Dredd 3D – kino akcji z elementami science fiction w starym stylu - Piotr Burakowski - 13 października 2012

Dredd 3D – kino akcji z elementami science fiction w starym stylu

„Dredd 3D” jest powrotem do klasycznego kina akcji z elementami science fiction – dosłownego i prostego. Wszyscy oczekujący filmu w staroszkolnym stylu pełnego przemocy na pewno się nie zawiodą.

Zaskakuje sama prostota scenariusza. W futurystycznym i szarym mieście pełnym anarchii pieczę nad prawem sprawują Sędziowie. Jednym z nich jest Dredd – zimny, bezwzględny i niezwykle skuteczny zawodowiec trzymający się wyznaczonych zasad. Kiedy razem z nową rekrutką rusza na pozornie prostą akcję, szybko okazuje się, że oboje są zmuszeni do stawienia czoła licznemu gangowi okrutnej Ma-My.

Film zasadniczo ogranicza się do tego, że protagonista z towarzyszką stopniowo likwidują kolejnych wrogów. Oferuje on dzięki temu niemal nieprzerwaną i spójną akcję bez większych scenariuszowych niespodzianek. Poza tym produkcję cechuje surowy charakter – Mega-City One jest brzydkie i przygnębiające. Reżyserowi, Pete'owi Travisowi, udało się stworzenie przekonującej wizji upadłego miasta.

Tym samym „Dredd 3D” nie jest tak ciekawy fabularnie i przyjemny jak przykładowo Nolanowski „Batman”. Opiera się bowiem na naprawdę prostej historii i ponurej atmosferze. Dlatego dla niejednego odbiorcy fabuła będzie po prostu za mało skomplikowana, a klimat zbyt ciężki. Zwłaszcza, że w filmie występuje sporo krwawych scen i nie ma tu mowy o dystansie znanym chociażby z dzieł Quentina Tarantino.

Produkcja Travisa to kino o przygnębiającym klimacie pełne starć i brutalności. Nie zachwyci nikogo ani wielowątkową fabułą, ani wielowymiarowymi postaciami, bo brakuje w niej i jednego, i drugiego. Mamy za to ostre walki zawierające bezkompromisowo ukazaną przemoc oraz przytłaczającą specyfikę. Jeśli nie oczekujemy niczego więcej, to „Dredd 3D” zapewni nam rozrywkę.

Autora znajdziecie na Twitterze, gdzie dzieli się przede wszystkim swoimi poglądami i ciekawostkami dotyczącymi kina.

Piotr Burakowski
13 października 2012 - 14:24