Ecce Homo cz.6 - Ja tu tylko OPOWIADAM #6 - Floyd - 13 stycznia 2013

Ecce Homo cz.6 - Ja tu tylko OPOWIADAM #6

Oprócz pisania o szeroko pojętej rozrywce i kulturze, sam także staram się ją tworzyć, a ten news jest dowodem na to, że chcę się nią dzielić. Oto przedostatnia część pierwszego z moich opowiadań pt. "Ecce Homo", które wygrało kilka konkursów literackich. Opowiada ono o tym jak podejmowane przez nas kluczowe decyzje wpływają na naszą przyszłość. Kolejne części już wkrótce. Opowiadanie będzie można przeczytać w lutowym periodyku "Prób. Nieregularnik Literacki".

Rozdział 6

Wielka Sobota 1993

Podniósł się z klęczków i usiadł w ławce. Na ołtarzu stała monstrancja i w najlepsze trwała jej adoracja. Młodzieżowy chór mruczał z lekka, ktoś brzdąkał na gitarze. Ktoś, mimo nie tak późnej pory chrapał pogrążywszy się w modlitwie.

Wreszcie zdobył się na przyjście do Domu Boga. Kiedyś przychodzili tu całą rodziną co niedziela. Teraz postanowił spędzić w kościele kilka godzin w oczekiwaniu na rezurekcję.

Do chóru dołączył niższy głos. Wiekowy ksiądz z głęboką, szpecącą blizną nad lewym okiem zaintonował jakąś pieśń, a później rzucił okiem na wiernych siedzących w ławkach. Jego wzrok zatrzymał się na Jakubie, który został przez niego obdarzony niezbyt miłym (delikatnie powiedziawszy) spojrzeniem. Ksiądz odwrócił się na pięcie i odszedł do zakrystii, co jakiś czas dotykając blizny.

Widok księdza wywołał w Jakubie bolesne wspomnienia. Cierpienie psychiczne, zostało dodatkowo spotęgowane przez fizyczne - dojmujący ból przeszył go w prawej ręce, gdy chciał się przeżegnać. Ten ból był pamiątką po wizycie dwóch esbeków.

Zamknął oczy.

Posadzili go w gabinecie przyozdobionym portretami ojców komunizmu.

Na początku delikatnie wyjaśniali: że tak będzie lepiej; że zarabiać można; że ojczyźnie ludowej przysłużyć się można.

Na jego wybuch śmiechu zareagowali groźbami: że jak podpisze, to nic nie zrobią jemu samemu, a później także jego rodzinie, o której wiedzieli zaskakująco dużo.

Jego stanowcze „ nie " sprawiło, że w gabinecie pojawiło się kilku milicjantów uzbrojonych w pałki.

Przytomność stracił bardzo późno, tak że długo zginał się pod ciosami stróżów porządku, przeplatanymi pytaniami „Jak teraz, co?" i swoim milczeniem.

Gdy ocucili go wodą, zorientował się, że bicie go przestało bawić oficerów Służby Bezpieczeństwa.

-  Idziemy po twojego dzieciaka! - wrzasnął esbek.

Zimny dreszcz przebiegł po jego zbolałym ciele. Był romantykiem, godnym poświęcić samego siebie za ojczyznę, ale rodziny nie mógł poświecić.

Coś w nim pękło.

-  Nie, proszę. Nie, -powiedział, głosem pełnym rozpaczy - zrobię co chcecie.

Nie dał rady sam pisać więc zrobili to za niego.

Tortury stosowano do 1956 roku, potem je zawieszono ze względu na niską efektywność i wydajność pracy, tak zwerbowanych „współpracowników".

Pamiętał tamten ból, ale z nim sobie jakoś poradził. Nie mógł wymazać z pamięci widoku twarzy żony, która go nie poznała (jak on musiał wyglądać!) i syna patrzącego na niego ze łzami w oczach.

„Gdybym wtedy umarł" - pomyślał - „wtedy oni dziś by żyli. Ile lat miałby Michał? Boże, byłby starszy niż ja wtedy byłem."

Wyobraził sobie, że Maria wraz z Michasiem usiedli obok niego i modlą się za jego duszę.

Spróbował ich objąć.

Zniknęli.

Zapłakał.

Rzewnymi łzami.

   - Jezu Chryste - wyszeptał - który pozwoliłeś, aby twoi najbliżsi patrzyli jak umierasz; dlaczego nie pozwoliłeś, aby moja rodzina płakała na moim pogrzebie? Czy za cenę mojego życia oni musieli zginąć? Dlaczego pozwoliłeś mi ich zabić?

Nikt nie słyszał jego słów. W kościele nic się nie zmieniło.

   - Odpowiedź mi. Chcę się z nimi zobaczyć. Chcę Cię zobaczyć. Ukrył głowę w dłoniach.

   - Proszę. Jestem już zbyt zmęczony....


 

 Opublikowane do tej pory części

 


 

Jeśli chcecie być na bieżąco z tym co robię w sieci to zapraszam do:

Floyd
13 stycznia 2013 - 01:14