Krótko i na temat | XI | Rozmyślacie nad ukończonymi grami? - RazielGP - 6 lipca 2012

Krótko i na temat | XI | Rozmyślacie nad ukończonymi grami?

Podczas zabawy z grą, szczególnie jeśli ta bardzo nam się podoba powstaje więź, która pomaga nam wniknąć do wykreowanego przez twórców świata. Wczuwamy się zatem w daną rolę i następujące z biegiem wydarzeń sytuacje. Przygoda ta wciąga nas bez liku, niczym dobra książka lub film. Przeżywamy przedstawione tam historie i zapoznajemy się z wirtualnymi osobnikami. Jednych zaczynamy wówczas lubić, a drugich wręcz przeciwnie. Co jednak dzieje się w naszej głowie po ukończeniu takiego tytułu? Zapominamy o nim i instalujemy kolejny? A może jednak rozmyślamy nad nim w wolnej chwili? Odpowiedź nie jest wcale prosta, bo wszystko zależy od naszych indywidualnych zachowań oraz samej produkcji.

Zacznijmy może od tego, co powoduje taki stan rzeczy? Na pewno dużą rolę odgrywa tu nasz charakter. Wszystko bowiem zależy od tego, czy należymy do graczy, którzy taśmowo przechodzą gry, bądź bawią się bezfabularnie w trybie multiplayer, czy też do tych, dla których dany produkt odgrywa większe znaczenie, skupiając tym samym naszą uwagę? Każda produkcja stara się odnaleźć w odpowiedniej grupie graczy. Jedni chcą sobie po prostu w szybki sposób odreagować, podczas gdy drudzy wolą poświęcić swojemu ulubieńcowi znacznie więcej czasu. Osobiście zaliczam siebie do grona ludzi lubiących rozmyślać nad daną grą. Lubię analizować różne sytuacje, szczególnie wtedy, gdy producent daje mi do tego znakomite powody. Nic więc dziwnego, że tak bardzo wciągają mnie produkcje z interesującą i często zaskakującą, spójną fabułą. Jest to w moim przypadku klucz do sukcesu, ale klucz bez zamka, bądź bez skrzyni z zamkiem na niewiele się zda. Potrzeba czegoś istotniejszego, tak zwanego ukrytego skarbu. Owym skarbem jest tu niewątpliwie przedstawiony świat, uniwersum, a w nim interesując postacie. Przede wszystkim mam tu na myśli protagonistę, aczkolwiek w tym wypadku nie ma reguły. Liczy się klimat, dialogi, zapierające dech w piersiach lokacje oraz pasująca do wydarzeń muzyka. Dopiero później liczy się przyjemność z grania, tudzież dopracowanie produktu.

Świetnym przykładem będzie tu Assassin's Creed. Wspomniana gra okazała się nie lada zaskoczeniem. Dostaliśmy bowiem od Ubisoftu klimatyczne realia, intrygującą wartwę fabularną, przyjemny dla ucha soundtrack, ciekawych bohaterów oraz przyjemną, dość niespotykaną rozgrywkę. Jednak w każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegdziu, a tą niewątpliwie okazały się powtarzające i z czasem nudne misje poboczne, które trzeba było ukończyć, aby popchnąć do przodu wątek fabularny. W rezultacie otrzymaliśmy schematyczny, z czasem też i nużący produkt. Co zatem sprawiło, że zamiast ziewać przy wykonywaniu tych samych zleceń, zagrywałem się jak małe dziecko? Trzy rzeczy! Klimat, fabuła, postacie! Reszta ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Dlaczego? Spójrzmy chociażby na inne dzieło tego producenta - Far Cry 2. Gracz otrzymał tam do dyspozycji ładną oprawę wizualną, afrykańskie klimaty, przyjemny gameplay i tak dalej, i tak dalej. W sumie mamy tu do czynienia z podobnymi aspektami. W teorii bez wahania powinienem wsiąknąć w niniejszy świat. Tak się jednak nie stało, ponieważ znikomy scenariusz, bezpłciowi bohaterowie oraz brak mięty z mojej strony do przedstawionej tam atmosfery, sprawiły że w żaden sposób nie mogłem odnaleźć się w tym tytule.

No dobrze, ale o co mi dokładniej chodzi? W głównej mierze oto, że dzielę gry na dwie główne grupy. Pierwsza dotyczy takich dzieł, w których odczuwam immersję, podczas gdy w drugiej wręcz przeciwnie. Nie oznacza to jednak, że te są skazane na porażkę, bo gdyby tak było, to nikt nie robiły sieciówek lub "bezmózgich" gier akcji, prawda? W przypadku Call of Duty: Modern Warfare 2 i 3 w żaden sposób nie towarzyszyło mi uczucie immersji. W końcu panuje tam ostra nawalanka, gdzie liczy się tylko i wyłącznie łubudubu oraz wszechobecne skrypty. Co chwilę wcielamy się w kolejnego bezpłciowego bohatera bez twarzy i charakteru. Przez panujący tam chaos nie zżywam się także z ekipą. No bo jak mam się z nimi zżyć, skoro co parę misji jestem w innej? Dlatego też ich nagła śmierć nie wywołuje we mnie absolutnie żadnych emocji.

Co innego jest chociażby w serii Legacy of Kain, bądź w WarCraft III: Reign of Chaos. W tym drugim tytule czułem sie cząstką całego uniwersum. Miewałem w trakcie zmagań wyrzuty sumienia, o których wtajemniczeni powinni wiedzieć, a jeśli nie wiedzą, to podpowiem że chodzi o Arthasa. To było niesamowite. Do dziś nie zapomnę chwil spędzonych przy tym hicie. Ładnie spleciona fabuła, mnóstwo wyrazistych postaci, mocny klimat i świetna muzyka. Czego chcieć więcej? Ponadto owa przygoda do krótkich nie należy, więc jest czas, aby poczuć więź pomiędzy graczem, a grą. Właśnie w takich przypadkach czuję chęć analizowania danego tytułu. W kwestii Legacy of Kain najczęściej rozmyślałem o fabule, bo ta jest nie tylko ciekawa, ale i zagmatwana do granic możliwości. Następnie przypominałem sobie ulubione momenty oraz lokacje, a także nie ukrywałem swojej sympatii do bohaterów przejawiających się w tej serii. Jednak samo rozmyślanie to za mało. Czuję w sobie wewnętrzną potrzebę porozmawiania z innymi ludźmi, którzy często mają odmienne ode mnie zdanie. I to pomimo wspólnego celu takiej dyskusji. A jak omawiana sprawa ma się u was? Liczę na to, że podzielicie się swoimi odczuciami oraz tytułami gier, które poruszyły wasze szare komórki.


Polub Raziela jeśli podoba ci się niniejszy tekst. Z góry dziękuję za klik.

RazielGP
6 lipca 2012 - 15:11