Ranking najciekawszych filmów 2012 roku - Marcus - 7 stycznia 2013

Ranking najciekawszych filmów 2012 roku

Przełom grudnia i stycznia to zwykle okres wszelkiego rodzaju podsumowań. Ja na taki ranking zdecydowałem się dopiero tydzień po Nowym Roku, ale mam nadzieję, że moje zestawienie najciekawszych filmów ostatnich  dwunastu miesięcy przypadnie Wam do gustu. Artykuł zostanie podzielony na dwie części. W pierwszej przedstawię pozycje z miejsc od piętnastego do szóstego, a w drugiej, jak się łatwo domyślić – od piątego do pierwszego.

Co ważne, pod uwagę brałem datę polskich premier, dlatego na liście znajdą się filmy, które na świecie pojawiły się już w 2011 roku, jednak do naszego kraju trafiły w 2012.

Miejsce 15: Pamięć absolutna (Total Recall)

Nie widziałem oryginału z Arnoldem Schwarzeneggerem z 1990 roku, jednak remake przypadł mi do gustu. To pewien sukces, biorąc pod uwagę moje niezbyt wielkie zamiłowanie do filmów pokroju Matriksa, w których pojedyncze jednostki próbują zmienić losy futurystycznego świata. Total Recall przedstawia historię pracownika fabryki, (w jego rolę wcielił się Colin Farrel) nieświadomego swojej przeszłości. Były szpieg musi dowiedzieć się, co było jego zadaniem i dlaczego na świecie dochodzi do ataków terrorystycznych. Filmowi nie brakuje dynamicznej akcji, na uwagę zasługuje kreacja otoczenia, jednak jako całość Pamięć Absolutna jest produkcją nieskomplikowaną i zaledwie dobrą.

Miejsce 14: Atlas chmur (Cloud Atlas)

Największy zawód tego roku. Serio. Zanim obejrzałem nowy film rodzeństwa Wachowskich, byłem święcie przekonany, że po seansie będę mógł uznać go za produkcję przynajmniej bardzo dobrą. Niestety, tak nie jest. Jest dokładnie tak, jak wiele osób mówiło: przerost formy nad treścią. Z pewnością twórcy mieli ciekawy pomysł, w dodatku realizacja pod kątem audio-wizualnym stoi na najwyższym poziomie, ale połączenie ze sobą aż sześciu historii spowodowało w mojej głowie pewien mętlik. Atlas Chmur trwa prawie trzy godziny i z pewnością nie mogę uznać tego czas za stracony, lecz otwarcie przyznaję, że spodziewałem się czegoś więcej.

Miejsce 13: Prometeusz (Prometheus)

Moje oczekiwania względem Prometeusza były bardzo podobne, jak w przypadku Atlasu Chmur. Film Ridleya Scotta jest jednak łatwiejszy w odbiorze, dzięki czemu jest według mnie minimalnie lepszy. Wizja słynnego reżysera nt. powstania życia na Ziemi zmusza do pewnych przemyśleń, ale największą bolączką tej produkcji jest fakt, że na trailerach pokazano zbyt wiele. W trakcie seansu ciężko było mi oprzeć się wrażeniu, iż „prequel Obcego” nie ma większych asów w rękawie. Film został zrealizowany z rozmachem i nie można mu odmówić niskiego budżetu, ale zabrakło pewnego elementu zaskoczenia.

Miejsce 12: American Pie: Zjazd absolwentów (American Reunion)

Powrót bohaterów z pierwszej części serii okazał się strzałem w dziesiątkę. Nowy American Pie nareszcie jest komedią, a nie filmem obyczajowym z kilkoma wątkami komediowymi, tak jak to było w przypadku kilku poprzednich odsłon. Żarty, choć proste, potrafią rozśmieszyć. Reżyser umieścił w swojej produkcji garść nawiązań do „jedynki”, dzięki czemu jej fani powinni poczuć się jak u siebie. Fabuła, jak wskazuje tytuł, nawiązuje do spotkania klasowego, na którym spotkają się starzy znajomi, m.in. Finch, Stifler czy Jim. Zjazd Absolwentów to jedna z ciekawszych zeszłorocznych komedii, którą mogę polecić z czystym sercem.

Miejsce 11: Dom w głębi lasu (Cabin in the Woods)

Autor Cloverfield postanowił stworzyć klasyczny, jak by się wydawało, horror. Otrzymaliśmy typowych bohaterów, którzy jadą do tytułowego domu na pustkowiu. Po drodze spotkali dziwnego człowieka, ostrzegającego ich przed niebezpieczeństwem czającym się u celu ich podróży. Później pojawili się „ci źli”. Można rzec: klasyka. Ale jest jedna różnica w porównaniu do innych filmów opartych na tego typu schemacie – pewien cel. Napastnicy zabijają bohaterów, ponieważ taka jest wola naukowców. Ci z kolei chronią ludzkość przed starożytnymi demonami. Dziwne? Sami się przekonajcie.

