Gracz darowanemu koniowi zajrzy w zęby - Brucevsky - 23 października 2012

Gracz darowanemu koniowi zajrzy w zęby

Jeszcze kilka lat temu kupowanie gier na konsole było morderstwem dla portfela. Premiery kosztowały często nawet 1/5 wynagrodzenia, a pułap cen promocyjnych też był zawieszony całkiem wysoko. Teoretycznie w tej kwestii wiele się nie zmieniło, bo i dzisiaj często nowe produkcje kosztują ponad 200zł, a „starocie” większość sklepów oferuje po np. 79 złotych. W przeciwieństwie jednak do dawnych czasów, dzisiaj dużo łatwiej o okazje.

Jedną z nich jest „PlayStation Plus”, który okazuje się genialnym i zaskakującym pomysłem Sony. Japoński koncern za określony abonament oferuje regularne dostawy darmowych gier oraz liczne zniżki na dziesiątki innych produkcji. Wystarczyło zapłacić mniej niż 200 złotych kilka tygodni temu, aby dzisiaj mieć w bibliotece „Darksiders”, „Red Dead Redemption”, "Borderlands", „Bulletstorm” czy „Motorstorm: Apocalypse”. W sumie już ponad piętnaście różnych gier. Mimo to jednak z niewiarygodną wręcz częstotliwością można spotkać się z narzekaniami graczy na tę usługę.

- Cieszę się, że nie przedłużyłem abonamentu.

- Ale słabo w tym miesiącu.

- Same starocie i gry, które już mam, w ogóle się nie starcie.

To tylko drobny wycinek komentarzy jakie trafiłem na kilku polskich serwisach i forach. Wiadomo, że wszystkim nie da się dogodzić, ale trochę zatrważa mnie fakt, jak duża jest liczba osób, które narzekają na kolejne gry dostawane za darmo. Bo koszt abonamentu zwrócił im się przecież przy tych dwóch-trzech tytułach, które dostali, a które trafiły w ich gusta i oczekiwania.

Resident Evil 5 Gold Edition? Przecież to już każdy ograł, a poza tym to staroć i wcale niespecjalna gra. Czy aby na pewno? Dodatki jednak niektórym osobom umknęły, a tutaj są oferowane w zestawie. Poza tym, wielu Polaków korzysta przecież z opcji wymiany gier i prawdopodobnie już piątą odsłonę serii Capcom oddało za coś innego. A przecież tryb Mercenaries na podzielonym ekranie to naprawdę fajna rozrywka i dobrze mieć coś takiego na dysku, gdy wpadnie grupa znajomych. Ale nie, bo po co.

Hell Yeah! Wrath of the Dead Rabbit? Żartujecie sobie, przecież to jakaś niedopracowana, nudna platformówka, którą da się skończyć w dziesięć minut. Serio? W ostatnim czasie kończył to brat i przez 99 procent czasu bawił się bardzo dobrze. Ja też, gdy przez kilkanaście minut oglądałem mały wycinek gry i zachwycałem się pomysłowymi rozwiązaniami, rewelacyjną oprawą graficzną i humorystyczną ścieżką dźwiękową.

Sony powiedziało, że przyłoży się do usługi „PlayStation Plus” i moim zdaniem wywiązuje się z tej obietnicy w stu procentach. Jest jednak całkiem spory odsetek osób, które są niezadowolone z gier, które otrzymują za darmo. Gdy patrzę na krytykę jaka spływa na rozdawane Red Dead Redemption, Starhawka w wersji singleplayer lub wspomnianego Hell Yeah! to zastanawiam się, co ci rozbestwieni użytkownicy chcieliby dostać w kolejnych tygodniach? Asssassin’s Creed 3 dwa dni po premierze za friko? Bioshock: Infinite? Resident Evil 6? Wolne żarty. Żaden pragnący przetrwać na rynku producent i wydawca nie rzuci takiego hitu za darmo. Wystarczy zresztą spojrzeć na PC-towe bundle, w których perełki oferowane są najczęściej dopiero kilka miesięcy po swojej premierze.

Jeszcze kilka lat temu pierwsze GTA na PlayStation w platynowej edycji, ponad rok po premierze, zamawiałem w polskim sklepie za 149zł. Dzisiaj gry z takim stażem na rynku Sony daje mi za plus-minus 9zł sztuka. Czego chcieć więcej?

Brucevsky
23 października 2012 - 16:35