Spring Breakers - półnagie nastolatki szukają sensu życia - promilus - 7 kwietnia 2013

Spring Breakers - półnagie nastolatki szukają sensu życia

“Skandalizujący film!” - ile razy słyszeliście to określenie? Ja mam wrażenie, że zbyt wiele. Kino pokazało już wszystko, a stało się to kilkadziesiąt lat temu. Twórcy doszli do ściany. Już bardziej kontrowersyjnym, niż poprzednicy być się po prostu nie da. Określenie, którym promowany jest film “Spring Breakers” do niego zwyczajnie nie pasuje.

Wyścig już dawno się skończył. Nie wszyscy to zauważyli, więc nadal będą brać udział w zawodach pod tytułem “najbardziej kontrowersyjny film”. Kevin w swoim filmie pokazał seks człowieka z osłem, to ja pokażę seks z morświnem! Gaspar pokazał gwałt na włoskiej ikonie piękna? To ja “zgwałcę” amerykańską!

Nie podejrzewam Harmony Korine’a o branie udziału w tym wyścigu. Jednak dystrybutorzy wiedzą, że hajs musi się zgadzać, więc budują promocję “Spring Breakers” w ten właśnie sposób. Przewrotność tego tytułu i tak może przyciągnąć do kina tłumy ludzi. Pójdą ci nieświadomi, którzy liczą na gołe dupy nastolatek i humor w stylu masturbacji szarlotką. Pójdą też ci, którzy naczytali się recenzji Wielkich Krytyków Filmowych, a te były zazwyczaj pozytywne. Poszedłem i ja.

“Sping Breakers” zaczyna się długim wstępem, gdy obserwujemy (nie mrugając) półnagie i nagie w 3/4 nastolatki prezentujące swoje kształty. Podobno pojawiali się tam też jacyś faceci. Wstęp ma formę teledysku do muzyki elektronicznej. Ma pokazać jak się bawią “nasze dzieci”. Ojej, ojej.

Później poznajemy grupkę nastolatek, która chce wyjechać na wiosenne ferie, by tam oddać się nieskrępowanej zabawie. By pokazać, że jedna z nich ma sumienie i hamulce moralne, reżyser kilkukrotnie pokazuje ją w kościele i gdy śpiewa z Arką Noego. Żebyśmy dobrze zrozumieli jej rys psychologiczny, na chrzcie rodzicie dali jej Faith, czyli wiara. Jak wiadomo, poza kościołem nie ma moralności. Katecheci poważnie powinni rozważyć puszczanie tego filmu na lekcji.

Trzy przyjaciółki Faith źle śpiewały w Arce Noego, wiec hamulców moralnych już nie posiadają. Cała czwórka tak samo mocno chce pojechać na ferie. Brakuje im tylko pieniędzy - i tutaj zaczyna się film.

Opis fabuły może brzmieć jak typowa komedia dla nastolatków, to jednak między nimi, a “Spring Breakers” jest przepaść. Już od pierwszych minut jesteśmy atakowani nietypowym, dynamicznym montażem. Kompozycja filmu przypomina senny koszmar. Zdarza się, że podczas dialogów nie widać rozmawiających ze sobą postaci, powracają szepty, narrator powtarzający kilkukrotnie to samo. Reżyser uważa, by film nie wydał się pretensjonalny. Stąd też pojawiające się elementy pastiszu i satyry. Jedna ze scen przywołuje na myśl kino Quentina Tarantino, inna niemal kopiuje... “Kick-Assa”. O ile dziewczyny grają tak, że trudno je od siebie odróżnić, to już James Franco zasługuje tylko na pochwały. Jego przerysowany gangster to jedna z najciekawszych postaci w filmie, a scena, gdy odgrywa na pianinie przebój jednej z popowych gwiazdek jest rewelacyjna.

W “Spring Breakers” ziemi nie zagraża wielka asteroida, ani zombie. Mimo wszystko film idzie w kierunku apokalipsy - osobistego końca. Hedonizm jedna z nastolatek tłumaczy “poszukiwaniem siebie”. Tyle tylko, że to poszukiwanie, to tak naprawdę czekanie aż zostanie się odnalezionym. Znalazca bierze wszystko.

promilus
7 kwietnia 2013 - 19:01