Pikselowa sztuka - recenzja Mother 3 - Pita - 11 października 2011

Pikselowa sztuka - recenzja Mother 3

Historia rodziny rozdartej przez życie przeszła długą drogę zanim trafiła w ręce anglojęzycznych graczy. Nintendo nigdy nie wydało oficjalnej wersji anglojęzycznej i tylko wysiłek prawdziwie oddanych fanów umożliwił nam zagranie w jedną z najwspanialszych historii opowiedzianych przez gry wideo.

Mała gra na przenośną konsolę, przerzucana ze sprzętu na sprzęt, wreszcie stworzona przez Brownie Brown, HAL Laboratory oraz Shigesato Itoi, znanego felietonistę jest czymś więcej niż można przypuszczać na pierwszy rzut oka.

Mother 3 to opowieść o samotności. Opowieść o rodzinie. Opowieść o życiu miasta, które zmienia się pod wpływem czynników zewnętrznych. Ta gra to jeden wieli felieton, jedna wielka opowieść o życiu, o zmianach, o groźbach tkwiących w technice, o walce z samotnością, o przekazaniu tego, co jest naprawdę ważne w życiu. Ubrana w zgrabną i interesującą historię rozgrywającą się na dwóch płaszczyznach – z jednej strony tragedia rodzinna, z drugiej typowe dla jRPGów ratowanie świata – początkowo wielokrotnie zmienia narratora, żeby wreszcie zostać przy Lucasie, chłopcu z problemami.

Lucas to interesująca postać. Jego poprzednikiem z Earthbound był Ness, który był urodzonym bohaterem i świetnie realizował swój plan ratowania miasta/świata/psa. Lucas jest beksą. Jest słaby. Jest załamany. I jest niesamowicie samotny. Obserwujemy jego smutek oczami kilku innych postaci. Aż wreszcie wcielamy się w niego. Zarazem jest to postać dynamiczna – Lucas w czasie gry zmienia się, dorasta i pragnie dać innym te fragmenty szczęścia, których sam nie dostał.

 

 Jednak sukces Mother 3 w moim odczuciu nie opiera się na postaciach. Jak dla mnie pierwsze skrzypce grają tutaj emocje jakie narastają pomiędzy bohaterami. Wielki konflikt wartości. Poszukiwanie miłości. Zmiany mentalności ludzkiej pod wpływem technologii oraz pieniędzy. Mother 3 to gra o emocjach, uczuciach i życiu. Bardzo dająca do myślenia gra.

 

Autorzy zmierzyli się tutaj z wieloma problemami, nie rozmieniając się przy tym na drobne. Materializm. Hedonizm. Sadyzm. Znęcanie się na zwierzętami. Nieodpowiednie lokowanie uczuć. Fanatyzm. Rozbicie rodziny. Niepełne sieroctwo. Choć wiele z tych tematów mamy teoretycznie (a czasami również praktycznie) oklepane, to sposób w jaki się je pokazuje oraz poparcie choćby wirtualnym przykładem daje świeże spojrzenie. Gry nie można jednak nazwać dramatem, ponieważ momentów pełnych radości, czy po prostu zabawnych jest tutaj gro – zarówno w fabule, bardzo fajnych dialogach, jak i w walkach. Nawet wobec ogólnego przekazu po prostu nie zapomniano, że Mother 3 to przede wszystkim gra wideo!

Brownie Brown i HAL Laboratory nie zniszczyli tradycji serii i Mother 3 ponownie jest jRPGiem. Ale za to jakim! Przede wszystkim – to jedna z najlepiej przemyślanych przenośnych gier w historii. Świetnie rozmieszczono save'y (w postaci fantastycznych, zabawnych i mega-wyglądających żab), dobrze dostosowano tempo gry, nie zapomniano o możliwości zawieszenia konsoli. Zarazem to bardzo solidny jRPG z interesującym systemem walki i wieloma smaczkami.

