Rojopojntofwiu #44 Okoliczności „klimacące” - ROJO - 26 września 2011

Rojopojntofwiu #44 Okoliczności „klimacące”

Nie ukrywajmy, gry to poważna część naszego życia. Główne, najbardziej atrakcyjne hobby, pasja, dla niektórych i zarobek. Nic dziwnego więc, że świat wirtualny potrafi przenikać się z tym realnym. O takim stanie rzeczy pisałem już w 39 odcinku cyklu („Wirtualne Deja vu”), gdzie przeanalizowałem wpływ gier na percepcję rzeczywistości. Dzisiaj chciałbym nie tyle omówić, co podzielić się z Wami pewnymi spostrzeżeniami. Głównie z własnego doświadczenia. Czym są wg mnie tzw. „okoliczności klimacące” i jaką rolę odgrywają w procesie odbioru gier? Odpowiedzi znajdziecie w poniższym, niezobowiązującym artykule. Zapraszam.

Gra, dany jej etap, grywalność, otoczka, uniwersum potrafią być klimatyczne. O tym wiemy doskonale. Co jednak może dodatkowo atmosferę grania podkręcić? Otóż, okoliczności moi mili. Czas, okres, pora roku czy dnia. Warunki atmosferyczne za oknem, miejsca, które ostatnio odwiedziliśmy, rzeczy, które zobaczyliśmy, ludzie, których poznaliśmy. Na koniec wygląd naszego stanowiska do grania, o którym pisałem i mówiłem nie raz (#4 Prywatne sanktuarium odbioru) oraz nasze pasje, których elektroniczne odpowiedniki (1:1 lub około tematyczne) mamy w grach (#6 Gry inspiracją?). Absolutnie wszystko może się stać determinantem dokorbionej klimatycznie zabawy w danej chwili lub przez dłuższy jej okres.

A Wy? W co lubicie pograć w taką pogodę?...

By lepiej zobrazować Wam „O co tym razem Rojowi cho”, posłużę się przykładami z życia wziętymi. Będzie ich kilka, trochę bez ładu i składu, ale nieważne. Mam nadzieję, że wyczaicie bazę i znajdziecie w tym wszystkim cząstkę siebie na zasadzie „Kurczę, mam/miałem podobnie”.

Jesień. Idę przez park, który tulą ciepłe barwy słońca. Liście w kolorach rozmaitych dmuchane wiatrem latają między nogami. Erpegowy klimat leśny, myślę. Nic tylko udać się z łukiem na łowy. Po przyjściu do domu odpalam jakiegoś Neverwintera lub Gothica.

Jestem w restauracji, widzę butelkę wina okraszoną etykietką zdobioną motywami i czcionką znaną z Obliviona. Wiadomo z jaka grą udam się na randez-vous po posiłku.

Za oknem pada deszcz? Chmury krzywią ryja? Grzmoty dziurawią niebo? Może wiadoma ścigałka, w której na Ibizie non-stop leje? Why not! Potem znów jakiś rolplej. W nich również nie zawsze jest sucho.

Udając się na wycieczkę, mijamy po drodze parki maszynowe, wysypiska, składy wraków samochodowych. W radiu przygrywa odpowiednia nuta. Tylko Fallout. Już niedługo.

Zima. Zasiadam w ciepłym pokoiku. Odpalam lampkę, w dłoni dzierżę ciepłą kawę. Coś adekwatnego czy może mały kontraścik na odmianę? Eee. Musi być zawierucha w tle. Pada na Lost Planet. Potem w ramach pseudo rozgrzania, wspomnianego montażu przeciwieństwa pogodowego  – Dead Island.

Saga Sapkowskiego za nami? Odpalamy wirtualną kontynuację przygód Geralta. Trudno o lepszy podkład.

Kolejny sens z filmem „300” zaliczony? Spartakusy ogarnięte? Może mała rundka w Titana?

Późna noc, złowroga cisza, monitor jedynym źródłem światła, słuchawki. Klimat wręcz idealny pod jakiś konkretny survival horror lub wycieczkę po korytarzach w soczystym H&S.

Gnoje terroryści znów dali o sobie znać? Odpalamy tematyczną strzelankę.

Czekacie na kolejny sezon „Gry o tron”? Szkoda, że nie wyjdzie 11.11.11. Fajnie by było. Wiecie dlaczego. Jeśli nie, zobaczcie serial, przeczytajcie, zagrajcie. Właśnie w tym dniu, który podałem.

Jakiś nauczyciel zalazł nam za skórę? Tworzymy odpowiedniego bota.

Udany dzień np. z Paintballem, ASG, Snowboardem, piłką w tle? Przenosimy nasze emocje na wirtualny grunt, racząc nasze zmysły adekwatną grą.

…albo w taką?

Zboczenie? Ciężka nerdoza? Niepokojące uzależnienie? Niewykluczone. Jedno jest jednak pewne, „przyklimacić” banię na grę możemy na wiele sposobów. Świat realny potrafi interesująco wpłynąć na odbiór gry i bardzo specyficznie podkręcić jej atmosferę. Czasem okoliczności prowokujemy my, czasem zaskakują, pojawiają się one same. Pisałem już jak gry mogą inspirować do rozpoczęcia przygody z nową pasją oraz jak potrafią magicznie wpłynąć na szarą codzienność. Dzisiaj zaproponowałem trochę inną perspektywę, gdzie to rzeczywistość gra pierwsze skrzypce. Magia różnokierunkowych wpływów i niesamowitych zależności. Gry nigdy nie przestaną mnie zachwycać.

P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO

Rojopojntofwiu:

#39 Wirtualne Deja vu

#40 Insert Coin

#41 Moda na zombie

#42 Czekanie na granie

#43 Wszystko się kiedyś kończy

ROJO
26 września 2011 - 16:37