Miejsce 10: Kruk: Zagadka zbrodni (Raven)

To jedna z lepszych ról Johna Cusacka. Aktor zagrał naprawdę nieźle i jest jednym z wyróżniających się elementów całego filmu. Jako Edgar Allan Poe, niespełniony pisarz, musi rozwikłać zagadkę morderstw opartych… na jego własnych powieściach. Zagadka Zbrodni nie grzeszy oryginalnością, bowiem to taki klasyczny kryminał, wykorzystujący sprawdzone zastosowania. Mamy mordercę, wielu podejrzanych i zawiłe tajemnice. Dodatkowy plus za klimat XIX-wiecznego, brudnego Baltimore, w którym przestępcą może być niemal każdy.


Miejsce 9: Raid (Serbuan maut)

Ten trwający ponad półtorej godziny film świetnie nadaje się do obejrzenia, jeśli macie ochotę na odprężenie, a nie rozmyślanie nad sensem fabuły, jak chociażby w przypadku Atlasu Chmur. Kilkunastu członków SWAT wchodzi do trzydziestopiętrowego budynku wypełnionego po brzegi  różnej maści przestępcami. Okazuje się, że ci zastawili na policjantów pułapkę i nie pozwolą, by stróże prawa wyszli z niej żywi. Kiedy większość agentów ginie lub zostaje rannych, główny bohater, Rama, sam postanawia rozprawić się z wrogami. Raid jest niezwykle dynamiczny, sceny walki wyglądają efektownie, ale także brutalnie. Każdy miłośnik mordobicia powinien zapoznać się z tym owocem współpracy producentów z Azji i Ameryki.

Miejsce 8: Dredd 3D (Dredd)

Nowa wersja Sędziego Dredda z 1995 roku, w którym główną rolę zagrał Sylvester Stallone. W 2012 zastąpił go Karl Urban i trzeba mu przyznać, że wypadł co najmniej nieźle. W przyszłości, kiedy przestępczość szerzy się niezmiernie szybko, do akcji wkraczają Sędziowie: jednostki odpowiedzialne za łapanie podejrzanych oraz wydawanie na nich wyroków. Dredd, jeden z najbardziej bezwzględnych stróżów prawa, wraz z agentką Anderson zostaje uwięziony w ogromnym budynku – pułapce. Sytuacja wygląda bardzo podobnie jak w przypadku Raidu, dlatego nie będę się zbytnio rozpisywał nt. fabuły. Film jest dość brutalny, dlatego krew i wnętrzności nie powinny nikogo dziwić. Główni bohaterowie dają czadu i robią niemałe zamieszanie, dzięki czemu film dostaje dobrą notę.


Miejsce 7: Avengers 3D (Avengers)

Można nie przepadać za super-bohaterami. Ale kiedy na ekranie pojawia się naraz Iron Man, Kapitan Ameryka, Hulk, Thor i cała masa innych komiksowych postaci, trzeba zwrócić na to uwagę. Film jest efektowny, a ponad dwugodzinny seans zlatuje naprawdę szybko. Niektóre dialogi wydają się drętwe, w dodatku parę momentów można by wyciąć ze względu na ich patetyczność, lecz w ogólnym rozrachunku Avengers wychodzi ze starcia obronną ręką. Mało zobowiązująca fabuła pozwala skupić się na fajnych efektach specjalnych. No i niemal każdy może znaleźć tu swojego komiksowego ulubieńca.

Miejsce 6: Niesamowity Spider-Man (Amazing Spider-Man)

Obawiałem się zmiany warty w przypadku aktora grającego głównego bohatera. Zamiast lubianego przez widzów Tobeya Maguiera, w strój pajęczaka wcisnął się Andrew Garfield. Myślę, że nie skrzywdzę „starej” trylogii, mówiąc, że Marc Webb dał sobie radę i zaserwował film, którego nie powstydziliby się fani serii. Niesamowity Spider-Man to próba nowego ukazania przygód Człowieka-Pająka, od jego dzieciństwa, aż po dorosłość. Peter Parker ściera się z Jaszczurem, czyli doktorem Connorsem, byłym przyjacielem jego nieżyjącego ojca. Ujęcia pokazujące Nowy Jork z perspektywy lotu ptaka robią wrażenie, a film broni się pod względem fabuły, czy scen walki.

W tej części to by było na tyle. W kolejnej, którą postaram się opublikować pod koniec tygodnia, poznacie filmy z miejsce 5.-1. Dajcie znać, co sądzicie o powyższym zestawieniu i jakie pozycje, według Was powinny się w nim znaleźć.

Marcus
7 stycznia 2013 - 16:29