitą frajdę. Nawet nasi rodzice – początkowo sceptyczni – słysząc czym my się zajmujemy za zamkniętymi drzwiami, stwierdzili że lepsze to niż szwędanie się po okolicy.

A to jest zwykłe czepianie się ;)

Do grania w klasyczne gry fabularne wracam bardzo sporadycznie. Żonatym, dzieciatym i pracującym facetom trochę ciężko zgrać się i usiąść do jakiejś sesji. Nie mniej, bywa i dla porównania. W naszej pierwszej sesji lat temu wiele, gracze musieli powiedzieć słowo „AWORK” aby odwrócić klątwę rzuconą na wioskę. Podczas ostatniej sesji zajmowaliśmy się problemem nielegalnego importu jedwabiu i zamieszania jakie uczyniło to w pewnym małym księstwie.

I chociaż sam w zasadzie nie gram, zachęcam wszystkich do spróbowania, a moim dzieciom na pewno podsunę kilka odpowiednich książek wraz z kompletem kostek.

yasiu
9 stycznia 2011 - 08:59

Czy grałeś/łaś kiedyś w papierowe gry RPG?

Tak, ale już nie gram 22,2 %

Tak, grałem/łam, gram i będę grać 33 %

Nie, ale zamierzam 28,1 %

Nie, to nie dla mnie 16,8 %