Cel! Pal! #4 - LittleBigPlanet Karting - Robson - 8 lutego 2013

Cel! Pal! #4 - LittleBigPlanet Karting

Robson ocenia: LittleBigPlanet Karting
75

Mając dość ciągłych poniżeń ze strony kobiet, z którymi to zaszczyt miałem ostatnio pograć – i przegrać – w wiekowym już Mario Kart na Nintendo64, postanowiłem gdzie indziej, i w odosobnieniu, zaspokoić swoje gokartowe potrzeby. Do nieco nieświeżego ModNation Racers wracać nie miałem zamiaru – ani na PS3, ani na PlayStation Portable. Wydany całkiem niedawno Sonic All-Stars Racing Transformed to naprawdę fajna, kolorowa i przynosząca sporo frajdy produkcja, ale nie jestem wystarczającym fanem tego uniwersum, by rzucić się akurat na ten konkretny tytuł - zresztą, od kiedy to Sonic potrzebuje pojazdu, by się ścigać? Zbawienie przybyło więc z zupełnie innej serii, stanowiącej exclusive konsoli rodem z obozu Sony. Gałganikowy świat LittleBigPlanet okazał się być nie tylko świetnym materiałem na platformówkę, ale i również na całkiem interesującą grę wyścigową o bardziej niż umownym modelu jazdy. Interesującą, lecz na pewno nie świetną.

Problem poruszonego we wstępie ModNation nie leży tylko i wyłącznie w dość odległej dacie premiery. Największym zarzutem, jaki postawiłbym tej konkretnej ścigałce, to delikatny brak wyrazu. Mario Kart ma za sobą całe uniwersum Super Brosów, Lego Racers wsparcie duńskich klocków, Sonic zaś niebieskiego jeża i jego ferajnę. Ludzie od świata LittleBig, tworząc swoją pierwszą grę wyścigową, nie zdecydowali się na skorzystanie z bogatego zaplecza ich własnego, papierowo-szmacianego świata. Dostaliśmy więc ludki wyglądające jak hybryda modeliny z Play-Doh, ścieżkę dźwiękową z dużą ilością scratchy i miksów, i w sumie całą resztę znaną z LittleBigPlanet, tyle że na kółkach i… bez LittleBigPlanet. Koniec końców, całość w pewnym sensie krzyczała do mnie: „Hej, patrz, jesteśmy wykreowanym od podstaw fajnym światem, no weź nas polub no! Fajni jesteśmy!” Było modyfikowanie pamperka, jego fury, edytor pojazdów i naprawdę nieźle zrealizowany punkt programu, czyli ściganie się, ale znów – bez iskry.

LBP pełną, gałganikową gębą - tyle, że na kołach.

Na podstawie powyższego wywodu, Media Molecue powinno zaserwować nam teraz karting idealny. Doświadczenie z ModNation już jest, znany i lubiany klimat z LittleBigPlanet na pokładzie, można się więc bawić przednio po kres życia swego. Problem w tym, że właśnie nie do końca. Z pod maski LittleBigPlanet Karting od czasu do czasu słychać nieprzyjemne zgrzyty, a sama gra musiała gdzieś po drodze zaliczyć niebezpieczny poślizg i delikatnie wylecieć z ustalonego toru, jakim był koncept całości. Nie zrozumcie mnie źle – to wciąż produkcja, która naprawdę wiernie przenosi cały dorobek i doświadczenie zręcznościowej serii o perypetiach gałganików na pole kartingowych ścigałek. Absolutnie wszystko, co znasz i kochasz w pociesznych przygodach równie „słitaśnego”, szmacianego ludzika, znajdziesz i tutaj, tyle że w bardziej zmotoryzowanej wersji. Wygląd naszego Sackboya i prowadzonego pojazdu można więc modyfikować, mamy edytor plansz i torów, standardowo też poszczególne wyścigi-misje poprzylepiane zostały na menu-planetę. Co nie gra? O ile modyfikacja postaci to stara, dobra szkoła jazdy, o tyle sama zmiana prowadzonej bryki wiąże się z pewnymi ograniczeniami i utrudnieniami. Przebieramy więc w bogatej palecie foteli, kół, kierownic, dźwięków silnika czy klaksonu, by poczuć niedosyt z uwagi na małą liczbę samych karoserii czy brak wygodny w ich dokładniejszym modyfikowaniu. Wyobraźcie sobie teraz, że w przypływie kreatywności postanowiliście stworzyć gałgankowo-racingową wersję Nathana Drake’a. Sackboya przywdziewacie w charakterystyczny strój poszukiwacza przygód a za koła waszego kartingu dajecie pokaźne kompasy. Co dalej? No cóż… Jeśli nadające się najbardziej do modyfikacji, posklejane taśmami tekturowe „body” waszego autka chcielibyście w większym stopniu ucharakteryzować na furę fana grobowców i starożytnych kultur, musicie się trochę napocić. Na samochodzik da się bowiem poprzyczepiać zdobywane podczas rozgrywki, typowe dla LBP naklejki czy elementy dekoracji, jednak każdą z nich naprowadzić trzeba równie typowym kursorem menu popit. Gra nie raczy nas wtedy żadnym zbliżeniem kamery na pojazd, przez co wiele elementów doklejamy na przysłowiowego czuja. Co więcej, sam wygląd dostępnych w grze, predefiniowanych aut, również nie musi się wszystkim spodobać. Spotykamy się tutaj w końcu z odjechanym, mocno oryginalnym stylem MałejWielkiejPlanety, gdzie koła w postaci oblanych czekoladą wisienek to standard, a auto wykonane całości z muszelek i kawałków kokosa nikogo nie zaskakuje. Zgodnie z tą myślą, nieszablonowe podejście do tematu spotykamy również w przypadku plansz i towarzyszącej wyścigom muzyki. Mówiąc krótko, wprost i na temat – jeśli nigdy nie byłeś fanem delikatnej, twórczej „schizy” towarzyszącej każdej części LBP, Karting nie okaże się dla ciebie azylem od tej specyficznej cechy. Mnie temat udało się jakoś przetrawić, chociaż z lekkim sentymentem zdarzyło mi się obejrzeć za siebie, w stronę bardziej normalnych, standardowych pojazdów z MK czy ModNation.