 

Bo nie znajdziecie tutaj losowych walk. Bo słabi wrogowie będą przed Wami uciekać. Bo w drużynie jest przeukochany pies. Bo nie brakuje kilkunastu battle themes. Bo zadbano o ciekawe zagadki. Bo świat gry chce się eksplorować. Bo podzielono wyraźnie grę na rozdziały skupiające się tylko na fabule oraz takie, w których możemy odkrywać system gry. Mother 3 jest przemyślane jak niewiele gier w historii.

Oczywiście podstawą rozgrywki jest bardzo przyjemna eksploracja fantastycznych lokacji oraz walki toczone w systemie turowym. Nie zabrakło jednak kilku smacznych urozmaiceń w systemie walki, który oparto na... muzyce. Tak jest – różni wrogowie mają przypisane odpowiednie kawałki muzyczne. Atakując fizycznie możemy rozbudować atak aż do 16 uderzeń poprzez wybijanie rytmu utworu (co zazwyczaj nie jest łatwe) zadając wrogowi znacznie większe obrażenia. System sprawdza się przednie wprowadzając do gry elementy zabawny muzycznej i dodając dynamiki walkom.

 

Nie zabrakło też magii oraz specjalnych umiejętności i przedmiotów, zachowując przy tym ciekawe rozwiązanie z Earthbound – tuż po zadanym ciosie nasza energia spada, jednak odpowiednio szybka akcja może uratować jeszcze bohatera, który dostał śmiertelne uderzenie. Musimy po prostu uleczyć go zanim energia zdąży spaść do zera.

Poprzednia część serii Earthbound/Mother zachwycała swoim podejściem do świata przedstawionego – podróżowaliśmy bowiem oraz walczyliśmy w wariacji na temat naszych realiów, naszego świata. Miasta pełne były rowerów i samochodów, za wrogów służyli młodociani bandyci oraz staruszki, w porannych gazetach znajdowaliśmy wskazówki, a nawiązania do obecnej kultury wylewały się litrami.

 

 Mother 3 nie rezygnuje z tego, ale przenosi środek ciężkości – zaczynamy w spokojnej, odciętej od świata wiosce umieszczonej na wyspie, aby następnie podróżować po świecie, który nagle zetknął się z techniką i obserwować go. Nie mamy tutaj takiej świeżości i tylu przezabawnych i przeuroczych rozwiązań związanych z wykorzystaniem przedmiotów z naszych czasów, ale za to również cenię tę serię – nie kopiuje samej siebie na siłę. Z jednej strony zobaczymy duże miasto, z drugiej góry, w których prawie nie ma ludzi. Spokój kontra technika, las kontra autostrada – Mother 3 pokazuje różne oblicza współczesnego świata. Przy czym jest lekko bardziej baśniowe od Earthbound, które już przecież w sposób fantastyczny łączyło magię i realizm, dając nam owy osławiony w literaturze magiczny realizm znany choćby ze „Stu lat samotności”, za to w postaci gry wideo.

Earthbound. No właśnie. Pisząc o Mother 3 ciężko nie wspominać co chwilę o kultowym poprzedniku, który świetnie zachowuje się jako samodzielny produkt, ale wypada jeszcze lepiej z Mother 3. Zarazem – Mother 3 jest jeszcze lepsze jeżeli dobrze poznaliśmy Eartbound. Nie jest to wymagane, ale te dwie gry bardzo ładnie ze sobą współgrają, przy tym kontrastując. Są całością. Kontynuują jedną, jeszcze większą historię. Historię nas jako rasy oraz nas w walce z czymś nie z tego świata. I bez wątpienia mimo całego ogromu Earthbound to Mother 3 jest lepszą grą.

Podróż Lucasa i spółki nie jest specjalnie długa. W zasadzie w grze można absolutnie wszystko zrobić w czasie 30 godzin, tyle że wspomina się ją fantastycznie. Nie mogę ukrywać, że ma w tym swój udział oprawa – Mother 3 to nie tylko najładniejsza gra na Game Boya Advance, ale również jedna z najładniejszych gier 2D jakie kiedykolwiek widziałem.

