Recenzja Assassin's Creed III. - Qualltin - 17 listopada 2012

Recenzja Assassin's Creed III.

Napisanie recenzji jakiejś gry niesie za sobą zawsze pewien margines ryzyka. Źle wyrażona opinia może wpłynąć na postrzeganie produktu przez graczy, którzy sugerowali się tokiem myślenia oceniającego. Biorę na siebie odpowiedzialność i próbuję wyrazić swoje zdanie na temat gry Assassin’s Creed III.

Tytułem wstępu...

Wydana pod koniec października 2012 roku na konsole Xbox 360 oraz PS3 gra Assassin’s Creed III jest kolejną, ale zapewne nie ostatnią, z części serii studia Ubisoft, w której jako Asasyn musimy zmierzyć się z ogólnie pojętym złem reprezentowanym przez Zakon Templariuszy. Wydanie na komputery stacjonarne przewidziane jest na 23 listopada. We wcześniejszych częściach mieliśmy już przyjemność kierować poczynaniami Altaira i Ezio, odpowiednio w okresie wypraw krzyżowych i epoce Renesansu. W części trzeciej przerzuceni zostajemy za ocean, do skolonizowanych terenów Ameryki Północnej, w której historii weźmiemy, jak się okazuje w trakcie gry, czynny udział.

Zostajemy rzuceni na głęboką wodę. Akcja natychmiast zacieśnia się w budynku teatru, w którym mamy możliwość pokierowania poczynaniami Haythama dokonującego egzekucji. Niedługo potem trafiamy już na pokład okrętu, który przetransportuje nas na wschodnie wybrzeże terenów, które Brytyjska Korona postanowiła skolonizować. W imię prologu poznamy podstawowe zagadnienia fabularne oraz zapoznamy się z wszelkimi zmianami w sterowaniu, które twórcy chcieli nam bezwzględnie przedstawić. Prolog kończy się akcentem na tyle wyraźnym, że jeszcze długo potem w głowie siedzi nam parę pytań i lekkie zaszokowanie. Całość wyjaśnia się niedługo potem i z uśmiechem na twarzy, wynikającym z zadowolenia pomysłem, mówimy na głos „aha!”.

A przewidziano dla nas...

Assassin’s Creed, niezależnie od numerka oznaczającego kolejną z części, miał być skradankową grą akcji o sandboxowym zabarwieniu. Twórcy i w tej części trzymają się nakreślonej od pierwszego wydania koncepcji. Zdefiniowano jeden ogólny poziom trudności, w imię którego możemy przemierzać bezkresy Pogranicza oraz Boston czy Nowy Jork. Na przestrzeni całej przygody fabularnej odwiedzimy, oprócz wymienionych lokacji głównych, także naszą siedzibę, którą z resztą miał każdy z Asasynów, oraz lokacje powiązane z wyprawami morskimi, które będziemy odbywać zarówno w gestii zadań pobocznych mających przynieść nam pieniądze, jak i fabularnego ciągu zdarzeń. Twórcy podjęli próbę poprawienia po raz kolejny aspektów związanych ze sterowaniem, głównie tym odpowiedzialnym za elementy skradankowe, dzięki czemu główny bohater posiada dobrze funkcjonującą możliwość chowania się za rogiem budynku czy konkretnymi obiektami napotkanymi na naszej drodze, uciekając przy tym z pola widzenia niepożądanych osób. Gra nie jest trudna, a co gorsza – nie ma możliwości, jak wspomniałem wyżej, zmienić poziomu trudności. Dla graczy lubiących wyzwania, to z pewnością minus.

Konno? Wolę bez!

Sterowanie, świat i...

Przygody Desmonda we wcieleniu Haythama i Connora zdecydowanie dobrze bawią. O ile można przyczepić się do spowalaniających akcję przerywników i loadingów, to gdy tylko miną, dostajemy grę, która potrafi wciągnąć. Do naszej dyspozycji oddano duży obszar, podzielony na mniejsze części, między którymi będziemy przemieszczać się pierwotnie na własnych nogach bądź konno, a potem całość przepraw umilą nam szybkie podróże. Gdy mamy możliwość przejść się pierwszy raz przez miasto, w naszej głowie rodzi się przekonanie, że już coś takiego widzieliśmy, już tu byliśmy. Najnowszy Asasyn to nic innego, jak ta sama mechanika rozgrywki przeniesiona w inne czasy historyczne, której lokacje dopasowano do ogólnego konceptu. Mimo wrażeń „odgrzanego kotleta” nadal jednak dajemy się porwać historii i przy moim pierwszym kontakcie z grą, straciłem bodajże 3 godziny czasu wolnego na zachwycanie się nową postacią umieszczoną w tak ciekawym okresie, jakim bez wątpienia są lata rewolucji amerykańskiej.