Nie wszystkie lokacje utrzymane są w tej kolorystyce - zdecydowanie zbyt często jest tu ciemno i buro. Szkoda.

Co jeszcze jest tutaj nie tak? Planety, na których umieszczone zostały poszczególne wyzwania, są w tej części do tego stopnia oblepione kolejnymi znaczkami, że na początku trudno jest się w tym wszystkim połapać. Co więcej, rozmieszczone na nich, tematyczne wyścigi (las, plaża, miasto w przestworzach a la Bioshock Infinite) często kończą się, zanim dobrze w nich zasmakujemy. Od edytora ponownie trzymałem się z daleka, bo zdawał się być jeszcze bardziej przekombinowany, niż w poprzednich grach z serii (z wyłącznością części na Vitę, gdzie obsługa przy pomocy dotykowego ekranu to inna para kaloszy). Delikatnie zawiodła mnie również oprawa graficzna, momentami strasząc naprawdę sporą liczbą niemiłych dla oka „ząbków”. Kończąc litanię wad, wymienić muszę również chaos, który często lubił wkraść się do niektórych, dostępnych w produkcji trybów gry – w szczególności tych skupiających się na bezpardonowej destrukcji innych uczestników ruchu. Pociski latają jak szalone, nie wszystkie typy broni mają tutaj lock-on, a ilość zgonów zdecydowanie przekracza dopuszczalne normy dobrej, uczciwej zabawy.

Wyścigi, areny walki jak i cała plejada mini-gierek LittleBigPlanet Karting spięta została historią o złej Hordzie, która co prawda zbiera wszystkie elementy gałgankowego świata, ale nie wykorzystuje ich do tworzenia nowych poziomów. Ewidentnie czując tutaj pstryczek w nos, jaki Media Molecue wymierzyło w moją osobę tą konkretną fabułą, postanowiłem nie zwracać na nią więcej uwagi, a skupić się na daniu głównym produkcji, a więc ściganiu się. Trzeba wam bowiem wiedzieć, iż gdy przychodzi już do samego wyścigu, szalona muzyka idzie w ruch a my palimy gumę wchodząc driftem w zakręt równie pokręconego toru, wszelkie wymienione uprzedzenia pójść muszą w niepamięć. LittleBigPlanet Karting, pomimo wielu niedociągnięć, w pełni zawarło w sobie kwintesencję tego typu produkcji, a więc czystą radochę z rozbijania się po torze pokracznym autkiem i częstowania przeciwników podnoszonymi Power-upami. Te wprowadzają zaś dodatkowo mały twist do rozgrywki, albowiem każdą z podniesionych broni wypalić możemy przed bądź i za siebie, zbijając tym samym nadlatujące pociski innych szybkich i wściekłych. Jest głośno i kolorowo, a zabawa tym większa, im więcej ścigających to prawdziwi ludzie, a nie sterowane przez AI boty.

Szybcy i Szmaciani.

Krótka kampania single player i nierówny poziom składających się na nią aren przekreśliłby LittleBigPlanet Karting na całej długości, gdyby nie społeczna strona tej zasłużonej już dla PlayStation serii. Stworzone od podstaw i udostępnione przez innych użytkowników tory to bowiem danie główne tej produkcji, jak w żadnej innej części stanowiące dla mnie punkt programu LBP. Poza plejadą nieśmiertelnych tras z Mario Kart, które oczywiście ktoś zdążył już przerobić na gałgankowy odpowiednik i wrzucić do sieci, znajdziemy tu całe mnóstwo innych, równie interesujących torów (sonicowy Green Hill Zone to po prostu małe dzieło sztuki!). Jeśli jednak ktoś stroni od sieciowych przygód gałganów bądź nigdy nie przepadał za przekopywaniem się przez masę udostępnianego przez graczy contentu, Karting to zdecydowanie nie LittleBigPlanet dla niego – na samej, udostępnionej w tytule kampanii nie ma co nawet polegać. Smutna prawda jest i przy tym taka, że samo ściganie się w wielokrotnie wymienionym w tym tekście ModNation Racers też wspominam jakoś lepiej. Może dlatego, że w jego konkretnym przypadku udało mi się uniknąć łupnia, jakiego regularnie otrzymuję w grach tego typu od przedstawicielek płci pięknej – w tym i w recenzowanym LittleBigPlanet Karting.

Zapraszamy na oficjalny fan-page serwisu – z prędkością karabinu maszynowego wyrzucający najświeższe informacje o nowych recenzjach i felietonach!

Robson
8 lutego 2013 - 10:12