Dziewczyna gracz dziewczyną gracza - PatriciusG. - 25 czerwca 2012

Dziewczyna gracz dziewczyną gracza

Przeglądając współczesny internet można natrafić na setki postów na temat kobiet, które grają w gry, albo o tym, jak wspaniale byłoby być z dziewczyną, która nie dość, że nie ma nic przeciwko naszemu hobby to jeszcze dzieli pasję do gier z nami. Ja wielokrotnie słyszałem jak moi znajomi wspominali o tym, że chcieliby tak jak ja grać z własną dziewczyną w gry.

Więc teraz pytanie: Czy związek kobietą-graczem to na pewno dobry pomysł?

To, że kobiety grają już zostało udowodnione wielokrotnie i teraz raczej nikt nie ma wątpliwości, że istnieją przedstawicielki płci pięknej, które też lubią sobie pograć. I to nie tylko w gry przeglądarkowe – mówię o dziewczynach/kobietach, które dorastały zużywając pady do PSX. Sam mam dziewczynę, która gra od lat i to gra dobrze, więc mogę poświadczyć, że taka grupa istnieje. Jak ktoś dalej mi nie wierzy, to wystarczy przeszukać archiwum forum Gry-Online - może nawet uda się dorwać jakieś zdjęcia.

Wiem, że wielu z was już wyrosło z wieku, w którym za przegraną partię obwiniamy wszystko poza naszymi umiejętnościami – głównie pada/myszkę, lagi, monitor i matkę naszego przeciwnika. Mimo to większości bardzo ciężko przychodzi godzenie się z porażką. Powiem więcej – znam nawet ludzi, którzy przez uczciwie przegraną partię w karty potrafią się zdenerwować, wstać i wyjść. Do tego dochodzą ludzie, którzy nie potrafią znieść tego, że ktoś chce im coś doradzić, bo przecież oni wiedzą więcej/grają w to dłużej i ogólnie zaczynali przygodę z tym gatunkiem, kiedy nas jeszcze na świecie nie było. W skrócie – granie ze znajomymi może być męczące.

Więc co jeśli znajdujemy sobie dziewczynę, która jest od nas po prostu lepsza? Nie ważne, czy szybciej się uczy czy ma talent i lepsze predyspozycje, ale zabija o wiele więcej zombie w Left 4 Dead, łapie same „PERFECT!” grając z nami w Dead or Alive, posiada piękną fortecę w Minecrafcie grając na „Hard”, podczas gdy my nie potrafimy obronić lepianki na „Easy”, albo po prostu jest nam smutno, kiedy nasz słaby i marny Male Undead Warlock stoi przy jej idealnym Female Blood Elf Priest.

Mój przyjaciel, dla przykładu, kilka miesięcy temu założył się z moją dziewczyną i przegrał z nią partię w Tekkena. Mimo, że moja dziewczyna nie jest specjalnie wytrenowana w tę grę a on z nikim innym nie miał specjalnych problemów, to zakończył ten pojedynek na deskach. I jestem prawie pewny, że nigdy wygrana ze mną go tak nie podirytowała, jak ta przegrana opisana przed chwilą.

Ale żeby nie było – to działa w obie strony. Co jeśli nasza wybranka lubi grać, ale nie koniecznie przegrywać? Moja była dziewczyna miała z tym niesamowite problemy – za każdym razem, kiedy graliśmy razem i wygrywałem to się na mnie wściekała, ale jak dawałem jej fory i ona to dostrzegła – było jeszcze gorzej. Szybko pojąłem, że najbezpieczniej jest udawać ból głowy, kiedy pytała czy chcę zagrać.

Można zatem dojść do wniosku, że sportowa rywalizacja w związku może być zgubna jeśli któraś ze stron jest zbyt przejęta wynikiem. Do tego dochodzą mniej uporczywe, ale wciąż zauważalne rzeczy, takie jak czekanie na swoją kolej (kiedy granie na podzielonym ekranie nie wchodzi w grę) czy wybór gry (bo Ty chcesz kupić Skyrim a ona wolałaby Assasin’s Creed: Revelations).

Podsumowująć – lepiej mieć dziewczynę, która pozwala nam grać, ale woli się w tym momencie zająć czymś innym, czy raczej taką, która chce pokazać jak to się robi?

PatriciusG.
25 czerwca 2012 - 16:03