Najlepsze celowniczki czyli o zombiakiach gnatach i terrorystach - Pita - 29 listopada 2011

Najlepsze celowniczki, czyli o zombiakiach, gnatach i terrorystach

Shootery na pistolet to jeden z przyjemniejszych gatunków gier wideo, szczególnie jeżeli chcemy się szybko rozerwać. Gatunek bardzo popularny na automatach przeniesiono również szybko na konsole oraz komputery osobiste, z różnym skutkiem. Bardzo lubię postrzelać do zombiaków, więc nie byłbym sobą, jeżeli nie przyjrzałbym się kilku najlepszym pozycjom tego typu w jakie grałem. 

Szczególnie, że zapomina się o tym gatunku w dobie wielkich, wyreklamowanych hitów i ciągłego fapowania do gier z górnej półki (głównie cenowej). Pamiętacie Time Crisis? Virtua Cop? The House of the Dead i Point Blank? Zapraszam do przeglądu!

Na początek chciałbym zaznaczyć, że nie ograłem każdego dobrego przedstawiciela tej zacnej zabawy. Jeżeli znacie jakieś bardzo dobre shootery na gnata, Wiilota albo Move to proszę, dopisujcie je w komentarzach. Chętnie je sprawdzę, gdy będzie okazja.

Time Crisis

Seria Namco błyszczy wciąż w wersji na PlayStation 2 – Time Crisis 2 to dobry shooter ze świetną kooperacją oraz całkiem niezłą grafiką. Trójka oraz Crisis Zone to w zasadzie równie dobre, i do tego tanie gry. Seria co prawda cierpi na mocno nijakim designie otoczenia i postaci, ale strzela się nad podziw przyjemnie.

Time Crisis skupia się na wątku walki z terrorystami z całego świata, oferując raczej bzdurną fabułę. Posiada jednak cover system (tak i to chyba jako pierwsza w historii, nie licząc rzeczy typu Elevator Action), tonę giwer, ogromną dynamikę pojedynków i miodny mutliplayer.

Niską sumę warto zainwestować w każdą część na PlayStation 2. Natomiast od jedynki i Project Titan dzisiaj, niestety, lepiej się już trzymać z daleka.

House of the Dead 2 & 3 Returns

Druga oraz trzecia część Domu Umarłych wydane ponownie na Wii to świetna inwestycja. Te gry są esencją kina klasy B w grach wideo – wyglądają dziś przeciętnie, posiadają obrzydliwie straszliwy voice acting, lecz i niezłą, mroczną otoczkę z symboliką tarota. Wydanie na Wii nie oferuje wiele nowości, ale strzela się przednio.

Dwójka to przede wszystkim sporo nieliniowego scenariusza, a także porąbane motywy w stylu etapów z zombie prowadzącymi auta. Trzecia część uderza w klimaty science-ficition i większej ilości „robo-zombie”. Szkoda, że nie pozostano przy koncepcji cell shade’owanej grafiki, ale i bez tego gra się broni.

Bardzo lubię tę serię, ponieważ jest charakterystyczna. Posiada konkretny motyw przewodni, eksploruje zombiaki w interesujący sposób i oferuje sporo scen, który nie chcą wypaść z głowy, a także świetnych bossów. Wyszły też wersje na DC, Xboxa (obie ok) i PC, ale granie w to na monitorze jest nieporozumieniem.

Point Blank

Terroryści terrorystami, a zombie zombie, jednak czasami trzeba postrzelać inaczej. I w tym przypadku Point Blank okazuje się spełnieniem marzeń. Przede wszystkim to gra family friendly, w którą bez obaw można pograć z kimkolwiek – moralizatorskim dziadkiem, brzdącem, kuzynem, sympatią. Do tego praktycznie dowolna część serii wytrzymała próbę czasu, czego nie można powiedzieć o wielu shooterach z 32-bitów.

Point Blank to rysunkowa grafika 2D, stworzona z pomysłem oraz jajem. Gra skupia się na kilkudziesięciu mini-grach, wśród których znajdziemy rozwalanie talerzy, niszczenie budynków, strzelanie do kosmitów, pomaganie cywilom, pojedynki z kartonowymi terrorystami, wszystko z przymrużeniem oka i japońskim, ale nie abstrakcyjnym, humorem. Seria niestety nie jest kontynuowana, nie licząc całkiem fajnej edycji na NDSa.

Time Crisis: Razing Storm

Trójpak od Namco to konwersje zasłużonych, automatowych hitów. Zaznaczę od razu, że gry technicznie wyglądają znacznie lepiej od większości tytułów na liście, jeżeli ma to jakiekolwiek znaczenie. W skład paczki wchodzi Time Crisis 4, Razing Strom, Deadstorm Pirates.

