Tutorial na dobry początek - Whiteman - 13 sierpnia 2012

Tutorial na dobry początek

Lekkość pióra i celność słowa. Atrybuty o tyle niezwykle pożądane, co początkowo wyjątkowo nieuchwytni towarzysze przy przelewaniu myśli przez klawiaturę. A zwłaszcza wtedy kiedy próbujesz w sposób zwięzły i niezbyt pompatyczny (damn!) przedstawić swoją osobę szerszemu gronu odbiorców. A wtedy jedynym ratunkiem może okazać się mądrość byłego premiera, według którego początek w wykonaniu mężczyzny nie jest aż tak istotny.

Gameplay.pl już od dość długiego czasu gości w moich zakładkach i w zasadzie jest stałym punktem codziennych, sieciowych wojaży. Magnesem okazała się przede wszystkim tematyka, połączona z ciekawą, przejrzystą formą. Blog stanowi poniekąd powrót do właściwego pisania. Początki to głównie amatorskie zabiegi wokół strony poświęconej firmie hydraulika, zaś właściwą, satysfakcjonującą przygodą z internetowym dziennikarstwem był zin (nieistniejący już w tej formie) – Playback.pl.

Nie ma w tym nic odkrywczego, w każdym razie elektroniczna rozrywka stanowi dla mnie nieodłączny element codzienności. Począwszy od czasów, kiedy odpowiednim wyposażeniem rodzimego salonu był odtwarzacz VHS do spółki ze SNES-em. Względem upodobań co do gatunków, jestem raczej wszystkożernym konsumentem, bez wskazania na ten jeden konkretny. Lwią część godzin pochłania na przemian: windowanie statystyk w erpegach z multiplayerowymi potyczkami w Fifie czy Killzone. Platforma jest nieistotna, jednak idąc za twierdzeniem „jesteś tym, co kupujesz”, posiadany sprzęt określa mnie raczej jako wyznawcę japońskich koncernów.

Kraj Kwitnącej Wiśni leży także w kręgu moich zainteresowań, wyłączając jednak filtr gier video, a mając głównie na uwadze kulturę i język. Ten ostatni spędza mi sen z powiek, gdyż postawiłem sobie ambitny cel przyswojenia japońskich sylabariuszy. Ponadto wspomniany wyżej krąg wypełnia: współczesne i nieco zamierzchłe dzieła kinematografii, sport (F1 oraz zgodnie z narodowym standardem - piłka nożna) i literatura (z nastawieniem na reportaż). Blog będzie więc wypadkową powyższych, z nastawieniem na „wirtualny” aspekt rzeczywistości.

Nie zabierając już więcej Twojego czasu, a jednocześnie parafrazując słowa naczelnego złoczyńcy ostatnich tygodni: You have my permission to read!

Whiteman
13 sierpnia 2012 - 18:27