Fallout 3 - na pustkowiach nudno... - yasiu - 1 kwietnia 2011

Fallout 3 - na pustkowiach nudno...

Parę dni temu bez najmniejszego mrugnięcia okiem, pozbyłem się swojego konsolowego egzemplarza Fallouta 3. Zmagałem się z nim kilka miesięcy, podchodziłem do pustkowi kilka razy i za każdym razem nie czułem, żeby cokolwiek mnie wciągało w ten świat. Gdybym na podstawie tego, co zobaczyłem, jak się to prezentowało miał wystawić ocenę, miałbym spory problem, bo za samą grafikę, za sam klimat poatomowej ameryki specjalnie wysoka ocena się nie należy.

Odwiedzimy wiele cudownie zniszczonych miejsc. Tylko co z tego?

Nie mam tak często, zazwyczaj gry uznane przez ogół za całkiem dobre mi również się podobają. Z Falloutem rzecz ma się całkowicie inaczej, przecieram właśnie oczy widząc, że metacritic podaje średnią ocen 93 punkty. Ja się pytam, ZA CO? Za to, że to Fallout? Dzieło Bethesdy należy do rodziny, dlatego nikt go nie wsadzi do bagażnika i nie zakopie na pustyni, ale jak to drzewiej bywało ze słabującymi na ciele i umyśle braćmi czy siostrami, należałoby go schować w najciemniejszym kącie i pokazywać tylko najbardziej tego chcącym.

Dlaczego tak surowo? Przede wszystkim przez wszechogarniającą nudę. Dla mnie, w tej grze się nic nie dzieje, akcja, intryga rozwleczone są niesamowicie. Pierwsze godziny zwiedzania pustkowi jeszcze dają jakąś satysfakcję, później to już tylko nuda przetykana spotkaniami mniej lub bardziej losowymi które satysfakcji nie dają żadnej. Nie udało mi się również poczuć żadnej więzi z głównym bohaterem i z osobnikami niezależnymi. Są, dają zadania, sprzedają fanty, skupują złom i tyle. Również starcia z przeciwnikami, choć często efektowne, nie dawały satysfakcji takiej jak w poprzednich częściach, przeciwnie, frustrowały. Być może to ze względu na zastosowany system walki, pomieszanie psa z budką telefoniczną. Ni to klasyczna walka znana z shooterów, ni to tryb który z powodzeniem funkcjonował w poprzednich częściach. W efekcie brak amunicji, ciągłe problemy ze zdrowiem sprawiły, że więcej w graniu było chowania się i odzyskiwania sił niż właściwego grania. Ja wiem, pustkowia to nie miejsce dla mięczaków, ale bez przesady, dajcie grać normalnemu graczowi.

Jedyna osłoda dla nudy, krew, flaki i inne takie...

Wszystko to jednak bym zniósł i drążył historię dalej, gdyby nie koszmarne rozwleczenie w czasie wszystkiego co ciekawe – to tak w ramach powtarzania się. Wydaje mi się, że autorzy mocno bezkrytycznie podeszli do pomysłu przeniesienia poprzednich Falloutów na platformy nowej generacji. To, co sprawdzało się w klasycznym dwuwymiarowym cRPG nie funkcjonuje wcale (lub bardzo słabo) w przestrzeni trójwymiarowej. Może, gdybym grał na PC a nie na konsoli, podszedłbym do gry inaczej, ale od czasu spędzanego przed konsolą wymagam rozrywki, a tej Fallout 3 dał mi tyle, co państwo emerytury mojej szanownej rodzicielce.

Nie ratują w moich oczach Fallouta takie elementy jak całkiem fajna oprawa graficzna i dźwiękowa. Co z tego, że pustkowia wykonano solidnie, co z tego, że wiele na nich ciekawych miejsc, skoro zwyczajnie nie chce mi się ich odwiedzać? Chętnie wrócę do tej serii, jedynka i dwójka to gry przełomowe, kanoniczne, nawet nielubiany przez wielu Fallout Tactics wciągnął mnie na dużo dłużej. Podobno Fallout: New Vegas jest znacznie lepszy, prawda to? Średnią ocenę ma MC ma o 10 punktów niższą niż poprzednik.

yasiu
1 kwietnia 2011 - 09:10