Nie cukierek nie psikus ale potwór! - Fulko de Lorche - 30 października 2011

Nie cukierek, nie psikus, ale potwór!

Fulko de Lorche ocenia: Costume Quest
80

Halloween to zwyczaj kojarzony zwykle jako  amerykańska wersja Wszystkich Świętych (czy też Święta Zmarłych). Pomijając fakt, że nie jest to do końca prawda, sama maskarada, jak to u Amerykanów, jest maksymalnie pokręcona. Od kilku dobrych lat niektórzy próbują przeszczepić Halloween na polski grunt, jak dotąd jednak z mizernym skutkiem. Co nie znaczy, że pomysł przebierania się w różne kostiumy, sępienia cukierków od sąsiadów i obrzucania ich zgniłymi jajkami jest zły. Jest po prostu nieco… hmm... oryginalny. Choć może za jakiś czas – kto wie? Przecież sam wielki Fulko lubi się przebierać. Ale jeśli nie chcecie już dłużej czekać, zagrajcie w Costume Quest.

„Cukierek albo psikus” – to hasło-klucz pada nader często w Costume Quest. Wcielacie się bowiem w polujących na halloweenowe cukierki smarkaczy. Gówniarstwo łazi więc po sąsiedztwie i zbiera słodycze. Myliłby się jednak ten kto sądzi, że jest to ich jedyny cel. Tak naprawdę szukają porwaną przez złą wiedźmę Dorsillę siostrę głównego bohatera. Ponadto muszą powstrzymać Wielkiego Gnata - bossa i wielkiego łakomczucha, który chce pożreć wszystkie cukierki na świecie.  Jak widzicie, fabuła jest powyginana na styl japoński i aż dziw że grę zrobili Amerykanie, a nie skośnoocy bracia.

Świat ludzi zamieszkują stwory o gębach tak zakazanych, że normalnie wzbudziłyby panikę. Ale nie w Halloween.

Rozgrywka dzieli się na dwie części. W pierwszej grupką dzieciaków eksplorujecie okolicę, odwiedzacie domy, zbieracie cukierki i zaliczacie questy. W efekcie powyższych działań kompletujecie nowe kostiumy halloweenowe, gromadzicie różne dopałki i rzecz jasna pchacie fabułę do przodu. Kostiumy są bardzo ważne - każdy ma inne właściwości, przydatne zarówno w czasie eksploaracji świata gry, jak i w walce. Bo walka to druga najważniejsza cecha Costume Quest.

Gdy spotykacie na swojej drodze kogoś, komu trzeba napukać, zaczyna się walka. Okazuje się, że wasze kostiumy halloweenowe są magiczne i powiększają was do wielkości solidnego wieżowca. Niestety, waszych wrogów też. Potyczka odbywa się w turach. Dysponujecie dwoma lub trzema rodzajami ataków, które mogą być dodatkowo zmodyfikowane przy pomocy specjalnych znaczków. Znaczki są do nabycia za zdobyte wcześniej cukierki, tak więc już wiecie, po co wam słodycze. Dodatkowo każdy atak lub obrona mogą zostać dopalone wciśnięciem w odpowiednim momencie danego przycisku pada (coś w stylu QTE). Taktyka walki jest banalna - zlikwiduj najpierw maga, który regeneruje swoim kumplom energię, potem zajmij się resztą. Tyle. 

Oprócz rozprawy w finale, walki w Costume Quest nie są trudne. Wystarczy dobrać odpowiednie kostiumy, by po kilku turach było po sprawie.

W sumie niewiele więcej można powiedzieć o Costume Quest. Są punkty doświadczenia, levele, statystyki, ale tak naprawdę to tylko witrynaukrywająca we wnętrzu prostą grę o banalnych zasadach. I co ciekawe - nie jest to wadą! Bo Costume Quest to gra przede wszystkim dla dzieci (Fulko się pochwali, że jego junior ukończył ją nawet przed swoim starym). Kreskówkowa grafika bez kropli krwi plus fajne dźwięki przyciągną przed ekran każdego młodego fana Bakuganów.

A starzy wyjadacze? Też się powinni dobrze bawić i to z trzech powodów. Po pierwsze: Costume Quest kosztuje grosze (a nawet za darmo, o ile na PSN ma się wykupionego Plusa). Po drugie: dość łatwo można wzbogacić się o nowe trofea/osiągnięcia (choć niestety do wygrania jest tylko jeden złoty pucharek). Po trzecie: ze względu na swoją prostotę może to być jedna z niewielu gier, którą w ostatnim czasie przejdziecie od deski do deski. A to może być budujące. Grać!

Fulko oceniał też inne gry:

Prince of Persia: The Sands of Time - 80%
Defense Grid: The Awakening - 70%
Dig Dug - 50%
Plants vs Zombies - 90%

Fulko de Lorche
30 października 2011 - 10:48