'Gracz' - to brzmi dumnie? - Red - 22 sierpnia 2012

"Gracz" - to brzmi dumnie?

Marzenie każdego gracza?

Gracz - to brzmi dumnie? Niestety nie dla wszystkich i nie zawsze. Tylko zastanawiam się dlaczego? Bo czy gry wideo, to nie hobby jak każde inne? Czy naprawdę należy w pewnym momencie odwiesić mysz/pada na kołku i zająć się czymś, co wydaje się bardziej dorosłe, poważne i odpowiednie do obecnego wieku?

Czy zawsze musimy zmieniać swe nawyki i upodobania? O czym myślę? O nas, graczach, a właściwie o czasie, z którego biegiem zatracamy gdzieś zainteresowanie grami! Natłok obowiązków spycha nasze wielkie hobby gdzieś dalej, za obowiązki stające się priorytetami. Wraz z kolejnymi miesiącami na naszym koncie pojawia się więcej zaległości growych, a te już nie bawią jak kiedyś. Ponoć…

Dlaczego o tym piszę? Spotkałem ostatnio dawnego znajomego, z którym niejeden komputer zbudowałem - no wiecie, taki kolega, co to zawsze miał najnowsze tytuły, najlepszy sprzęt a gry były jego największą miłością. Skoczyliśmy na piwo, by powspominać troszkę stare, dobre czasy. Rozmawialiśmy w zasadzie o niczym, ot, takie gadanie przy kuflu. W tej całej paplaninie bez ładu i składu w końcu padło zadane przeze mnie jakże kluczowe pytanie: "kolego drogi, a w co teraz grasz?" (jednocześnie sam przypominając sobie tytuły, przy jakich ostatnio zarywałem noce). Ku mojemu zdziwieniu odpowiedź, jaką otrzymałem, była zgoła inna od tej, której oczekiwałem: "No coś Ty! Ja to już z tego wyrosłem!". Nagle poczułem się jak jakiś dziwak nadal tkwiący w nastoletnim świecie...

Sam na sam z padem...

Paplanina przy kufrze nakłoniła mnie do rozmyślań na temat czasu i zmiany nawyków ludzkich. Oczywistym jest, że z pewnych rzeczy wyrastamy, że gnający do przodu zegar zmienia nasze upodobania, gusty. To pewne. Lecz czy zawsze musi być tak, że wraz z rozpoczęciem pracy, studiów czy znalezieniem miłości życia powinniśmy diametralnie zmienić swoje pasje? Jasne, tu "czas" jest słowem kluczem -  a w zasadzie jego brak - niemniej nie wierzę w to, aby nie dało się znaleźć jakiejś wolnej chwilki na grę. Oczywiście tylko ci najbardziej wytrwali nawet po latach pozostają hardcorowcami, Prawdziwymi Graczami, ale żeby w ogóle porzucić ten bardzo przyjemny nawyk z młodości? Nie, przyczyna musi być inna! I wiecie co? Jest! Co więcej (cytując klasyka): "to oczywista oczywistość". Po prostu w naszym kraju nie do końca wypada grać. A już z całą pewnością nie wypada się tym chwalić.] Będąc w określonym środowisku należy zachowywać się w jakiś konkretny sposób, a ciężko jest być graczem, kiedy cała reszta ludzi, jaką się otaczasz, patrzy na ciebie jak na wariata. Co się stało z tymi czasami, w których mogłem zapytać w gronie znajomych o poziom ich postaci bez wyśmiania? Powiecie: dorosłe życie, nowe obowiązki i partner u boku to priorytety o wiele wyższe aniżeli mecz w Battlefieldzie 3 - i oczywiście ja się z tym zgodzę, ale przecież można te rzeczy pogodzić. Problem w tym, że nawet jeśli będziemy mieli szczęście i znajdziemy kobietę, która rozumie pasję gracza lub, co więcej, (alleluja!) ją podzieli, to i tak w naszym kraju jako fan elektronicznej rozgrywki będziemy traktowani jak dewiant.

Nasza przyszłość?

I tu dochodzimy do "klu" sprawy - dlaczego w Polsce w stu procentach aprobuje się oglądanie filmów, słuchanie muzyki (no może z wyjątkiem metalu...) czy czytanie książek, a w grach komputerowych widzi się uosobienie szatana - no dobrze, może troszkę przesadziłem, choć pewna niechęć do tego hobby jest wyczuwalna. Dlaczego? Bo granie szkodzi zdrowiu? Niekoniecznie - siedzenie przed konsolą czy monitorem można z czystym sumieniem porównać z oglądaniem telewizji. Bo gry tworzą psychopatów? Dewiacje są wszędzie, tak samo jak uzależnienia - bo czy Chopin nie był uzależniony od gry na fortepianie? Niestety bardzo ciężko jest pojąć, że gry komputerowe to takie samo hobby jak zbieranie znaczków, tylko bardziej intensywne. To interaktywna przygoda łącząca w sobie najlepsze cechy książek i filmów. Spektakl, w którym nie jesteś biernym obserwatorem, a sam w nich uczestniczysz, tworząc je według własnego uznania. Niestety tolerancyjność i brak zrozumienia oraz zaściankowe, szablonowe myślenie to cecha charakterystyczna wielu z nas - nad czym ubolewam na co dzień. Oczywiście wyjątki się zdarzają. Ba! Nasze pokolenie jest już trochę inne (a przynajmniej mam taką nadzieję), ale z żalem przyznaję, że nawet ci młodzi duchem i ciałem ulegają presji otoczenia, dostosowując się do ludzi, z jakimi żyją (patrz - mój znajomy). 

Czy to się kiedyś zmieni? Z całą pewnością. Niestety nim ludzie zaczną postrzegać naszą pasję pozytywnie, potrzeba lat. Kto wie, być może za jakiś czas rodzice będą grali po nocach w MMO, a dziadkowie zapomną o lekach przez rozwałkę w Halo? Niemniej nim do tego dojdzie, my, gracze, musimy trzymać się w swoim gronie. Niczym bohaterowie z ekranów monitora jesteśmy zmuszeni ukrywać się przed światem. Wiem ,wiem demonizuję trochę, ale fakty pozostają faktami - tak naprawdę jedyne, co możemy zrobić, to rozmawiać na forach i tworzyć społeczności. Miejsca, w których znów poczujemy się jak nastolatek, mogący bez przeszkód gadać o grach. No i na Boga, nie porzucajmy naszych pasji ze względu na presję nowego otoczenia! Bo kto inny jak nie my zmieni tę patową sytuację?

Red
22 sierpnia 2012 - 15:11