Recenzja Malicious - Ender - 7 lutego 2012

Recenzja Malicious

Ender ocenia: Malicious
80

Dzisiaj wieczorem, w europejskim Playstation Store pojawi się Malicious. To bliżej nieznany szerszej rzeszy graczy tytuł, który zadebiutował w Japonii w 2010 roku, osiągając przy tym niemały sukces, będący zasługą niskiej ceny oraz atrakcyjnej rozgrywki. Gra łączy w sobie model walki, którym charakteryzują się najlepsze tytuły akcji, takie jak God of WarBayonetta czy Devil May Cry, z prostym pomysłem zaczerpniętym wprost z...serii Mega Man. Bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że jest ona jedną z ciekawszych cyfrowych produkcji stworzonych z myślą o konsoli Playstation 3, które zawitały do jej wirtualnego sklepu. Skąd ta pewność? Zapraszam do recenzji.

Malicious jest dziełem małego japońskiego studia Alvion i pierwszą grą tego zespołu, która trafi do rąk zachodnich graczy. Co ciekawe, ostatnimi tytułami wyprodukowanymi przez dewelopera były trzy części Poupee Girl DS, aplikacji pozwalających na zabawę z modą oraz dobieranie strojów, które przeznaczone były na Nintendo DS. Stworzenie od podstaw gry na Playstation 3 musiało więc być dla Alvionu niemałym wyzwaniem i sporym ryzykiem, ponieważ nie stała za nim żadna wielka firma, mogąca sfinansować ewentualną porażkę.

We wstępie wspominałem zarówno o God of War, jakMega Manie, wytłumaczę więc dlaczego. Malicious jest wyjątkowo szybką i intensywną grą akcji z perspektywy trzeciej osoby, w której używając rozmaitych broni walczymy z hordami nacierających przeciwników oraz potężnymi bossami. Jeżeli znamy na wylot przygody Dantego czy Kratosa, szybko się tu odnajdziemy, opanowując w lot podstawy sterowania. Malicious nie posiada jednak żadnych elementów platformowych. Nie będziemy skakać po półkach skalnych, szukać ukrytych skarbów czy sekretów. Na grę składa się jedynie sześć obszernych lokacji, w których walczyć będziemy z bossami oraz z respawnującymi się grupkami ich strażników. Do pierwszych pięciu poziomów mamy swobodny dostęp od samego początku gry, a ostatni finałowy odblokujemy po ich ukończeniu. Tak jak w klasycznych przygodach Mega Mana, wybierając dany level i pokonując jego bossa zyskujemy nową broń/atak lub ruch, który możemy wykorzystać w kolejnych pojedynkach. Przyznam, że na pierwszy rzut oka pomysł na grę, która byłaby jednie serią coraz trudniejszych walk, nie wydawał się aż tak interesujący. Klucz do sukcesu Malicious tkwi jednak w prezentacji i wykonaniu tego założenia.

Zaczynając rozgrywkę wybieramy płeć naszej postaci, co ma znacznie czysto kosmetyczne i nie wpływa dalszą grę. Następnie twórcy serwują nam krótkie wprowadzenie fabularne. Ogólnie rzec biorąc, przedstawiona historia jest zarysowana szczątkowo w postaci krótkich przerywników filmowych i nie jest elementem tytułu, na który postawiono duży nacisk. W skrócie, nasz protagonista jest unoszącą się w powietrzu duszą, przyjmującą fizyczną formę, a jego/jej zadaniem jest pokonanie zła, które zalęgło się w odwiedzanych lokacjach. Po intrze przenosimy się do skąpanej w białym świetle komnaty, z której będziemy transportowani wprost do wybranych przez nas poziomów. Levele reprezentowane są w sali przez pełniące funkcję portali przedmioty, takie jak portret w rzeźbionej ramie czy wbity w piedestał miecz. Podlatując do nich przenosimy się płynnie na pole bitwy i od razu bez przygotowania zostajemy rzuceni w wir walki.

Pierwsze co rzuca się w oczy to brak widocznych pasków zdrowia czy energii naszego bohatera. Jedynymi danymi wyświetlaną na ekranie są punkty aury (o których zaraz więcej), skróty do poszczególnych ataków oraz poziom zdrowia przeciwników. Informacje o kondycji naszej postaci zdobędziemy obserwując jej sylwetkę, bowiem wraz z przyjmowanymi obrażeniami powoli się rozmywa i znika, a jej strój ulega rozdarciom. Oczywiście możemy zregenerować nadwątlone zdrowie wykorzystując punkty aury, które zdobywamy niszcząc napastników. Regeneracja nie jest błyskawiczna i trwa chwilę, a w jej trakcie jesteśmy podatni na kolejne ataki, więc lepiej unikać sytuacji, w których naprawiamy ciało w pobliżu grup oponentów. Aury używamy też do wzmocnienia każdego z dostępnych ataków. Szybko eliminując wrogów i stosując ulepszone umiejętności budujemy komba, które powiększają znacząco pulę pozyskiwanych punktów.

