Rok 2012 w filmach [Podsumowanie] - Cascad - 20 grudnia 2012

Rok 2012 w filmach [Podsumowanie]

 

W filmach, które widziałem. A muszę przyznać, że jeżeli chodzi o najnowsze premiery to raczej jestem zacofany (albo inaczej – niewiele z nich mnie do siebie przekonuje). Pewnie to przez szum wokół superprodukcji, których mamy w ostatnich latach zdecydowanie zbyt wiele. Natłok coraz mniej pomysłowych blockbusterów zabiera naprawdę dużo uwagi innym, mniej efekciarskim filmom. Mimo to w pamięci zostało mi sporo rzeczy godnych odnotowania.

 

Przygoda roku – Sherlock Holmes: Gra cieni

 

Szukającym filmu pełnego akcji, ciągłych podróży i dobrego humoru muszę polecić Sherlocka Holmesa. To mój faworyt spośród wszystkich „masówek” roku 2012. Czuć w nim po prostu rękę Guya Ritchiego, talent Jude Lawa i Roberta Downeya. Zabrano nas na wielką przygodę, mieszającą rozmach z ciekawym scenariuszem. Nie spodziewałem się tylu atrakcji po angielskim detektywie. Ostatni raz podobne odczucia miałem przy pierwszym oglądaniu Klątwy Czarnej Perły.

 

Najlepsza scena – „Plus i Minus” Magika

 

Kiedy to zobaczyłem jednocześnie przeszły mnie ciarki i zrobiło się gorąco. Na „Jesteś bogiem” nie czekałem, wokół filmu zrobiła się nieprzyjemna afera (chodziło o wizerunek Krzysztofa Kozaka), poza tym rzadko kiedy sięgam po polskie kino. Surowa reżyseria, kultowe podkłady Paktofoniki i Marcin Kowalczyk, który rewelacyjnie wszedł w rolę Magika złamały jednak moją gardę. Ciekawe czy będzie to początek naszego kina tego typu, ciekawe czy doczekamy się własnego Spike'a Lee... Chyba za bardzo się rozmarzyłem.

 

Wydarzenie roku – Disney przejmuje wytwórnię Lucasa

 

Robiłem o tym co prawda oddzielny wpis, ale trzeba to jeszcze raz podkreślić – imperium Myszki Miki stało się jeszcze potężniejsze... do niedawna wydawało mi się to niemożliwe. Czy kult na Gwiezdne Wojny da się bardziej rozwinąć i czerpać z niego więcej kasy? Jestem pewny, że tak i niebawem się to potwierdzi.

 

Najlepszy serial – Community

 

Szybko zniechęcam się do seriali, stosunkowo niewiele z nich udaje mi się dociągnąć do końca. Tu wątek nie taki, tam odcinki na jedno kopyto, a Community nie przestaje bawić. Jeżeli szukam kilku minut dobrej zabawy, poprowadzonej często w niespotykany sposób to sięgam właśnie po historie z Greendale Community College. W 2012 ukazała się już trzecia seria i wciąż dostarcza rozrywki na dobrym poziomie. To najzabawniejsza szkoła w telewizji.

 

Największa porażka – zalew "pamiętników"

 

„Udawane dokumenty” czyli Scripted Documentaries powstały w Niemczech i zainfekowały sobą zdecydowanie zbyt wiele krajów. Naprawdę ciężko jest mi żyć ze świadomością, że ktoś może z własnej woli obejrzeć Trudne Sprawy w swym wolnym czasie. Takiego dna nie widziałem od czasu boomu na rodzime telenowele kręcone i składane przez ludzi bez oczu (bo jak można coś takiego pokazywać światu?).

 

 

Miało być lepiej – Ted

 

Liczyłem na to połączenie: Wahlberg, Cunis i McFarlane mieli zarządzić i dać nam świetną komedię „do piwka”. Sztuka ta udawała się nawet przez większość filmu, jednak wprowadzenie go na mielizny sztampowej fabuły i zakończenia popsuło ogólny odbiór. Ted to fajny pomysł i fajne gagi – zabrakło jednak czegoś co wybije się ponad poziom kolejnego głupawego przerywnika między pracą, a snem. Bardziej szczegółowo opisałem to w recenzji.

