Weapon X przypowieść o bestiach i człowieku - sakora - 24 lutego 2013

Weapon X, przypowieść o bestiach i człowieku

Weapon X jest opowieścią sygnowaną przez Barryego Windsor Smitha, a wydaną przez Marvel Comics w 1991 roku. W Polsce ukazała się w 1994 roku, w serii Mega Marvel. Opowiadał o genezie Wolverinea, jednego z najpopularniejszych bohaterów, będącego członkiem jednego z moich ulubionych teamów X-Men.

Mam do tej opowieści bardzo osobisty stosunek, gdyż właśnie recenzja tego wydawnictwa, była moim pierwszym drukowanym tekstem, osiemnaście lat temu. Nie chcę także nawiązywać do kolejnych opowieści rozbudowujących legendę Logana, a które ukazały się w następnych latach i ukazują do dziś. Wiele z nich zamiast zagęścić atmosferę wokoło postaci, rozdrabniają ją na drobne, a wątki dodawane na siłę już nawet nie śmieszą, a denerwują. Komiksy, szczególnie amerykańskie wydawane od dziesięcioleci rządzą się jak wiadomo swoimi prawami.

Weapon X zostało w całości stworzone przez jedną osobę, oferując ciekawą i szczegółową kreskę, podkreślającą słowa przekazywane w historii, a nieraz także ją zastępując, przejmując na siebie cały ciężar opowieści. Jest to podróż w głąb świadomości Logana, pochwyconego wbrew swej woli. Od początku traktowany jest przedmiotowo, nikt nie liczy się z tym, co czuje, kim jest, a jedynie popycha go do coraz brutalniejszych i prymitywniejszych zachowań. Obdziera go z człowieczeństwa, popychając jak marionetkę w objęcia bestii. Zapomina jednak o najważniejszym, że zwierzę przyparte do muru jest napędzane tylko przez jedno. Wolę przetrwania.

Tutaj osaczony i zaszczuty człowiek zmienia się z potwora, jakim jest w oczach naukowców. Z początku udaje im się go kontrolować, lecz każdy kolejny krok okupiony jest kolejną dozą okrucieństwa. Jednak nie tego kierowanego przez Logana wobec przeciwstawianych mu w kolejnych przeciwnikach, a tym bestialstwom, na które on sam jest wystawiany w nieludzkich eksperymentach.

Kolejne, pełne szaleństwa kadry pogłębiają tylko sugestywność i duszność rozgrywających się wydarzeń. Widzimy, który z oprawców usiłują walczyć, chociaż nie do końca wiedzą, kogo powinni bardziej się obawiać. Wolverinea, czy Profesora Thortona. Na końcu jednak wszystkie te wątpliwości giną w agonalnej rzeźni.

Ta opowieść nie pozostawia obojętnym, a wpisuje się krwawymi zgłoskami w pamięci. Nie jest łatwa w odbiorze, to naprawdę trudna i mocna historia. Jedna z tych, o których się nie zapomina, jest istną operą krwi i dramatyzmu. Momentami ciężkostrawną, tak bardzo, że mamy ochotę odrzucić ją w najdalszy kąt tylko po to, by zaraz do nie powrócić. Jest jak dobra używka, którą chcemy ograniczyć, a na kocu ona i tak z nami wyrywa.

Na końcu nie wiemy, kto tak naprawdę triumfuje. Które zakończenie było prawdziwe, a które senną marą. Nie wiemy do końca, gdzie kończy się człowieczeństwo, a gdzie zaczyna bestia. Wiemy jedno, że Logan przedzierający się na końcu przez śnieg nie jest tą samą osobą. Nie jest też bestią, bo tą z pewnością są jego oprawcy.

     

     

Śledź mnie na Twitterze!

     

sakora
24 lutego 2013 - 13:01