Czwarty Time Crisis jest niezły, choć bez rewelacji, Razing Strom to kolejna wariacja na temat tej znanej serii Namco,  perełką są „Piraci z Karaibów i giwerami”. Każda gra oferuje trochę inny system punktów i trochę inną oprawę graficzną, jednak możliwość nawalania szkieletów z armaty i pojedynki z Giant Enemy Crabem windują Piratów na miejsce wyżej od reszty gier Namco. Radośnie, kolorowo, kiczowato – ceny są trochę wysokie, ale nie licząc tego, gry sprawdzają się przednio.

Vampire Night/Ninja Assault

Vampire Night to w sumie House of the Dead z wampirami. Fajnie, że wyszło na PlayStation 2, na które NIE pojawił się House, do tego gra wala się tonami za grosze, więc można śmiało uderzać. Ninja Assault to za to ta sama zabawka, tyle że z wojownikami cienia. Obie są dobre, tanie i zabawne. Obie to SEGA, a im po prostu się ufa (nie dotyczy Sonica).

Virtua Cop Elite Edition

Kompilacja poprawionych wersji dwóch pierwszych części Virtua Cop. Mógłbym na tym skończyć, ponieważ to Virtua Cop. Klasa sama w sobie. Do tego tanio. Od SEGI. Na najpopularniejszą konsolę świata. Często na allegro.

Resident Evil: Shooterki na szynach

Długo zajęło Capcomowi stworzenie dobrych celowniczków na swoich licencjach. Bardzo przeciętny, żeby nie powiedzieć słaby Survivor z PlayStation 2, dziwactwo w postaci shooterowej wersji Code Veronica, a także niezły, ale nie do końca dobrze poprowadzony Dino Stalker nie zapisały się chlubnie na kartach historii gier wideo.

Podobnie było z Reisdent Evil: Dead Aim od Cavii, które w istocie jest bardzo dobrym połączeniem formuły klasycznego Resident Evil i shootera na gnata. Pełna zagadek, dynamiczna gra z troszkę rzucającym się w oczy niskim budżetem to pierwszy udany celowniczek Resident Evil, dodatkowo całkiem łatwy do dostania. To jeden z tych „innych” Resident Evil, które warto sprawdzić.

Znacznie, ale to znacznie ciekawiej wypadają docenione przez prasę Resident Evil: Umbrella Chronicles oraz Darkside Chronicles, obecnie na Wii, zmierzające zaś w jednym wydaniu na PlayStation 3. Przepięknie poprowadzone re-tellingi poprzednich odsłon serii, oferujące także nowe rozdziały tej pokręconej historii to najbardziej rozbudowane gry gatunku – pełne sekretów, długie, ze sporym replayability.

Cavia wrzuciła do tych gier sporo motywów znanych z całej serii, ale opowiedzianych na nowo, z innej perspektywy. Zabawa jest długa, wymagająca, dobrze poukładana, a historia chociaż wszystkim dobrze znana i serkowa nabiera nowych barw przy widoku z pierwszej osoby. Umbrella Chronicles oferuje scenariusz prezentujący koniec korporacji Umbrella, podczas gdy Darkside przedstawia nam pierwszą wspólną misje Leona Kennedy’ego i Krausera, którym przyszło się spotkać ponownie dopiero za czasów Resident Evil 4. Jeżeli kochacie tę serię, pokochacie te gry.

House of the Dead Overkill

Mój ulubieniec, szczególnie w sporo rozszerzonej wersji na PlayStation 3. Przezabawna, chora wręcz gra, hołdująca filmom Rodrigeuza i Tarantino, nabijająca się sama z siebie, a także wypchana tonami dodatków. Przygody kilkorga bohaterów to świetne strzelanie, lokacje z filmów lat 70., muzyka a la Black Dynamite, a także kupowanie nowych broni, odkrywanie dziesiątek bonusów i mini-gry, w otoczce kiczu, f-bomb oraz setek zombie.

Oprócz dobrego trybu story na kilka godzin, gra oferuje świetne Director’s Cut zwiększające długość każdego levela, dodające więcej wyzwań i zaopatrzone w jeszcze bardziej obrzydliwie zombie. Gra obsługuje 3D, Move i wygląda całkiem nieźle. Jeżeli lubicie gry w stylu Sudy51, zombiaki, albo filmowy camp lub grind – bierzcie, nie zawiedziecie się. O grze szerzej napisałem tutaj.


No i tyle, po Overkill złapałem straszliwego bakcyla na strzelanie w zombie/terrorystów/talerze, wiec nie pozostaje mi nic innego, jak wracać do gry. Może nawet odkurzę Pegazusa ;)?

Pita
29 listopada 2011 - 18:51