Bossowie: X-Men Legends II: Rise of Apocalypse - Brucevsky - 1 marca 2013

Bossowie: X-Men Legends II: Rise of Apocalypse

Studio Raven Software miało niewygodne zadanie. Z jednej strony nie musiało specjalnie kombinować nad projektami szefów, bo miało całe uniwersum świata X-Menów do wykorzystania, a tym samym dziesiątki możliwych bossów do rzucenia przeciwko graczom. Z drugiej jednak musiało znaleźć sposób, aby kreatywnie wykorzystać fakt posiadania obdarzonych supermocami złych. Czy im się to udało?

UWAGA, spojlery!

"Do you feel lucky?"

Na samym początku trzeba powiedzieć, że pod względem ilościowym X-Men Legends II plasuje się w ścisłej czołówce rankingu bossów w grach. Autorzy nie żałowali sobie i wykorzystali potencjał marki słynnego komiksu, aby przypomnieć wiele mniej lub bardziej znanych postaci. Spora część znalazła się po stronie „dobrych” i trafiła pod komendę graczy. Niemniejsza ekipa stworzyła jednak grupę oponentów, których potężny Apocalypse zwerbował do swojej armii i wysłał do powstrzymania połączonych sił uczniów profesora Xaviera i podopiecznych Magneto.

Każdy z pięciu rozdziałów kończą potyczki z najważniejszymi członkami gwardii Apocalypse’a. I zgodnie z oczekiwaniami to właśnie one wyróżniają się najbardziej i trwale zapadają w pamięć. Największa w tym zasługa pomysłowości autorów, którzy próbowali zmodyfikować klasyczne założenia „kto pierwszy padnie” poprzez rozmaite zmienne i nowe pomysły. Dzięki nim gracz musi choć na chwilę porzucić skuteczną i regularnie wykorzystywaną do tej pory taktykę "pełnego ataku", aby opracować nową metodę działania, skupić ciosy na konkretnym celu lub przenieść walkę w wybrany punkt mapy. Konieczność ściągania promienia lasera w stronę Archangela, eliminowania sługusów Mikhaila w konkretnym miejscu planszy, aby osłabić jego pole siłowe, czy wreszcie starcie z Holocaustem w katedrze, gdzie uwagę od bossa odwracają wspierające go Stepford Cuckoos to najlepsze przykłady niegłupich pomysłów twórców.  

W podobny sposób rozwiązana jest zbudowana z kilku sekwencji walka finałowa. Starcie z Apocalypse’em urozmaicają m.in. niespodziewana wizyta pokonanych wcześniej bossów i konieczność zniszczenia dwóch generatorów mocy. Nie są to może rozwiązania rewolucyjne, ale sprawdzają się w swojej roli, bo dzięki nim walka jest dłuższa, trudniejsza i bardziej emocjonująca. Zaskakujący okazał się też pomysł autorów, aby na chwilę przekazać graczom potężne moce czterech superbohaterów. Dzięki nim każdy może poczuć nieograniczoną siłę, szybkość i wytrzymałość, obcą nawet mutantom. Pojedynek z głównym złym ma u mnie jeszcze dodatkowego plusa, bo kończył się w dramatycznych okolicznościach. Łatwo możecie domyślić się jaka euforia towarzyszyła mi przy zadawaniu decydującego ciosu Apocalypse'owi, gdy na placu boju pozostało już tylko dwóch żywych członków zespołu, z minimalnym HP i bez nawet jednego napoju regenerującego zdrowie w plecaku.

Niestety dużo gorzej na tle wspomnianych bossów wypadają potyczki z ich słabszymi pomagierami. Subbossowie nie wyróżniają się aż tak bardzo z grona szeregowych przeciwników, a pojedynki z nimi nie wymagają opracowywania specjalnych taktyk, bo są z reguły krótkie i bardzo chaotyczne. Teoretycznie przeciw nam stają bardzo różne postacie, które korzystają z innych umiejętności i taktyk, ale fakt, że teleportują się, latają czy potrafią oszałamiać atakami specjalnymi nie robi specjalnej różnicy.

Każdy silniejszy przeciwnik w grze otrzymał swoje kwestie mówione, ale krótkie, gościnne występy nie pozwoliły im rozwinąć skrzydeł. Do projektów oponentów nie można się w większości przypadków przyczepić, choć to zasługa rysowników Marvela, a nie twórców gry. Szerokie spektrum złoczyńców poznaje się jednak z przyjemnością, zwłaszcza, gdy nie czytało się zbyt wielu komiksów i zna się tylko podstawowe postacie. Fanatycy w krótkich występach Grizzly’ego, Saurona, Ka-Zara czy Deadpoola znajdą pewnie różne smaczki, a wszyscy inni będą mogli poszerzyć nieco swoją wersję o uniwersum i może zainteresować się tematem. Ich obecność wypada więc ocenić na plus.

Dzięki kilku dobrym pomysłom na walki z bossami Raven Software uniknęło monotonii i urozmaiciło nieco tradycyjne, typowe dla action RPG-ów walki. Mogło być tych pomysłowych rozwiązań więcej, nieco ciekawsze mogły być też występy subbosów, ale pewien plan minimum został zrealizowany i gracze nie powinni specjalnie narzekać. Poplecznicy Apocalypse’a, a i on sam, nie zawiedli i zawiesili poprzeczkę na odpowiednim dla Gambita i spółki poziomie.

Ocena bossów: 7/10

W ramach cyklu ocenieni zostali też najważniejsi przeciwnicy z:

Ratchet & Clank 2
Oni
Final Fantasy Tactics: War of the Lions  

Brucevsky
1 marca 2013 - 19:04