Moja kariera w FM13 #12: mój prezes ma depresję - Brucevsky - 23 stycznia 2013

Moja kariera w FM13 #12: mój prezes ma depresję

Po długiej karierze w FIFA 12 zdecydowałem się spróbować swoich sił w prowadzeniu klubu w Football Manager 13. Wybór padł na tryb Classic, który stanowi idealne rozwiązanie dla osób pozbawionych dużych ilości wolnego czasu. Postanowiłem relacjonować wam swoje postępy. Przy okazji jest szansa podyskutować o samej grze, młodych talentach, bugach i różnych ciekawostkach.

Z nowym asystentem Rune Buerem Johansenem udaliśmy się do biura prezesa na umówione spotkanie, na którym mieliśmy ustalić wszystkie kwestie formalne przed kolejnym sezonem.

- Znasz sytuację finansową, wiesz więc, czego możesz się spodziewać po budżecie – oświadczył mi szef.
- Jasne, mam tylko nadzieję, że nie zaciśniemy pasa za bardzo – odparłem – to w końcu nasz debiut w pierwszej lidze i ...
- Na transfery nie dostaniesz nawet jednego Euro, ale masz 19 000 na wynagrodzenia. Wiem, że potrafisz szukać graczy bez pracy i to wykorzystasz – nie dał mi nawet dokończyć Thomassen – chcę, abyś w tym sezonie utrzymał się w 1.lidze i  liczę, że nie zawiedziesz.

Sytuacja nie była zbyt wygodna dla prezesa, więc nie dziwię się, że chciał to formalne spotkanie zakończyć szybko. W końcu po awansie nasza sytuacja wcale się nie poprawiła, choć teoretycznie powinna. W biurze zapoznałem się też z raportem przygotowanym przez rzecznika kibiców.  Według fanów Lillehammer aż trzech graczy z tegorocznej jedenastki roku zasłużyło na miejsce w drużynie wszech czasów. Oczywiście znalazł się w niej Jim Sorum Johansen, gwiazdor formacji ataku i król strzelców 2. ligi, a także piłkarz roku zdaniem ekspertów. Ciekawe, czym ciężkim uderzali się w głowę prezesi Birkenbeineren po ogłoszeniu tych nagród?

Nim piłkarze wrócili z urlopów i zaczęliśmy przygotowania do trudnego sezonu doszło do kilku wydarzeń, o których warto wspomnieć. Fakt najważniejszy jest taki, że klub otrzymał potężny zastrzyk finansowy, który znacznie poprawił naszą sytuację. Było nam to bardzo potrzebne, bo media internetowe w niemal każdej wiadomości o Lillehammer FK wspominały, że grozi nam bankructwo, a piłkarze prawdopodobnie wkrótce znajdą się na bruku. To nie wpływało dobrze na atmosferę.

Na szczęście telewizja zapłaciła nam 196 000 Euro za prawa do transmisji kilku spotkań, a członkowie zarządu zdecydowali się z własnej kieszeni pokryć niemal połowę długów klubu. W ten sposób zamiast miliona na minusie pozostało nam do odrobienia tylko 450 000 euro. Udało się też wreszcie znaleźć dobry klub partnerski, którym został Start z ekstraklasy. W ramach współpracy otrzymaliśmy szansę na wypożyczanie zawodników i dodatkowe 34 000 euro przesyłane przelewem co roku.

Nie kryję, że bardzo chciałem ściągnąć kogoś z wyżej notowanego klubu. Z niekłamaną radością przyjąłem więc propozycję, aby na rok włączyć do składu środkowego obrońcę Arne Olava Hogetveita. Teoretycznie to tylko uzupełnienie składu, bo linia obrony wydaje się solidna, ale po odejściu kilku graczy bardzo skurczyła się nam kadra i jedna kontuzja mogła poważnie pokrzyżować nam szyki. A w sytuacji beniaminka w 1. lidze norweskiej byłoby to niczym złapanie kapcia podczas wyścigu Formuły 1.

Ściągnęliśmy też z wolnego transferu młodego defensywnego pomocnika, który może grać na środku obrony, Matsa Eida Bjorstena. To utalentowany chłopak, który na testach prezentował się bardzo przyzwoicie. Chyba odważyłbym się nawet powiedzieć, że to lepszy gracz, niż obecny już w kadrze Stengel. Możliwe, że jego obecność nie raz uratuje nam skórę w nadchodzących rozgrywkach, choćby przy łataniu dziur.

Tymczasem prezes chyba nie najlepiej znosił fakt, że awans do pierwszej ligi poważnie naruszył fundamenty klubu, bo unikał kontaktu z mediami, sztabem szkoleniowym i swoją sekretarką. Nawet powiadomienie o konieczności ograniczenia zasięgu skautingu ze względu na problemy finansowe otrzymałem od niego mailem. I to pisanym w depresyjnym tonie. Ten facet chyba naprawdę kocha swój klub. Coraz bardziej zależało mi, aby go w tej sytuacji nie zawieść.

Niestety powodów do zadowolenia nie dałem mu w sparingach, bo moi podopieczni zagrali nieźle tylko ze Startem, z którym przegrali minimalnie 0:1. O słabej postawie niech najlepiej świadczy fakt, że amatorzy z Skjetten rozjechali nas 0:3. Na domiar złego okazało się, że do drużyny rezerw nie dołączyli żadni na ten moment użyteczni juniorzy. Pozostaje mieć nadzieje, że ich talent jeszcze kiedyś eksploduje. Albo po prostu kupować młodych i zdolnych graczy na własną rękę. To w końcu częściej przynosi pozytywne efekty.

Brucevsky
23 stycznia 2013 - 16:09