Diablo II - najlepsza rozgrzewka przed trójką - fsm - 27 stycznia 2012

Diablo II - najlepsza rozgrzewka przed trójką

fsm ocenia: Diablo II
100

Wyjaśnienie: Ocena obok dotyczy tak naprawdę tandemu Diablo II i dodatku Pan Zniszczenia (wszak w momencie pojawienia się rozszerzenia te dwie pozycji stały się czadową jednością). Gameplayowy system pozwala jednak podpiąć ocenę tylko do jednej pozycji, więc oczywiście tekst przypisany jest podstawowej grze... Która tak naprawdę w wersji solo też jest genialna i zasługuje na maksymalną notę :) Ale do rzeczy.

Diablo II to jedna z dwóch gier, którym w tym momencie z czystym sumieniem jestem w stanie wystawić maksymalną ocenę. Z miłą chęcią przedstawię Wam argumenty, dlatego klik, klik, klik - ładnie zapraszam.

OMG, D2+LOD-HD!

Niemal 12 lat minęło od premiery Diablo II, 11 od momentu debiutu rozszerzenia. I przez ten czas, choć pretendentów było wielu, nikomu nie udało się w mojej ocenie odebrać grze Blizzarda tytułu króla hack'n'slashy. Stanie się to zapewne w tym roku, za sprawą DIII, ale póki co... Pamiętam bardzo dobrze, jak tuż po premierze gry latem 2000 roku w mym rodzinnym mieście były problemy z dostępnością pudełka w sklepach. Empik pusty, musiałem zarezerwować kopię u miłego pana z małego "growego" sklepiku. 2 tygodnie czekania, dacie wiarę? Z pomocą przyszedł kumpel - jego znajomek znudził się (jak?!) diabełkiem po tygodniu i za 120 złotych zdobyłem niemal nieużywaną grę przed obiecanym w sklepie terminem. O, radości! Na pierwszy ogień poszedł paladyn (aura cierni FTW!), którym pokonałem całość po raz pierwszy. Najlepszy kumpel dziarsko atakował nekromantą i to on pierwszy rzekł te do mnie słowa: stary, a jak wejdziesz do dżungli po raz pierwszy, to tam będzie taka akcja, że [niecenzuralne słowo najpewniej]. I była. Mroczny Wędrowiec kroczył ścieżką wśród drzew, a ja go niemal dopadłem. Tak blisko! Z grą w Diablo II związanych jest pełno takich małych detali, które podczas pierwszego spotkania z produkcją wywoływały olbrzymie emocje (ponowna wizyta w Tristram, wielgachny robal z tabunem młodych w jaskini pod pustynią czy ten pokręcony magiczny hordrimowy labirynt). To wszystko w połączeniu z megatoną przedmiotów, genialnym soundtrackiem (to jedyny OST z gry, do którego co jakiś czas wracam) i nieprzyzwoicie fantastycznymi filmikami sprawiło, że trzeba było zagrać drugi raz.

A potem przyszedł czas na oszałamiającą rozdzielczość 800x600 i Pana Zniszczenia. Moja zabójczyni imieniem Anomalia chyżo pokonała wszystkie 5 aktów (ach, ten daleki plan podczas przemierzania wyżyn na mroźnej Północy, mmmm!) i po raz kolejny rozbudziła miłość do Diablo. To co, że questów niewiele i raczej prostackie one były. To co, że gra liniowa. To co, że dialogów mało i w zasadzie tylko klikamy na potwory przez ten cały czas. Diablo II to kwintesencja grywalności, niedościgniony do dzisiaj ideał wszechkategorii i wszechwag. Ważne: nie przemawia tutaj tylko nostalgia nosząca różowe okulary. Wszystko to niedawno sobie odświeżyłem uruchamiając Diablo II w jakże modnej ostatnio rozdzielczości, której sponsorami są literki H i D. Programik MultiRes pozwala odpalić grę w pełnej krasie na panoramicznych ekranach i bawić się do upadłego, jak za dawnych dobrych lat. Idealna rozgrzewka przed Diablo III.

fsm
27 stycznia 2012 - 09:46