Co łączy Gears of War: Judgment i serial 'Przyjaciele'? - czort - 16 października 2012

Co łączy Gears of War: Judgment i serial "Przyjaciele"?

Na pozór dwa odległe bieguny, ale "gra o Pudzianach" i serial o grupce przyjaciół z Nowego Jorku mają ze sobą dużo wspólnego.

Można chyba bezpiecznie założyć, że każdy widział choć jeden odcinek „Przyjaciół”. Serial zdobył niesamowitą popularność, trafił do każdego zakątka naszej planety i przyniósł aktorom sławę oraz fortunę.  Wszystko co dobre musi się jednak kiedyś skończyć. Po 10 sezonach zakończono emisję. Trzeba było pożegnać się z Chandlerem, Rossem, Monicą, Rachel i Phoebe.

Kogoś brakuje, prawda?

Dziesięć lat życia w skórze jednej postaci to długo. Większość obsady miała dość, a ogromne pieniądze dawały komfort pozwalający poszukać kolejnych aktorskich wyzwań. Łatwo zrozumieć motywację aktorów, którzy zakończyli przygodę z „Przyjaciółmi”. Równie łatwo zrozumieć ludzi na górze, którzy nie chcieli rezygnować z bajońskich sum i milionów telewidzów, które zapewniał co tydzień nowy odcinek.

Ktoś wpadł na genialny pomysł „zróbmy oddzielny serial z jednym z przyjaciół!” Nie wiadomo, czy wybrano go celowo, czy Matt LeBlanc był najbardziej łasy na łatwą wypłatę, ale padło na granego przez niego Joeya. W „Przyjaciołach” to właśnie nierozgarnięty (by nie powiedzieć przygłupi) przystojniak o wielkim sercu był jednym z faworytów publiczności (osobiście wolę Chandlera).

W każdym odcinku "Przyjaciół" Joey dostawał przynajmniej jedną scenę, w której błyszczał i doprowadzał publiczność do łez. Niestety to, co sprawdzało się w małych dawkach nie zdało egzaminu jako główny motor napędowy całego serialu. „Joey” , bo taki nieskomplikowany tytuł nosił, doczekał się dwóch sezonów, ale zdjęto go z anteny przed emisją sześciu ostatnich odcinków drugiej serii.

Sprawdziła się znana od dawien dawna hollywoodzka zasada, że „comic relief” nie może grać głównych skrzypiec. „Comic relief” to termin oznaczający błazna - najzabawniejszą lub czasami jedyną zabawną postać, która ratuje dzieło przed uderzaniem w zbyt poważne tony.

No dobra, co to ma wspólnego z Gears of War: Judgment?

W serii Gears of War rolę „comic relief” pełnił Damon Baird – dowcipny, ironizujący, przypakowany blondynek, który operuje sarkazmem niemal lepiej, niż angielskim. W najnowszym Gears of War to właśnie on dostał główną rolę. Czujecie do czego zmierzam?

Nie chcę oceniać żadnych innych aspektów gry. Wszyscy wiemy, czego się spodziewać po GoW. Pierwsza liga strzelanek, można niemal zawsze łykać w ciemno. Pewnie podobnie będzie i teraz. Albo i nie.

Nieważne.

Obawiam się jedynie, że Baird jako protagonista może stać się denerwujący. Wszyscy lubimy się pośmiać, ale co za dużo, to i świnia nie zje. Gry Epic nigdy nie były fabularnym Mount Everest, ale mogliśmy liczyć na fajny klimat, dających się lubić bohaterów (Fenix jako główny badass to strzał w dziesiątkę) i galopującą akcję. Nie będzie tak fajnie, gdy okaże się, że po godzinie mamy serdecznie dość bohatera.

czort
16 października 2012 - 19:00