Metal Gear Rising: Revengeance – wrażenia z dema - Cascad - 22 stycznia 2013

Metal Gear Rising: Revengeance – wrażenia z dema

Metal Gear Rising: Revengeance to całkiem nowe Metalu Giru, na które uwagę zwrócą przede wszystkim dwie grupy graczy: jedni to fani Platinum Games (developer), a drudzy to fani wszystkiego z Metalu Giru w tytule. Ja należę zdecydowanie do tych pierwszych i nareszcie położyłem swe ręce na demie najnowszej pozycji ojców Vanquisha.


Z ekranu przywitał mnie Raiden i napis, że dostępny fragment rozgrywki pochodzi z 2012 roku (wtedy dostęp do niego uzyskali posiadacze Zone of The Enders Collection). Na początku odbywa się tutorial, u przemiłego Rosjanina Borisa, który można pominąć. Trafiamy do żółtej sali, która wygląda na odpowiednik VR Missions pamiętających jeszcze Metal Gear Solid na PSone. Tu poznajemy podstawy walki – czyli dwa przyciski ataku i możliwość przeprowadzania precyzyjnych cięć. By je wykonać należy wcisnąć L2/LT i machać prawą gałką tak jakbyśmy chcieli machać mieczem Raidena... jakkolwiek to brzmi. Jeżeli mieliście do czynienia z Neverdead to w mig złapiecie o co chodzi.

Plansza tekstu przed rozpoczęciem właściwej części zabawy informuje, że naszym wrogiem jest formacja o bardzo kinowej nazwie: Desperado Enforcement. Ruszamy do Afryki, do fikcyjnego kraju Abkhazia, którego stolicę, Sukhumi, przejęła junta wspomagana przez ten oddział. Całość nie zaczyna się jednak jak misja szpiegowska: w biały dzień podlatujemy wielkim jak Watykan samolotem od strony oceanu, Raiden zostaje z niego efektownie wystrzelony i w akompaniamencie wody tryskającej mocniej niż w najbardziej luksusowych muszlach toaletowych świata, stajemy na plaży. Kamera prezentuje długie ujęcie naszej profesjonalnie wyprostowanej sylwetki – innymi słowy – robi się metalgearowo.

Po chwili następuje pierwsze starcie. Nieudolne machanie gałką doprowadziło mnie do ucięcia trzech głów, dwóch rąk i wyrwania „elktrolitycznych” flaków z wnętrz cyborgów (w ten sposób odzyskujemy stracone życie). Nagle na ekranie wyskakuje komunikat o połączeniu, to stary dobry codec. Video chat z rasta-murzynem z centrum dowodzenia szybko schodzi na tory filozoficznej debaty o tym, że najemnicy, których zabijamy to jednak ludzie. Nasz bohater szybko jednak ją urywa, twierdząc, że wiedzieli na co się piszą wspierając terror za pieniądze. Dorzuca jeszcze „jestem ich żniwiarzem”... co tylko potwierdza jak bardzo Konami stara się zrobić z blondaska cool postać, kreując go na symbol podobny do Snake'a... szkoda, że nie dociera do nich, że to niemożliwe. Mam do niego zresztą kilka zastrzeżeń (a raczej do designerów), bo można było mu jednak oszczędzić tej czupryny, albo przynajmniej nie wrzucać w damskie buty na kozaku. Wiem, że to konsekwencja tego co widzimy w Metal Gear Solid 4, ale Revengeance dzieje się przed tą grą* i nieco bardziej „toporny” wygląd nadałby Raidenowi więcej charakteru. Do Robocopa brakują mu lata świetlne.


Po przebiegnięciu za plecami dwóch skaczących mechów i kilku strażników zaczyna się walka z pierwszym bossem. Jest to robot przypominający panterę z piłą zamocowaną na ogonie. Oczywiście mówi, tnie cały budynek na części i się nam przedstawia. Podczas walki przeprowadzamy sztampową debatę o tym czy roboty wiedzą co to życie i gonimy się z tym mechanicznym kotem po niewielkiej arenie ograniczonej niewidzialnymi ścianami. Zabawa robi się frustrująca bez odpowiedniego opanowania systemu bloków/zbić, jest on dość prosty ale nie do końca intuicyjny. Polega na wychyleniu gałki w kierunku przeciwnika i wciśnięciu przycisku odpowiedzialnego za atak. W bardzo dynamicznej grze akcji, obserwowanej zza pleców postaci, z latającą kamerą, lepiej byłoby mieć jednak od tego osobny przycisk.

Po skończonym pojedynku kończy się też demo. Premiera gry 22 lutego na PS3 i X360 – czy na nią czekam? Po tym co zobaczyłem zdecydowanie nie. Designem tego świata (stal i brąz? Yugh), bohaterów i naparzaniem w dwa przyciski nie da się mnie namówić. Mam jednak duży kredyt zaufania do Platinum Games, wiem, że Raiden będzie mógł zbierać usprawnienia w dalszej części gry, więc jeśli opinie będą przychylne, to z pewnością po jakimś czasie postaram się dać Metal Gear Rising: Revengeance szansę. Przecież to studio nie zrobiło jeszcze słabego tytułu...

   

*[Aktualizacja] Przepraszam za zamieszanie - Rising miał dziać się między wydarzeniami z 2 i 4, jednak finalnie pokaże to co się dzieje cztery lata po Guns of the Patriots. Zmiana istotna dla fanów Metalu Giru. 

Cascad
22 stycznia 2013 - 19:49