Batman: Earth One (2012) - recenzja powieści graficznej - TommiK - 6 października 2012

Batman: Earth One (2012) - recenzja powieści graficznej

Historię Batmana zna każdy. Nie trzeba być ekspertem w temacie, by wiedzieć, że po drugiej stronie maski Mrocznego Rycerza kryje się Bruce Wayne - miliarder i filantrop, który jako dziecko tragicznie stracił oboje rodziców, by po latach przywdziać kostium i jako Człowiek-Nietoperz zwalczać zło w rodzimej metropolii Gotham City. Jego sprzymierzeńcy to przede wszystkim Alfred, wierny lokaj pomagający leczyć rany, oraz komisarz Gordon, jeden z niewielu przedstawicieli policji szczerze wierny etosowi swej profesji. Największymi przeszkodami na drodze do zaprowadzenia pokoju w mieście są Joker, Pingwin, Dwie-Twarze... itd., itp., etc.

Tę historię opowiedziano nam już wiele razy. Nieważne, czy narratorem był Miller, Burton czy Nolan - treść tych opowieści różniła się tak naprawdę drobiazgami. Po olbrzymich sukcesach historii początków Batmana w postaci powieści graficznej Year One i filmów z 1989 i 2005 roku wydawać by się mogło, że tak ma już być przedstawiany origin Mrocznego Rycerza - choć genialny i trafiający do osób stroniących od komiksu, to jednak powtarzający się w każdej kolejnej interpretacji. Podejmowane co prawda były próby wywrócenia tego świata do góry nogami, ale raczej można traktować je jako ciekawostki, tak jak historię, w której to mały Bruce zginął, w skutek czego jego ojciec został Batmanem, a matka - Jokerem.

Okazuje się jednak, że historia "narodzin" Człowieka-Nietoperza może zostać przedstawiona odbiegając mocno od kanonu przy jednoczesnym pozostaniu mu wiernym. Dowód na to miał premierę w lipcu br. i nosi tytuł Batman: Earth One. Zawierająca 148 stron powieść graficzna jest drugą po Superman: Earth One pozycją w serii rozpoczętej dwa lata temu przez DC Comics i mającej na celu odświeżenie głównych bohaterów tego wydawnictwa. Dzieło stworzone przez duet Geoff Johns i Gary Frank spotkało się z doskonałymi ocenami krytyków i można spokojnie przyznać, że jest dla dzisiejszej epoki tym, czym dla schyłku ubiegłego wieku był wspomniany już Year One Franka Millera.

Earth One to przede wszystkim ingerencja w kluczowe postaci. Okoliczności pozostały te same: rodzice Bruce'a zostali zastrzeleni po wizycie w kinie, a Gotham City jest tym samym parszywym miejscem znanym od lat. Diametralnie inna jednak jest relacja między Waynem a Alfredem, Batman i Gordon są dalecy od przyjaźni, Lucius Fox jest młodym chłopaczkiem bez sukcesów, a Harvey Bullock to były gwiazdor Hollywood. Nie ma tu Batmobilu, z kolei Nietoperz mimo najlepszych chęci ma problemy nawet ze skakaniem po budynkach. Zmian i zaskakujących momentów jest sporo - prowadzą one jednakże do coraz większego wciągnięcia czytelnika w opowieść, budując ciekawość splatając się w niespodziewaną, acz spójną całość.

Zapowiedź zmian obecna jest zresztą już na okładce. Pomijając filmy, w komiksach, gracz i serialach animowanych w przytłaczającej większości przypadków nie widzimy oczu Batmana - tutaj jednak autorzy postanowili je odsłonić, wskazując na główny motyw tej historii, jakim jest jeszcze głębsze uczłowiecznienie tego bohatera. Mało jest opowieści tak dobitnie i szczerze pokazujących, że pod maską kryje się zwykły, zagubiony człowiek.


Kliknij łapkę i obserwuj mój fanpage na Facebooku:

TommiK
6 października 2012 - 20:43