Baśniowa opowieść w wykonaniu Petera Molyneux - recenzja Fable II - Materdea - 27 lipca 2012

Baśniowa opowieść w wykonaniu Petera Molyneux - recenzja Fable II

Materdea ocenia: Fable II
85

Do Fable II przybierałem się jak przysłowiowa sójka za morze – pograłem dwie godziny, odkładałem na tydzień: i tak w kółko. Troszkę pobiegałem, troszkę pozabijałem, troszkę niczego nie zrobiłem – cóż, nie zawsze jest czas. Ale w końcu udało mi się grę skończyć. Powiem krótko: dzieło Lionhead Studios to bardzo fajna produkcja, mająca w sobie tonę uroku i jeszcze więcej wdzięku. Były elementy, które mi się nie podobały, jednak w ogólnym rozrachunku jest OK. A nawet lepiej:


Baśniowo pięknie – plus za:

  • Oprawę audiowizualną. Wydaje się, iż sir Peter Molyneux to nadal dziecko – tylko takie większe. Jego koncept, zamysł, żeby zrobić swoistą baśń w tej branży, gdzie dobro góruje nad złem etc. wydawał się na początku dosyć szalonym. Jednak życie zweryfikowało jego plany i koniec końców otrzymaliśmy świetną serię gier, a druga jej część jest jednym z powodów, dla których warto kupić konsolę Microsoftu.
    O czym to ja… aha. Albion odznacza się ogromną paletą barw. Cały świat zrobił na mnie ogromne wrażenie, a kwintesencją tego była Wyspa Knothole skąpana w śnieżnych zaspach i gęsto prószących  płatkach śniegu. Autentyczna baśń robiła magiczne wrażenie. Momentami potrafiłem się na chwilę zatrzymać, by pooglądać sobie te widoczki, które, dosłownie, zapierały dech w piersiach. A jak się wszystko mieniło i świeciło…
    Zarówno dźwięk wypadł świetnie. Radosne pląsy za chwilę mogą przeciąć pełne grozy i napięcia fragmenty. Co prawda tytuł w żadnym stopniu nie jest straszy, ani nie chce na siłę nim być – agresywniejszy podkład muzyczny użyto do podkreślenia ważnej chwili w danym momencie, albo by nadać nastroju ciemniejszym i mroczniejszym (w fable’owskiej definicji, rzecz jasna) lokacjom.
  • Fabułę. Dziwne, nieprawdaż? Przewidywalna, sztampowa, płytka – idealnie pasująca do całej układanki! Nie wyobrażam sobie, aby ktoś napisał scenariusz pełen zwrotów akcji, poruszających scen i dramatycznych momentów. Historia przedstawiona w Fable II została nakreślona zgodnie z kanonami panującymi w tym gatunku – sporo zręcznie ukrytego patosu, ostatecznie dobro pokonuje zło, nastaje lepszy porządek świata etc..
  • Mechanizm walki. Tutaj także postawiłem na pewien rodzaj paradoksu – mnóstwo osób narzeka na ten aspekt, a dzieło Lionhead Studios z definicji wydaje się produkcją stworzoną na pograniczy hardcore’owej i casualowej gierki, toteż uważam, że zaimplementowanie do niej niesamowicie trudnego i złożonego systemu pokonywania rywali całkowicie mijałoby się z celem. Jego działanie jest banalnie proste, likwidowanie przeciwników przychodzi z ogromną łatwością.
  • „Simsopodobną” otoczkę. Już w „jedynce” wystąpiły tego typu elementy, a „dwójka” tylko je rozwinęła i udoskonaliła. Finalnie otrzymaliśmy możliwość kupowania nieruchomości, ich meblowania (w grę wchodzą sklepy, a więc i także podnoszenie/obniżanie cen towarów), co automatycznie przekłada się na większą wartość domostwa; posiadanie psa, który potrafi robić sztuczki wszelakie; tworzenie makijażu; zmienianie ciuchów – te podnosiły lub obniżały niektóre współczynniki naszej postaci; seks, posiadanie dzieci; wychodzenie za mąż/żenienie się (tak, można stworzyć swojego własnego homo); praca (nieobowiązkowa).

„Zgon” i utrata punktów doświadczenia – minus za:

  • Kulejącą kamera. Niekiedy potrafiła spłatać nam figla w postać dziwnego kręcenia się, zablokowania itd., szczególnie w ciasnych miejscach jak np. przejścia w jaskini.
  • Brak roboty po skończeniu gry. Gdy już ukończymy główny wątek fabularny, program pozwala na nieskończone przemierzanie Albionu wzdłuż i wszerz. Niby fajna sprawa, ale na dłuższą metę bardzo nużąca – pozornie jest całkiem sporo dodatkowych aktywności, aczkolwiek mało który gracz zechce cokolwiek jeszcze robić.
  • Mało zróżnicowane uzbrojenie. Niestety, przez banalnie prostą walkę i niemożność zginięcia (kiedy skończą nam się fiolki uzdrowienia oraz wskrzeszenia zostajemy znokautowani i tracimy daną ilość punktów doświadczenia – i tak do wygrania walki), a do komfortowej zabawy wystarczy nam średniej klasy miecz oraz podobny pistolet lub kusza (możliwość korzystania z broni palnej to jedna z większych nowości względem poprzedniczki). Wątpię, czy komukolwiek zechce się szukać jakiegoś lepszego uzbrojenia, nie mówiąc już o legendarnym rodzaju.
  • Bossowie? A skąd. Wielka, dostojna opowieść o pokonaniu wielkiego Luciena, a z „trudniejszych” (deweloperzy powinni się poważnie zastanowić nad wydaniem specjalnego słownika w oparciu o serię Fable) oponentów zostaje tylko troll i bunshee? Zawiodłem się, ponieważ spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Może nie japońskiego rozmachu i fikuśnych, przekombinowanych szefów poziomów, ale troszkę lepszego ich zaprojektowania oraz, przede wszystkim, większej różnorodności.
  • Czas potrzebny do ukończenia produkcji. Co tu ukrywać – Fable II to dość krótka gra. Jeśli ktoś faktycznie chciałby na siłę i jak najszybciej skończyć główny wątek, to myślę, że uwinąłby się w 6-7 godzin. Ja starałem się wykonywać większość pobocznych questów, penetrowałem Albion w poszukiwaniu… właściwie to nie wiem. Mniejsza – mi przejście tytułu zajęło 28 godzin (o ile Raptr nie kłamie).

Słowo na koniec: Fable II nie trzeba lubić, bo i nie każdemu przypadnie do gustu. Mi się podobało, a więc nota końcowa jest adekwatna do odczuć towarzyszących finałowej scenie. Mimo kilku niedoskonałości, uważam, iż dzieło Lionhead Studios zasłużyło na taką ocenę. Gra to przede wszystkim przyjemny gameplay – nie trzeba być hardcore’owcem, by świetnie bawić się i cieszyć zabawą z „dwójką”. Można wejść na 15 minut, pobawić się, dorobić trochę grosza w pracy i zaraz wyjść. Myślę, że śmiało mogę ją wszystkim polecić!

Materdea
27 lipca 2012 - 20:14