Avril Lavigne śpiewa też po mandaryńsku - Brucevsky - 6 sierpnia 2012

Avril Lavigne śpiewa też po mandaryńsku

Avril Lavigne śpiewa też po mandaryńsku. W każdym razie w tym niezbyt popularnym na świecie języku śpiewa refren swojej piosenki „Girlfriend”, o czym może przekonać się każdy posiadacz Burnout Dominator. Zresztą, Avril śpiewa tam też tą samą piosenkę w pięciu innych językach, m.in. po hiszpańsku i japońsku. I o tym wszystkim też dowie się każdy posiadacz wspomnianej produkcji.

Tym sprytnym sposobem autorzy i wydawca poszerzyli nieco liczbę utworów w ścieżce dźwiękowej, która po kilku godzinach zabawy nadal wydaje mnie się za krótka. To już nie pierwsza produkcja sygnowana przez amerykański koncern, w której EA Trax jest zdecydowanie za mały. Zawsze w tym momencie jako przykład podawał będę nieszczęsne NBA Street V3 i trzynaście utworów udających ścieżkę dźwiękową. Nie potrzeba tam więcej niż czterdzieści minut zabawy, aby zacząć się irytować powtarzającymi się melodiami w menu i podczas meczów.

Dominator aż tak bardzo nie cierpi na tę dolegliwość, ale i tak zawodzi. Dziwi mnie to tym bardziej, że przecież nikt nie kazał EA inwestować w popularne grupy i równie dobrze mogliby oni zaproponować współpracę kilku bardziej garażowym artystom, aby poszerzyć nieco soundtrack. W końcu w takich tytułach, jak gry wyścigowe czy niektóre sportówki słabość ścieżki dźwiękowej wychwycić dość łatwo, a bywa ona wtedy poważną wadą.

O ile bowiem jeszcze w grach RPG, czy przygodowych o muzyce można „zapomnieć” z powodu skupienia się na wydarzeniach na ekranie, o tyle w Burnoucie to niemożliwe. Zawsze bowiem gracz usłyszy daną melodię przy starcie zawodów, w menu lub po dzwonie w betonowy słup tunelu. Fakt, że co osiem minut towarzyszy temu wokal Avril jest po pewnym czasie nieco irytujący.

Źródło: forums.forzamotorsport.net

To też sprawia, że zaczym sądzić, iż Dominator na PSP jest starym dobrym Burnoutem, ale nie nadaje się na dłuższe posiedzenia. Nie wiem jak to się stało, ale przy trzeciej odsłonie na PS2 spędziłem kilkadziesiąt godzin i do końca czerpałem z tego ogromną frajdę, tutaj jednak jestem już znużony. Mam kilka teorii dlaczego tak się dzieje, a wśród głównych podejrzanych stawiam małą liczbę tras, tylko czterech przeciwników na torze (mało jest przez to kolizji i ulicznej walki), krótki soundtrack i schrzaniony pomysł na menu, w którym po prostu przesuwamy się po pasku i podejmujemy kolejne wyzwania. Czemu porzucony został koncept z trzeciej odsłony z satelitarnymi ujęciami miasta i trasy kolejnego przejazdu?

Jakiś mały ten Burnout na tym ekraniku PSP. Zastanawiam się tylko, czy czasem równie słabo, w porównaniu do poprzednich odsłon, nie wygląda to też na PS2. To by tłumaczyło dlaczego ostatnio o kontynuacji nie słychać, a Criterion jakoś odcinało się od tej produkcji. Może i rzeczywiście potencjał tej serii się wyczerpuje?

Ranking gier na PSP:
GTA: Chinatown Wars 88%*
Burnout Dominator 81%
Metal Gear Acid 71%*
Armored Core: Formula Front 51%*
Pursuit Force 29%*
* - ostateczna ocena gry

Brucevsky
6 sierpnia 2012 - 16:56