With Us Until You're Dead - Archive w nowej odsłonie - Klaudyna - 27 sierpnia 2012

With Us Until You're Dead - Archive w nowej odsłonie

Na With Us Until You're Dead czekałam z wielką niecierpliwością. W zasadzie jest to najbardziej wyczekiwana przeze mnie płyta tego roku. Miło mi oznajmić, że i tym razem Archive nie zawodzi! Na krążku silną reprezentację instrumentalną wspierają wokalnie: kobieco i silnie Maria Q,  męsko Dave Pen, męsko i genialnie Pollard Berrier, nieco mrocznie i miejscami zachrypnięcie Holly Martin – nowy nabytek kolektywu.

With Us Until You're Dead zawiera 12 utworów, które miałam już przyjemność wysłuchać. Archive udostępniło cały album do posłuchania w aplikacji Deezer na tydzień przed premierą. Jest to niewątpliwie miły gest w kierunku przebierających z niecierpliwości nogami fanów. Co można rzec o nowej płycie? Cechą wspólną dla całego albumu jest bardzo wyraźny beat. Muzycy pokazali, jak wiele można stworzyć wokół jednego podobnego dla większości utworów rytmu oraz udowodnili, że nie każda piosenka musi w związku z tym brzmieć tak samo. Poza tym przejścia utworów są dopracowane w najmniejszym szczególe – jeden utwór płynnie przechodzi w kolejny. Widać, że koncept jest tu bardzo spójny.

Album otwiera Wiped Out głosem Pollarda Berriera. Archive są mistrzami w budowaniu nastroju. Tym razem nie potrzebowali ku temu kilkunastu minut, a zaledwie kliku. W zasadzie Wiped Out jest wokalnym popisem możliwości Berriera przy akompaniamencie lirycznej muzyki, która to z czasem trwania utworu zmienia zupełnie swój charakter na bardziej surowy, pozbawiony sentymentalnych ozdobników. Drugi numer z kolei należy do Dave'a Pena. Przez Interlace przewija się ciekawy elektroniczny motyw, który bardzo mocno kojarzy mi się z muzyką z TRONa. Nie wiem dlaczego, lecz mam wrażenie, że w tym utworze słyszymy „typowego” Dave'a. Fani wokalisty z pewnością będą zadowoleni. Następnie przechwytuje nas ponownie Pollard w łapiącej za serce piosence o miłości Stick Me In My Heart, bo w końcu „love is everything”. Ładne to, zgrabne i tak jakoś ujmuje... Lecz długo ten miłosny nastrój nie potrwa, bo kolejnym utworem na liście jest Conflict – jeden z moich faworytów! Połamany rytm przenika się ze smyczkami. Z jednej strony chaos, z drugiej harmonia. Z jednej strony brudny beat, z drugiej czyste dźwięki. Niewątpliwie muzycznie mamy do czynienia z obiema stronami... konfliktu. Do tego dochodzi wokal Dave’a, a raczej melodyjna sylabizacja. Czysta rozkosz.

Numer piąty części publiczności z pewnością jest już znany. Już w czerwcu można było podziwiać utwór z nowicjuszką Holly Martin – Violently – mocno elektroniczny, mroczny, wręcz niepokojący i cholernie dobry. Trafiony wybór piosenki, która zwiastuje nadejście płyty. Rozbudza ciekawość i sprawia, że człowiek pragnie więcej. Teledysk utrzymany w podobnym klimacie tylko potęguje doznania. Z resztą... sami zobaczcie, sami posłuchajcie.

Po wulkanie emocjonalnym trzeba się wyciszyć, więc Calm Now. Przychodzi ukojenie, zwalniamy... tu gdzieś skrzypce, tam pianinko, ktoś coś szepcze... dotarliśmy do połowy płyty. W Silent w towarzystwie smyczków powitamy Marię Q. I docieramy w ten sposób do utworu, który dostarcza mi wiele radości. Można to nazwać Pollardowym wykopem. Twisting wybucha uśpioną energią, Pollard zaś głosu nie oszczędza, oj nie. Aż człowiek chciałby pokrzyczeć razem z nim, gdyby nie świadomość, że nie będzie to brzmiało tak dobrze. Albo chociaż poskakać, poczuć tę moc całym ciałem. Po tym istnym szaleństwie, muzycznej ekstazie ponownie przychodzi kobiecy, budujący nastrój głos Marii Q. Things Going Down to taka wokalno-muzyczna zabawa (właśnie sobie zdaję sprawę, jak trudno pisze się o tym, co się słyszy...). Gdy wokalnie dzieje się niewiele, muzycznie również. Gdy głos rośnie w siłę – muzyka również. W zasadzie to taki jawny romans tych dwóch, jedno dostosowuje się do drugiego, igrają ze sobą, drażnią się, lecz i tak widać zgodę.

Pod dziesiątką znajdziemy Hatchet. Szczerze mówiąc, nieco obawiałam się nowego głosu w Archive, jednak Holly daje się poznać z bardzo dobrej strony. Hatchet ponoć (sama nie doświadczyłam) można usłyszeć w radiu... i dobrze! Bo to utwór, który sprawia, że chce się żyć – czyt. mój kolejny ulubieniec. Mimo iż usłyszymy Holly tylko w dwóch kompozycjach, pokładam wielkie nadzieje, że jej współpraca z Archive doczeka się kolejnych realizacji. Dziewczyna jest niesamowita.

Powoli kończymy. Damage, najdłuższy utwór na płycie, kojarzy się  z wcześniejszymi dokonaniami grupy. Trochę tu chórków, trochę Pollarda. Przez pierwszą połowę nieco monotonnie, by w drugiej przyspieszyć, ożywić, wprawić machinę w ruch. Zaś numer zamykający płytę na tę chwilę wydaje mi się najsłabszy. Rise po prostu mnie nie porywa i zupełnie nie zapada w pamięć. Lecz jak to z muzyką bywa – całkiem możliwe, że odkryję ten utwór przy zupełnie innej okazji, w zupełnie odmiennym nastroju i okrzyknę go moim numerem jeden. Nadzieją również napawa fakt, że w specjalnym wydaniu With Us Until You're Dead do płyty zostaną dołożone jeszcze dwa bonusowe utwory – być może to zmieni wrażenie końcówki albumu.

Próbowałam najlepiej, jak potrafię oddać, jak słyszę tę płytę. Subiektywna sprawa i nie taka prosta, jak mogłoby się wydawać. Mam nadzieję, że ktoś będzie miał ochotę skonfrontować się z moimi odczuciami. Posłuchać, sprawdzić, może i pokochać With Us Until You're Dead (swoją drogą, tytuł płyty jest prześwietny). Na koniec wrzucam filmik, gdzie widać, jak Archive się bawiło, nagrywając materiał.

With Us Untlil You're Dead

1.Wiped Out    (6:20)
2.Interlace    (4:43)
3.Stick Me In My Heart    (3:57)
4.Conflict    (5:02)
5.Violently    (6:14)
6.Calm Now    (3:54)
7.Silent    (5:39)
8.Twisting    (4:02)
9.Things Going Down    (1:52)
10.Hatchet    (4:16)
11.Damage    (6:46)
12.Rise    (2:47)

Klaudyna
27 sierpnia 2012 - 11:03