Fallout: Nuka Break - fanowskie arcydzieło - Hermick - 24 kwietnia 2012

Fallout: Nuka Break - fanowskie arcydzieło

Nie jestem fanem internetowych miniseriali. Zapytany, nie potrafiłbym wymienić żadnego tytułu, choć wiem, że istnieją takie, które swoich wiernych fanów liczą w setkach tysięcy, jeśli nie w milionach. Zawsze preferowałem seriale na większym ekranie, bawiące dłużej niż kilka minut, do których można zasiąść z zapasem żywności i spędzić przyjemnie podwójnie sytą godzinę. To się jednak zmieniło w momencie, w którym trafiłem na web-serię pt. Fallout: Nuka Break. I dałem się porwać przygodom Twiga i ferajny.

Wszystko zaczęło się w styczniu 2011 roku. Niejaki Zack Finfrock umieścił w sieci w ramach projektu zaliczeniowego swój film zatytułowany Fallout: Nuka Break – Fan Film, który od tamtej pory miał już ponad 1,8 miliona odwiedzin. Zachęcony sukcesem, Zack szybko zabrał się do dalszej pracy. Wraz z ekipą zmobilizował społeczność fanowską Fallouta i wspólnymi siłami udało im się uzbierać $30,000, które stanowiły budżet pierwszego sezonu 6-odcinkowej miniserii. Jeśli wydaje się to wam skromną sumką, to muszę wam powiedzieć, że zdołali za nią zatrudnić także profesjonalnego aktora Douga Jonesa, znanego głównie ze swoich kreacji hollywoodzkich stworów i dziwadeł (patrz np. Labirynt Fauna lub Hellboy I i II).

Bohaterem serii jest Twig (sam Zack w roli głównej), poczciwy grubasek, który przetrwał nuklearną apokalipsę w krypcie nr 10. Jego ksywka – Gałązka – wcale nie jest prześmiewcza: Twig w rzeczywistości jest chudzielcem… jak na standardy swojego macierzystego Vaulta. W przetrwaniu na pustkowiu pomocną dłonią służą ghoul Ben (Aaron Giles), cyniczny najemnik oraz Scarlett (Tybee Diskin), była niewolnica, którą nasze dzielne chłopaki uwolniły z opresji (choć istnieje alternatywna wersja tego wydarzenia). Nie jest to grupa, którą można nazwać heroiczną, ale też, zgodnie ze słowami z czołówki: „Na pustkowiu nie ma bohaterów, są tylko ci, którzy przetrwali.” Twig z towarzyszami robią właśnie to – próbują przetrwać, wędrują, szukają dóbr na handel na spalonej słońcem pustyni Nowej Republiki Kalifornii, przeżywają swoje przygody, robią sobie wrogów i z nimi walczą. Nasz grubasek ma w tym wszystkim swój osobisty cel: osiągnąć idealną, najdłuższą, najpiękniejszą i najszczęśliwszą… przerwę na Nuka Colę, czyli właśnie tytułową Nuka Break.

Wielkim atutem produkcji jest gra aktorska będąca całkiem na wysokim poziomie, jeśli się weźmie pod uwagę skalę projektu. Główny bohater to typ trochę gapowaty, pozornie slapstickowy, sprawia wrażenie niezdarnego misia. Patrząc na niego na myśl przychodzi od razu Eli Wallace z serialu Stargate Universe. Jednak Twig kilka razy udowadnia, że jest twardszy niż na to wygląda, że pozory mylą, że umiejętności przetrwania w postapokaliptycznym świecie nie są mu obce. Ben z kolei to zimny, cyniczny poszukiwacz przygód, który pamięta jeszcze świat sprzed wojny. Z charakteru, ze sposobu zachowania przypomina trochę Hana Solo (uprzejmie proszę fanów Gwiezdnych Wojen o niekamienowanie mnie... tak mi się po prostu kojarzy, cóż ja poradzę?), ale kilkadziesiąt minut to jeszcze trochę mało, by potwierdzić na 100%, że postać pójdzie tym schematem. Natomiast Scarlett ("Scar" w skrócie) to twarda babka, która z pewnością nie przetrwała tak długo w trudnym świecie ze względu na ładny uśmiech. Potrafi walczyć, potrafi przygadać, potrafi zabijać. Oprócz tego mamy jeszcze kilka innych ciekawych kreacji... ale nie będę zdradzał, sami zobaczycie.

Na uwagę zasługują też scenografia, zdjęcia i efekty specjalne. Zaprezentowany na ekranie świat jest niemal żywcem wyjęty z gier serii Fallout. Mamy zatem tu i ówdzie wraki samochodów, śmieci, złom, rozbite butelki. Krajobraz do głównie wypalona pustynia, czerwone wzgórza i klify, porosłe karłowatą, sucholubną roślinnością równiny. Postacie noszą znane doskonale graczom elementy ubioru, przedmioty, broń. Są raidersi, handlarze, slaverzy, szeryf, małe miasteczka, ruiny autostrady, przerośnięte karaluchy… całkiem sporo jak na miniserial, nie? Do tego trzeba jeszcze dodać bardzo przekonującą, wciągającą i podrasowaną elementami komicznymi fabułę, która sprawiła, że nie mogę się doczekać kontynuacji. Ach, i muzyka! Ta towarzysząca przygodom, jak i ta podczas napisów końcowych - miód dla uszu!

Aktualnie Zack z przyjaciółmi zbierają fundusze właśnie na drugi sezon opowieści na Kickstarterze. Celują w dwukrotność poprzedniego budżetu i jak na razie oscylują w okolicach połowy zamierzonej kwoty. Trzeba bowiem tu wspomnieć, że ani Obsidian ani Bethesda nie mają nic wspólnego z Fallout: Nuka Break. Zresztą sam pomysłodawca, gdzie tylko może zastrzega, iż to wymienione firmy mają wszelkie prawa do wykorzystanych znaków i motywów. I dodaje zaraz: „Proszę, nie pozywajcie nas… my naprawdę nie mamy pieniędzy, słowo."

Hermick
24 kwietnia 2012 - 21:39