Tego jeszcze nie wymyślili - pięć pomysłów na niszowe symulatory - ElMundo - 27 marca 2011

Tego jeszcze nie wymyślili - pięć pomysłów na niszowe symulatory

W Niemczech symulatory maszyn i zawodów wszelakich mają swoje własne reklamy telewizyjne, oddzielne półki w sklepach z grami, billboardy i jeszcze inne fajne bajery – słowem, mają taką oprawę marketingową, jakiej nie powstydziłoby się 95% gier wydawanych w Polsce. Ja tego fenomenu osobiście nie ogarniam, nie mi jednak oceniać, czemu ktoś lubi kopać ziemniaki, wypasać bydło i jeździć wózkiem widłowym w wirtualnej rzeczywistości. U nas ta moda dopiero się rozkręca, ale już widać pierwsze symptomy wskazujące na to, że swojskie klimaty również i u nas znajdą rzesze oddanych zwolenników – wystarczy spojrzeć na sukces Symulatora Farmy. Zaglądając w plany wydawnicze polskich dystrybutorów coraz bardziej widać, że „oni to jednak tak na poważnie”: mamy dźwigi koparki, buldożery, piły spalinowe, słowem: wszystko, czego potrzeba prawdziwemu mężczyźnie. Do czego jeszcze zdolni są twórcy takich niszowych programików? Efekt moich rozmyślań możecie znaleźć poniżej – oto pięć bardzo  wizjonerskich pomysłów na nowe odsłony tej serii!

Symulator sprzątacza w ZOO

Lubicie chodzić do ZOO? No ba, kto nie lubi! W czasie, gdy zwiedzający beztrosko przechodzą po wybetonowanych alejkach i oglądają zwierzęce popisy, sztab ludzi dba o to, by główni aktorzy tej imprezy byli skorzy do wyłażenia z klatek.  Mowa tu głównie o grupie, która dba o czystość kompleksu i unoszące się w powietrzu zapaszki. To idealny temat na grę – przestrzeń odwzorowana w takim symulatorze  musiałaby być spora – w końcu wybiegi dla koni czy innych parzystokopytnych to nie lada areał do zagospodarowania. Sama rozgrywka zajęłaby sporo czasu – w końcu przemierzanie hektarów w poszukiwaniu cuchnących zwierzęcych pozostałości to robota porównywalna do pracy Herkulesa w stajni Augiasza z tym, że Herkules wielkim koksem był, a co do pracowników ZOO… to tu akurat nie ma reguły. No i końcowy boss – słoń, którego trzeba umyć, napoić i wprowadzić w błogi stan. Challenge accepted!

Symulator informacji kolejowej


Czas akcji? Grudzień, najlepiej 23, dzień zmiany rozkładu jazdy. Warunki pogodowe?  Mróz i śnieg. Liczba pasażerów? To akurat mało ważne – jaka by nie była, zawsze jest ich za dużo. Liczba pociągów? To akurat mało ważne – jaka by nie była, zawsze jest ich za duż… ekhm, za mało. Bohater? Osoba siedząca w okienku nr 3 (pozostałe dwa są zamknięte – „przerwa technologiczna”). Przed nami zaś widmo kilometrowej kolejki, w której połowa ludzi nie wie, kiedy przyjedzie pociąg,  reszta chce wiedzieć, z którego peronu odjedzie, a z boku stoi zastęp dziennikarzy bijących się o wywiad z najbardziej krewkimi pasażerami. Cel? Wytłumaczyć spokojnie ludziom, że tory były złe, szyny były złe, a podwozie… podwozie… podwozie… a podwozie też było złe.

Symulator pługa

Atak zimy, 4:30 rano. Telefon z centrali – trzeba wstać, sypie śnieg, do roboty! Albo… uaaa… dobra, to może jeszcze 15 minut drzemki.

7:30. Drzemka się przedłużyła, korek widoczny z okna zresztą też. Teraz przed nami zadanie wymagające olbrzymich zdolności – oto bowiem musimy przebić się przez centrum zablokowanego miasta wysłużonym pługiem bez łańcuchów („Panie, a przecież w tefałenie mówili, że zima dopiero jutro, to po co wydawać niepotrzebnie pieniądze!”), słuchając przy okazji orkiestry syren, klaksonów i reporterów lokalnego radia nawijających o fatalnych warunkach drogowych. Cel główny – zdobądź osiągnięcie „Zima (nie) zaskoczyła kierowców”. Impossible is nothing, right?

Symulator pielęgnowania trawy na arenach Euro 2012.

Jako, że największa w historii naszego kraju impreza sportowa nadciąga wielkimi korkami, pora zadbać o to, by wielkie gwiazdy światowej piłki miały po czym biegać. Pal sześć, że połowy stadionów jeszcze nie ma – trawa musi być i basta! W piątek litewska konnica na świeżo położonym błocie przejechała się po nas jak po maśle, dlatego armia trenera Dyzmy (Artur Boruc – wszelkie prawa zastrzeżone) musi mieć iście komfortowe warunki do osiągania wyznaczonych przez PZPN celów. Do zadań dozorcy należą m. In. zbudowanie systemu akweduktów i rynien, przycinanie zieleni nożyczkami, organoleptyczne sprawdzanie wilgotności gleby i malowanie linii pędzlem. W edycji kolekcjonerskiej proponuję dorzucić grabki – w końcu „Trawa już nam rośnie!”.

Symulator kasjera/kasjerki w hipermarkecie.

Godzina 16, szczyt zakupowy, o kolejkach wspominać nie trzeba. Taśma zakupowa zepsuta, pip, więc towar musimy sami przyciągać rękami nad czytnik. Waga sklepowa również nie domaga, więc sami, pip, ważymy kurczaki, ziemniaki, kurczaki i ziemniaki. Po skasowaniu wszystkiego (cholera, ten kod kreskowy jest nieczytelny, trzeba wklepać ręcznie) drukujemy paragon – niestety, akurat zabrakło papieru, 5 minut z głowy. Na domiar złego klient kupuje kartą – z opcji dialogowych wybieramy „proszę wpisać PIN i nacisnąć zielone”, zaś w przypadku płatności gotówką wybieramy opcję „Czy mogę być winna/winny grosika?”. W razie negującej odpowiedzi prosimy o pomoc ochroniarza. I tak jeszcze z 500 razy. Dla fanów mitu o Syzyfie jak znalazł.

No, to by było na tyle jeśli chodzi o możliwości mojej inwencji twórczej. Jestem ciekaw, czy macie w zanadrzu inne ciekawe pomysły?

ElMundo
27 marca 2011 - 18:59