Areny, na których przyjdzie nam walczyć z wrogami różnią się od siebie znacząco, nie tylko rodzajem pomniejszych przeciwników, których na nich spotkamy, ale również wielkością, budową i klimatem. Trafimy więc do wielopiętrowej biblioteki, na kilkupoziomową latającą fortecę, rojące się od przeciwników pole bitwy pod murami miasta, ogrodzony reprezentacyjny plac z fontanną, a także do wielkiej zamkowej komnaty. Po lokacjach poruszamy się wyjątkowo swobodnie i szybko, skaczemy, wykonujemy uniki, możemy nawet bez problemu przemieszczać się po pionowych powierzchniach(!), używać skrzydeł oraz przez dłuższy czas lewitować w powietrzu.

Bohater wyposażony jest w jedną uniwersalną broń - okrywającą jego ramiona pelerynę. Może ona przyjmować różne kształty i wyprowadzać rozmaite rodzaje ataków, pełni także rolę tarczy, chroniącej przed najbardziej groźnymi ciosami. Na samym początku zabawy posiadamy ograniczoną liczbę umiejętności ofensywnych, ale wraz z kolejnymi poziomami i pobitymi bossami nasze możliwości znacząco się poszerzają. Peleryna może więc np. przyjmować formę ogromnych pięści, miecza, lancy, ale potrafi też wyrzucać z siebie serię zabójczych pocisków. Niektóre z jej form przydają się bardziej, a inne mniej w walce z konkretnymi przeciwnikami, występującymi w wielu rodzajach. Są więc nimi np. powolne kolosy, opancerzeni strzelcy, jak i fruwające stwory zbite w duże gromady. Dobranie odpowiedniej formy i przełączanie się pomiędzy nimi będzie więc zupełnie naturalne w czasie zabawy.

Podobnie jak levele, także bossowie różnią się wyglądem, stylem walki i paletą ruchów. Potyczki z nimi zawsze są też kilkuetapowe. Na przykład, strażnik latającej fortecy początkowo dysponuje ogromną bronią i tarczą, kiedy jednak ją zniszczymy unosi się w powietrze i atakuje nas z dystansu. W bibliotece walczymy z wielką czworonożną bestią związaną łańcuchem, który w pewnym momencie zrywa się. Uwolniony potwór skacze wtedy pomiędzy piętrami niszcząc półki z książkami i atakuje nas rozpędzając się, a następnie rzucając w dół z dużej wysokości. Każdy z bossów jest też podatny na jeden z ataków, jeżeli nim dysponujemy i będziemy odpowiednio zręczni możemy wywołać quick time event, dzięki któremu zadamy mu dodatkowe obrażenia.

Przejście jednego poziomu zając może nam od zaledwie kliku do ponad dwudziestu minut. Czas ten zależy w dużej mierze od wprawy i doświadczenia w grach z gatunku. Ostatecznie całą kampanię można skończyć w kilka godzin, biorąc pod uwagę fakt, że do leveli będziemy podchodzić wielokrotnie. Malicious nie jest więc grą na długie zimowe wieczory, ale tytułem przeznaczonym do rozgrywki w krótkich sesjach. Nie znaczy to, że twórcy nie zachęcają do dłuższej zabawy. Jeżeli jesteśmy zdeterminowani, możemy spróbować pobić nasze wyniki w poszczególnych poziomach, które przedstawiane są za pomocą przyznawanych rang w kilku kategoriach, takich jak czas ukończenia, ilość pokonanych przeciwników itd. oraz spróbować zdobyć wyjątkowo trudne srebrne i złote trofea, wymagające niemałych umiejętności.

Oprawa graficzna Malicious, o której nie można nie wspomnieć, stoi na wysokim poziomie. Ilością detali nie dorównuje oczywiście najnowszym wysokobudżetowym produkcjom, ale ma swój własny unikalny styl przywodzący na myśl obrazy wykonane farbami olejnymi lub akwarelami. Pastelowe kolory i ciekawe projekty przeciwników sprawiają, że ma w sobie „to coś”, charakteryzujące niektóre japońskie gry, takie jak El Shaddai: Ascension of the Metatron czy Shadow of the Colossus

Podsumowując. Gra zapewne nie zachwyci wszystkich posiadaczy Playstation 3, ale spodobać powinna się fanom gier akcji oraz osobom lubiącym wyzwania i nie oczekującym długich godziny zabawy. Co więcej, wśród oferty Playstation Store nie znajdziemy podobnego tytułu i pewnie długo to jeszcze się nie zmieni, więc warto nawet z ciekawości zainwestować w grę i przekonać się czy spełnia nasze oczekiwania zwłaszcza, że kosztuje 29 zł.

Plusy:

  • Oryginalna oprawa graficzna, a także projekty poziomów i postaci
  • Szybki i przyjemny system walki
  • Rozgrywka może stanowić wyzwanie

Minusy:

  • Drobne problemy z kamerą
  • W najbardziej intensywnych momentach tytuł lubi lekko zwalniać, a obraz skakać
  • Ostatecznie to "tylko" walki z bossami

Recenzja została napisana na podstawie wersji dostępnej w japońskim PS Store. Z tego co mi wiadomo, europejska edycja poza tłumaczeniem nie wprowadza żadnych istotnych zmian. Co ciekawe, producent zapowiedział już jakiś czas temu, że pracuje nad portem gry na PS Vitę.


Ender
7 lutego 2012 - 20:07