Czas przygotować się na Halloween - najlepiej grając - Cascad - 30 października 2012

Czas przygotować się na Halloween - najlepiej grając

Jakoś już tak mam, że podczas świąt gra mi się najlepiej. W świetle choinki, na Wielkanoc, na Halloween, czy w jakimkolwiek innym okresie sprawiającym, że telewizyjna ramówka ulega zmianie (z filmów, które widziałem pięć lat temu na te, które były nowe trzy lata temu). W takim czasie dobrze jest po prostu zasiąść przy konsoli.

 

Ponieważ niebawem spora część świata zostanie rozświetlona przez dynie z wciętą „straszną” gębą i dzieci przebrane za szkieletory, to zamiast obrażać się na amerykańską kulturę konsumpcyjną lepiej coś z niej wynieść. Z pewnością klimat tego komercyjnego niczym walentynki święta spotęgować może granie w pewne pozycje...

 

 

Zacząć wypada od Double Fine, ekipy odpowiedzialnej za Costume Quest czyli uroczego RPGa o dzieciach przebranych w „potworne” stroje. Ta niewielka pozycja ma w sobie masę klimatu, który pozwala polubić cukierkowych domokrążców. Dzieciaki przeniesione do upiornej krainy dzielnie walczą z przeciwnikami uwalniając moc swych halloweenowych strojów - wygląda to naprawdę świetnie. Krótka rzecz, zabawna, pełna humoru i bardzo klimatyczna.

 

 

W okolice Halloween pięknie wpisuje się także DeathSpank – gra nie powiązana do końca z tematyką tego święta, jednak mogąca pochwalić się ciekawymi dekoracjami oraz gromieniem potworów podobnych do tego co jest „straszne” według dziecięcych standardów. Poza tym to kawałek dobrze napisanego i wciągającego hack'n'slasha, pozwalającego napotkać pająki, wiedźmy, gobliny i jednorożce... Menażeria, więc pasuje.

 

 

Tak samo pasują gry, w których główną rolę pełni znienawidzony przeze mnie sprzęt czyli... odkurzacz. Gdybym jednak mógł go używać nie do obijania mebli i przewracania wszystkiego nieporęczną rurą, a do wciągania duchów to byłbym wniebowzięty. Patent pochodzi oczywiście z kultowego filmu GhostBusters, który doczekał się zresztą niezłej gry napędzanej silnikiem Unreal Engine 3 (czyli tym samym co Gears of War) – w tej produkcji z 2009 roku stajemy się nowym członkiem oddziału i ruszamy łapać zjawy. Co prawda nikt już o tym tytule nie pamięta, ale jest dobrze podany, tani i pozwala na zabawę w multi nawet czterem graczom. Bardziej solidne, króciutkie i zdecydowanie familijne wrażenia zapewnia Luigi's Mansion. Tytuł startowy z GameCube'a do dziś trzyma się swą uroczą mechaniką, wciąganiem do odkurzacza przeróżnych obiektów (firanki!) oraz ściganiem charakterystycznych duszków. Warto zainteresować się tą produkcją.

 

 

Chcąc znaleźć się po drugiej stronie lustra należy sięgnąć po Ghost Trick: Phantom Detective. Ten tytuł zaczynamy... martwi. Od tej chwili sterujemy niebieskim duchem ratującym ludzkie życie, chcąc przy okazji dowiedzieć się kto nas zabił! Przesuwanie przedmiotów „niewidzialną ręką” to coś co każdy chciałby zrobić w prawdziwym życiu, namiastkę tej mocy daje Nintendo DS.

 

 

Fani historii bardziej poważnych, skupiających się na prawdziwych strachach mają teraz idealny czas na odpalenie Alana Wake'a. Serialowy charakter tej gry i czerpanie pełnymi garściami z powieści Kinga i serialu Miasteczko Twin Peak's tworzą świetną pozycję, przy której bawić się będą nie tylko wielbiciele napiętej atmosfery. To po prostu dynamiczna pozycja okraszona pierwszoligową narracją, wzorowym strzelaniem oraz najlepiej wyglądającym lasem jakie widziały gry video.

 

 

Halloween kojarzy mi się jednak nie tylko z dekoracjami, świętem zmarłych i wódką na grobach. To także zestaw zabawki + krążenie po ulicach. O tym pierwszym doskonale przypomina stareńka platformówka 3D, czyli Toy Story 2: Buzz Lightyear to the Rescue od mistrzów ze studia Traveller's Tales. Granie Buzzem to świetna zabawa – w 2000 roku po prostu się w to zagrywałem na swym szaraczku (polecam zobaczyć gameplay jeśli ktoś zastanawia się dlaczego). Jest to jedno z moich wielkich odkryć ery PSXa. Wrażenia związane z krążeniem po ulicach zapewniał oczywiście Paperboy – czyli gra o czymś równie amerykańskim co samo Haloween. Praca młodocianego gazeciarza wybijającego szyby w całym sąsiedztwie to marzenie każdego chłopca, który miał szczęście styknąć się z tym tytułem. Takie coś (tzn. sianie zniszczenia i uciekanie) to akurat rzecz mocno pasująca do polskiego sposobu obchodzenia tego święta.

 

 

Uważam, że z zestawem powyższych gier złapanie za nogi klimatu pełnego charakterystycznej dyni nie powinno być żadnym problemem.

 

 

PS jak widać udało się napisać taki tekst bez gier o zombie. Hureyyyy.

 

Cascad
30 października 2012 - 11:32