Wydaje mi się czy seriale przerosły filmy? - sathorn - 7 listopada 2012

Wydaje mi się czy seriale przerosły filmy?

Coś strasznego stało się z kinem. Słabuje ostro, aż wypala mózg. Na palcach jeden ręki mogę policzyć filmy które w ostatnich latach oglądałem w kinie i.. nawet nie tyle, że zwaliły mnie z nóg, bo takich w ogóle nie ma, ale były zwyczajnie dobre. Scenarzystom ciężko przemycić coś świeżego, operatorzy z niewiadomych powodów uznali, że „trzęsąca się” kamera jest ostatnim krzykiem mody, a kompozytorzy grają na jedną nutę.

Tyrion Lannister również jest poważnie zaniepokojony stanem kinematografii

Natura nie znosi jednak próżni i w miejsce wtórnego, płytkiego, ale grubo obsypanego efektami 3D i popcornem kina pojawiły się... seriale. Potomkowie tasiemców dla starych i samotnych ludzi z każdym rokiem wspinają się coraz wyżej w drabinie kultury. Czy tylko mi się wydaje, że przegoniły kino w wartstwie artystycznej?

*Tekst poprzetykałem filmikami z serii "Honest Trailers", które wydały mi się idealną ilustracją.

Zabrzmię, jakbym nie potrafił zejść z tematu, ale na lotnisku w Los Angeles spotkałem Polaka, który okazał się być, podobnie jak ja, dziennikarzem w delegacji. Ja przyjechałem oglądać gry, on film – Atlas Chmur w reżyserii rodzeństwa Wachowskich (na wypadek gdybyście byli nie na bieżąco – jeden z braci zmienił płeć). Polecił szczerze i przyznał, że to pierwsza od lat produkcja, która wnosi coś świeżego do kinematografii. Do tego tematu wrócimy jeszcze kiedy wrócę z seansu, bo ów pan tak mnie nakręcił, że film ten na pewno zobaczę.

Od słowa do słowa przeszliśmy do seriali. Okazało się, że więcej do powiedzenia mamy o najnowszym sezonie The Walking Dead, Grze o Tron czy Dexterze, niż ostatnich blockbusterach. Mainstreamowe seriale zostawiają po sobie coś na dłużej niż jeden dzień. Nie można tego powiedzieć o pełnometrażowych produkcjach, kierowanych przecież do tego samego grona odbiorców (czytaj – szerokiego).

Co tak naprawdę czeka na nas w nowych filmach? Efekty 3D i efekty specjalne. Właśnie, efekty. Kino stało się efekciarstwem, częściowo jest to nasza wina. Produkcje, których nie trzeba oglądać na dużym ekranie, bo nie zachwycają wizualnie, wolimy ściągnąć z Torrentów i obejrzeć w domowym zaciszu za darmo. Nic więc dziwnego, że producenci wolą stworzyć kolejne Transformersy inne Battleshipy czy Pojutrza, skoro po wyjściu z kina będziemy mogli przynajmniej powiedzieć, że jakość efektów specjalnych wypaliła nam oczy i „koniecznie idźcie na to do kina, w domu nie ma sensu oglądać”.

Twórcy seriali ze względu na, primo – budowę odcinkową, secundo – bardzo długi okres obcowania z bohaterami, wspinają się na wyżyny swoich możliwości. Bohaterowie, żeby nie nudzili, muszą być interesujący i głęboko zarysowani. Weźmy takiego Dextera, którego kreacja jest majstersztykiem, albo jeszcze lepiej - całą rodzinę Borgiów. Fabułę przewidzianą na sto godzin można kształtować dowolnie, przyspieszać, zwalniać, przywiązywać widza do bohaterów. Co można zrobić w dwie godziny? W każdym filmie któryś z bohaterów traci życie. Kiedy ostatni raz złapał was ten fakt za gardło?

Jeżeli spodziewacie się na koniec streszczenia moich zaleceń dla filmowców, mających poprawić stan branży, to niedoczekanie wasze. Nie mam pojęcia. Jestem tylko obserwatorem, musielibyście mi przystawić pistolet do głowy, żebym nazwał się specjalistą w dziedzinie filmu. Fakt faktem, kino przeżywa artystyczny kryzys i zjada własny ogon, podczas gdy seriale kwitną.

Bo chyba coś jest nie tak, skoro Pamiętniki Wampirów wzbudzają we mnie więcej emocji niż nowy James Bond?

Jeżeli podoba Ci się mój materiał to będę Ci wdzięczny, jeżeli polubisz mój profil na Facebooku, albo zafolołujesz mnie na Twitterze. Wrzucam tam sporo rzeczy, które nie pojawiają się na Gameplay'u, albo pojawiają się ze sporym opóźnieniem. Reaktywowałem też niedawno swojego prywatnego bloga.

sathorn
7 listopada 2012 - 16:54