DiRT Showdown - powrót do cudzych korzeni? - barth89 - 9 maja 2012

DiRT Showdown - powrót do cudzych korzeni?

Ś.P. Colin McRae przewraca się w grobie. Nie dość, że cała seria DiRT (która od trzeciej części nie jest już sygnowana nazwiskiem tego wielkiego kierowcy rajdowego) zeszła na hamburgery to na dodatek w produkcji, a raczej w tłoczni, jest już totalnie odjechana odnoga pseudo-dziedzica najlepszej, moim zdaniem, gry rajdowej w historii. Dlaczego dziedzic nie jest pełnoprawny? Ponieważ mamy do czynienia z sytuacją, w której majestatyczny, poważny, elegancki i wąsaty ojciec spogląda na swojego śmigającego na desce syna z pofarbowanymi na zielono włosami. I wiecie co? Demo nawet mnie bierze!

Co prawda wersja demonstracyjna gry DiRT Showdown jest przeuboga (zawiera jeden tryb, jeden tor i kilka pojazdów) i grą nie można się nacieszyć, nie wspominając już o jej przetestowaniu, ale daje do myślenia. Dokąd zmierzasz, DiRTcie? Otóż obrany kierunek idzie w parze z oczekiwaniami graczy, może i nawet z niszą na rynku. Gracze są zadowoleni, bo elo-ziom Ken Block (przy całym szacunku dla jego talentu i umiejętności) zostaje odizolowany w spin-offie, jakim jest właśnie DiRT Showdown. Wraz z nim w pudełku z grą znajdą się wszelkie Gymkhany, zabawy w berka, styropianowe ufoludki i inne codemastersowe eksperymenty. Dołóżmy do tego wyścigi po ósemce, demolki na arenach rodem z Destruction Derby, off-roadowe rajdy z udziałem samochodzików buggy (ale też innych, bo oprócz licencjonowanych pojazdów, w grze znajdą się przede wszystkim młotkiem i gwoździem ciosane samochodziki made in garaż, które dodatkowo wyposażone zostały w nitro), a otrzymamy odpowiedź na pytanie, czym jest DiRT Showdown? Czy jest obciachowy? Wydaje mi się, że tak. Czy jest szalony? Bez wątpienia. Czy jest eksperymentem? Jest. Wydawało by się, że to nie może się udać... a jednak! Najnowsza produkcja Codemasters taka właśnie ma być i dowiadujemy się tego z trailerów, zapowiedzi i wypowiedzi deweloperów. W ten sposób żaden gracz nie zostanie oszukany, a mógł poczuć się oszukany, kupując kolejne części DiRTa, które coraz to bardziej oddalały się od rdzenia. Teraz wszystko jest jasne - DiRT Showdown to nieoficjalny spadkobierca takich tytułów, jak wspomniane już przeze mnie Destruction Derby, ale też FlatOut i efekciarska strona poprzednich DiRTów, z którą Showdown zamknie się w pudełku. A co z rajdami? Esencja wpłynie do pudełka z DiRTem 4.

A co z wrażeniami z dema? Demo krótkie, wrażenia nie mogą być więc inne. System zniszczeń i zgnieceń raczej nie różni się od poprzednich części serii, a więc stoją na bardzo wysokim poziomie, co z racji założeń gry jest dalece wskazane. Wydaje mi się natomiast, iż model jazdy jest jeszcze bardziej zręcznościowy, a pamiętajmy, że już wcześniejszym DiRTom daleko było do stania obok symulatora. Wrażenie zrobił na mnie tor (czy raczej jego umiejscowienie w pobliżu mostu Golden Gate), jego otoczenie i skandujący na trybunach kibice. Zarobioną w wyścigach gotówkę możemy przeznaczyć na ulepszenie jednego z pojazdów - sam pomysł mi się podoba, ale jego wykonanie już niezbyt. Trochę szkoda, że Mistrzowie Kodu ograniczyli się jedynie do zapełniających się kwadracików. Miło byłoby wymieniać poszczególne podzespoły i widzieć jakąś graficzną animację, towarzyszącą ulepszeniu. Do grafiki nie mam zastrzeżeń - to wciąż ten sam dobry silnik, który napędza gry Codemasters od ładnych kilku lat.

Czy czekam na Showdown? Może nie jest to tytuł, którego z zapartym tchem wypatruję na sklepowych półkach (tudzież kuriera za oknem), ale na pewno zagram krótko po premierze. Spin-off można deweloperom z Wielkiej Brytanii wybaczyć. Ważne, by gra była prosta, lekka i przyjemna, a, wydaje mi się, spełni swe zadanie. Gracze też będą mogli spr&´bować wyścigów w nieco innym stylu, a zatwardziali fani core'owych rajdówek (w tym i ja) będą mieli chwilę oddechu w oczekiwaniu na stricte rajdowego DiRTa 4. Jeśli po drodze pojawi się GRID 2 to tym lepiej.

barth89
9 maja 2012 - 23:52