 

Najlepszy dokument – Indie Game the Movie

 

Z początku nie interesowało mnie oglądanie dokumentu o kodowaniu kilku gier, którymi tak właściwie nigdy się nie przejmowałem. Okazuje się jednak, że historie kryjące się za powstaniem Feza i Super Meat Boya (Braida już mniej) są przejmujące i pełne dramaturgii. Z boku praca tych ludzi może wyglądać na „klepanie giereczek” jednak stawiali oni wszystko na jedną szalę. Boję się myśleć o to co by się stało gdyby ich projekty nie doszły do skutku... Obowiązkowy seans dla graczy i nie-graczy. Indie Game the Movie jest o odwadze, bo poświęcenie wszystkiego, by zrealizować swe marzenie to dowód hartu ducha. Przyjemnie patrzeć jak takich pasjonatów.

 

Zdecydowanie niebezpieczny film – Dyktator

 

Saha Cohen jaki jest każdy widzi. Jego filmy pełne są całkowicie „niefamilijnych” żartów, które sięgają coraz niżej i niżej. Borat i Bruno mogły rozzłościć naprawdę wiele wpływowych osób, Dyktator wchodzi w politykę jeszcze mocniej i trudno rozpoznać czy bardziej wyśmiewa się w nim Irak, Stany Zjednoczone czy Green Peace... Dostaje się wszystkim, bardzo mocno, aż do przesady. Poruszanie się na tak niebezpiecznym gruncie jest odbite w absurdalnej, wulgarnej komedii co mocno wypacza jej wydźwięk. Mimo niewielkiej wartości artystycznej jest to jednak odważne zabranie głosu w kwestii tego jaką moc mają politycy, i jak bardzo odcięci są od codzienności ludzi, którymi rządzą. To satyra za którą z pewnością wiele osób chętnie, by zlinczowała jej twórcę.

 

Miało być lepiej 2 – Looper

 

Na zwiastunach był Joseph Gordon-Levitt i Bruce Willis. Mieli ze sobą walczyć. Jeden jest przyszłością drugiego. Podróże w czasie, eksterminacja ludzi, dużo mocnych scen i oryginalny jak na Hollywoodzkie s-f wątek gdzieś jednak straciły pęd. Ten film w wielu miejscach ociera się o bycie nowym przełomem, czymś kultowym, o czym będzie się dyskutować i pamiętać. Brakuje w nim jednak spójności, atmosfera potrafi się rozmyć, gubiąc widza w swych domysłach. A było tak blisko do stania się „nowym Matrixem”. Zdecydowanie warto zobaczyć.

 

Najlepsza seria anime – Kids on the Slope/ Sakamichi no Apollon

 

Ujmująca i bardzo udana podróż do Japonii lat 60tych. Wystarczającą rekomendacją powinno być to, że za reżyserię odpowiada Shinichirō Watanabe, a za muzykę Yoko Kanno czyli osoby, dzięki którym Cowboy Bebop jest tak genialną serią. Kids on the Slope to historia trójki przyjaciół kręcąca się wokół ich pierwszych poważnych problemów, szczęść, nieszczęść i Jazzu. Ciepło, solidna warstwa obyczajowa, przywiązanie do szczegółów i dobry scenariusz (na podstawie mangi) sprawiły, że oglądanie każdego odcinka było dla mnie wielką przyjemnością. Jeżeli szukacie czegoś bez mieczy, spiczastych fryzur, strzelania z palców, demonów, „wielkich oczu” i kosmicznych mutantów to jest to coś dla was. Świetna kreska i jeszcze lepsze udźwiękowienie.

 

>>>

 

Właśnie z tymi rzeczami będę przede wszystkim kojarzyć filmowy rok 2012. Rok, w którym najwięcej czasu poświęciłem jednak na gry co odbija się w powyższym zestawieniu. Poza tym większość dobrych rzeczy, do których się nareszcie dokopałem to historie z poprzednich lat... Nie ze wszystkim przecież można być na czasie.

 

 

PS Szkoda, że Django ma u nas premierę dopiero 18 stycznia.

PS2 Nagroda specjalna należy się Bane'owi za "When Gotham Is Ashes You Have My Permission To Die" z Dark Knight Rises.

Cascad
20 grudnia 2012 - 12:47