Jeśli chodzi o sterowanie, to w Assassin’s Creed III niewiele się zmieniło w stosunku do poprzednich części. Nadal nasz protagonista potrafi wspiąć się na większość budynków, a do ogólnej listy można doliczyć także drzewa, po których porusza się z wyjątkową zwinnością i gracją. Niestety, o ile lasy są ogromne, to drzew przewidzianych do podróży w ich koronach umiejscowiono tylko tyle, aby wypełniały obszary, w których przewidziano misje fabularne i poboczne. Nadal pojawiają się problemy z interpretacją przez konsolę tego, co chcemy zrobić. I tak zamiast biegać szybko wymijając poszczególne przeszkody w wąskich uliczkach, system lubi nas czasami zmusić do wejścia na jedną z nich, w efekcie czego tracimy cenny czas zejście z niej i zorientowanie się ponownie w sytuacji. Do tego należy doliczyć jazdę konno, która zniechęca i odrzuca. Jeśli tylko gra umieszczała mnie na grzbiecie któregoś z koni, natychmiast schodziłem z niego i wybierałem brodzenie w wodzie i śniegu po pas, gdyż i tak przemieszczałem się w ten sposób szybciej i sprawniej niż konno, blokując się przy tym na każdej z przeszkód.

I krótko o grafice/wideo.

Ciężko jest oceniać grafikę, bo na konsolach mamy już paruletni przestój i ciężko jest czymś nowym zaskoczyć graczy konsolowych. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie różni się ona zbytnio od tej z poprzednich części, które ukazały się na obecnej generacji skrzynek X360 i PS3. Często i gęsto natomiast raczy się nas sekwencjami wideo, które posuwają fabułę do przodu i wyjaśniają wiele wątków, choć główną wadą jest ogromnie długi czas potrzebny na ich wczytanie. Fabuła wykonuje krok naprzód, ale dynamika niestety traci na tym znacząco.

Wspomniane combosy wyglądają dobrze zarówno na grafice jak i w samej grze!

Podsumowanie!

Grywalność to coś, czym Assassin’s Creed III może się chwalić na każdy możliwy sposób. Rzesze graczy dobierają się do każdego wydania gry pod znakiem serii Asasyna walczącego z Templariuszami. Do gustu przypadł większości system walki oparty na kontrach, który od czasu do czasu wspomagają popularne combosy. O sukcesie gry świadczyć może fakt, że 3,5 miliona egzemplarzy sprzedano w pierwszym tygodniu. Biorąc poprawkę na fakt, iż mowa tylko o wersjach na Xbox360 i PS3, liczba potrafi wywołać uśmiech na twarzy fana serii. To tylko kolejny argument za tym, aby twórcy dalej pokierowali losami Asasynów walczących w imię wolności. Ogólnie rzecz ujmując Assassin’s Creed III to kawał dobrej gry, która jest spadkobiercą popularności wcześniejszych części, ale sama nie odbiega od nich jakościowo na tyle daleko, aby zbesztać ją i zmieszać z błotem. Wiele wpływu na odbiór gry mają czasy historyczne, bo to one kreują całość rozgrywki, określają zbiór dostępnego sprzętu i rodzaju przeciwników. Fanów serii przekonywać nie trzeba, natomiast wszystkim niezdecydowanym polecam wybranie się do sklepu po własny egzemplarz gry tym bardziej, że niedługo wejdzie ona także na PC w zapewne niższej cenie niż premierowa cena wersji konsolowych. Łapcie w swoje ręce losy Desmonda i jego przodków, bo warto!

____________________

Zajrzyj na mojego facebooka na https://facebook.com/Qualltin oraz na konto na http://youtube.com/Qualltin. Na tym pierwszym dzielę się wszystkimi wiadomościami ze światem, można też łatwo się ze mną skontaktować, a na tym drugim co jakiś czas rzucę jakimś biednym filmem. :-)

Mój wcześniejszy wpis: W dobie Internetu nie doceniamy już gier.

Qualltin
17 listopada 2012 - 11:20