 

Fantastyczne, kolorowe piksele z piękną animacją oraz doskonałym wyczuciem w projektach zapadają w pamięć. Poszczególne sceny posiadają tak wiele wymowy również ze względu na perfekcyjne pixel-arty – choćby słynna scena na polu pełnym słoneczników, będąca jedną z najpiękniejszych w grach wideo. Projekty postaci czy wrogów zaskakują jakością i bardzo ładnie wpisują się w historię. W parze designem poszła oczywiście muzyka z technicznego punktu widzenia wyciskająca chyba wszystko z marnego pod tym względem układu Game Boya Advance. Aranżacje są fantastyczne, pasują wręcz idealnie do wydarzeń na ekranie, zaś wspominane już różnorodne battle themy to klasa sama w sobie. Muzyka buduje ten świat, zachęca do poznawania go i mocno działa na emocje gracza – powoduje radość, motywuje, czy buduje napięcie.

Jak już pisałem Mother 3 to gra przemyślana. Jest sukces polega na tym, że w każdym momencie rozgrywki idealnie współgra ze sobą fabuła, rozgrywka, muzyka oraz grafika. W walkach walczymy z wrogami, którzy obecność wynika z sytuacji na świecie. W scenach wzruszających zadbano o odpowiednią oprawę. W świecie gry nic się nie dzieje bez przyczyny. Liniowość nie jest tutaj wadą – staje się zaletą przy opowiadaniu tak wielkich historii. Wszystko wygląda jak dzieło jednego geniusza, dzieło niemalże kompletne. Niemalże.

 

Długi proces produkcyjny oraz zawirowania przy zmianie platform odbiły się na Mother 3. To gra niemalże perfekcyjna, ale gra niedokończona. Brakuje w niej kilku rozdziałów, co nie psuje jej fabuły ani nie powoduje spadku jakości, jest jednak odczuwalne. Czuć, że miało być coś jeszcze, szczególnie w ostatnich rozdziałach, które poza samą końcową walką lekko odstają od pierwszej połowy gry. Piszę to jednak bardziej rozgoryczony brakiem jeszcze większej ilości zabawy z takim tytułem, niż wypominając to jako jakąś ogromną wadę.

Więc, sumując owe nieliczne wady, do pełnego odbioru Mother 3 potrzebna jest znajomość EarthBound. Tak, czasami walki potrafią lekko zmęczyć. Gra to w sumie "tylko" jRPG. Końcówka gry zwalnia. Jednak to wszystko się tak naprawdę nie liczy.

 

 Ponieważ Mother 3 to piękna, inteligentnie napisania, chwytająca za serce gra, będąca hołdem dla sprawiedliwego i dobrego życia; gra, której nie sposób nie pochwalić za treści i wykonanie. Gdyż podróż Lucasa, która pełna jest smutku, śmiechu, radości i żalu przenosi te uczucia na gracza zostawiając go z uczuciem, że coś z niej wyniósł. I jest to coś znacznie większego niż można było spodziewać się po niepozornym kartridżu na małą konsolkę.


 

9.5/10

 

 

Warto zajrzeć:


http://mother3.fobby.net/ – Nie mniej, nie więcej a strona ludzi odpowiedzialnych za przetłumaczenie Mother 3 z japońskiego na angielski i przywleczenie gry na zachód.


http://mother3.fobby.net/blog/ – a tutaj ich blog

starmen – ogromna strona dla wszystkich fanów serii Earthbound/Mother z masą wywiadów, poradników i projektów.


http://earthboundcentral.com/ – podobnie jak starmen, specjaliści od całej serii Mother/Earthbound z masa niesamowitych pomysłów i ważnych informacji.


http://en.wikipedia.org/wiki/Mother_3 – potężny wpis na wikipedii


http://www.unseen64.net/articles/a-look-on-the-mother-3-development/ - krótkie podsumowanie zakręconego developingu Mother 3.


http://www.unseen64.net/2008/04/04/mother-3-earthbound-64-n64-cancelled/ - oraz o tym, jak Earthbound 2/Mother 3 wyglądały jako gra na Nintendo 64.

Pita
11 października 2011 - 22:14