Sierota – recenzja - Piotr Burakowski - 3 sierpnia 2011

Sierota – recenzja

Po umiarkowanie udanym Domu woskowych ciał Jaume Collet-Serra oddał widzom drugi film grozy. Teoretycznie nie ma to większego znaczenia, oczekujemy wszak kolejnej tuzinkowej pozycji, zwłaszcza że obraz wykorzystuje popularny motyw fabularny. Jednak w przypadku Sieroty zaprezentowano zupełnie inny, znakomity poziom artystyczny.

PETER SARSGAARD (JOHN), VERA FARMIGA (KATE), ISABELLE FUHRMAN (ESTHER)

Kate i John wychowują nastoletniego Daniela i kilkuletnią Max. Kobieta szuka zapomnienia w alkoholu, bo przed porodem straciła trzecie dziecko. Kiedy wychodzi z traumy, pragnie zastąpienia straty adoptowaną dziewczynką. Esther stanowi idealne rozwiązanie. Kulturalna, inteligentna, nad wiek rozwinięta i pogodna. Zachwycona para przygarnia ją, zapominając o pozorach, bowiem dziewięciolatka szybko pokazuje swe przesiąknięte złem oblicze.

Pod względem fabuły Sierota przypomina Synalka czy Omenu, przy czym w obrazie brakuje jakiegokolwiek elementu nadprzyrodzonego. Dzięki temu postępowanie Esther, znacznie wykraczające poza okrutne czyny Henry'ego oraz Damiena, wywołuje silne emocje. I bywa ona doskonałą manipulatorką, co przypomina sytuacje z przywołanego Synalka. Jednakże, wzorem Omenu, wobec dziewczynki brakuje silnej opozycji.

PETER SARSGAARD (JOHN), VERA FARMIGA (KATE), JIMMY BENNETT (DANIEL), ARYANA ENGINEER (MAX), ISABELLE FUHRMAN (ESTHER)

Początkowo, pomijając pierwszą scenę przedstawiającą koszmar Kate, Jaume Collet-Serra tworzy ciepłą atmosferę. Nawet Esther okazuje się niezwykle miła i wesoła, a niechętnie traktujemy wyłącznie Daniela, ponieważ cechuje go prawie niczym nieuzasadniony negatywny stosunek do niej. Innymi słowy, widz – podobnie jak postacie – doznaje chwilowego omamienia. Następnie towarzyszy mu większy szok w chwili ujawnienia spodziewanej „drugiej twarzy” dziewięciolatki.

W pewnym momencie następuje wspomniane inne postrzeganie protagonistki. Jest mroczna i bezwzględna. Pomimo tego odbiorca nadal zostaje oszukiwany. Dopiero albowiem pod koniec seansu, doznając ogromnego zaskoczenia, poznajemy autentyczny charakter Esther. Dlatego nagle dzieło ulega zupełnemu przedefiniowaniu! Mimo i tak udanej realizacji ucieka ono od banału i naprawdę zadziwia.

ISABELLE FUHRMAN (ESTHER)

Młodziutka Isabelle Fuhrman, odgrywająca rolę Esther, zdecydowanie pokazała ogromny kunszt aktorski, wspaniale oddając trzy całkowicie odmienne oblicza bohaterki. A stanowią one o sile Sieroty i nadają filmowi nieszablonowej specyfiki, często nieobecnej w nowszych produkcjach z takowego gatunku.

Piotr Burakowski
3 sierpnia 2011 - 22:48