Dobrze że Criterion odpocznie ale... - Brucevsky - 19 kwietnia 2013

Dobrze, że Criterion odpocznie, ale...

Studio Criterion ogłosiło, że robi sobie przerwę od gier wyścigowych. Setki maniakalnych fanów serii Need for Speed, których rozczarowały poprzednie odsłony, odkorkowało szampany i rozpoczęło taniec radości. Mnie też taka decyzja cieszy, choć z zupełnie innych powodów.

Criterion jest jednym z najbardziej utalentowanych zespołów, które zajmuje się grami. To także jedni z największych specjalistów w branży w dziedzinie zręcznościowych wyścigów. Każdy, kto orientuje się w ich dorobku i wie o grach nieco więcej, kojarzy takie produkcje, jak seria Burnout czy FPS Black. W pierwszej dekadzie XXI wieku te tytuły wyciskały z konsol maksimum, wyglądały obłędnie i oferowały zabawę na poziomie, z którym równać się mogło niewiele innych dzieł.

W ostatnich latach EA oddelegowało ich do prac nad serią Need for Speed. Nieco karkołomne zadanie udało się Criterion zrealizować nie najgorzej, choć nie brakuje głosów, że Hot Pursuit i Most Wanted zawiodły. Autorzy mieli jednak własny pomysł na te gry i stworzyli je według swojej wizji. Oddanym fanom serii mogło to nie pasować, ale trudno nie przyznać, że po dramatycznie słabym Undercover czy kontrowersyjnym The Run Criterion podniósł jednak jakość marki. Zakłamywać rzeczywistości nie ma sensu.

Przy Most Wanted dało się już jednak wyczuć pewne zmęczenie materiału i dobrze, że tak zdolni twórcy zdecydowali zrobić sobie przerwę od ulubionego gatunku. Czas poświęcony na inne produkcje może raz, że dać nam kolejny hit w stylu Black, a dwa pozwolić autorom wpaść na nowe pomysły do kolejnych odsłon Burnouta. To dla graczy ogółem, a miłośników wyścigów w szczególności, dobry znak. Można wierzyć, że za kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy Criterion wróci w wielkim stylu i stworzy coś równie rewolucyjnego, jak pierwszy Burnout w 2001 roku.

Tymczasem fani Need for Speed są zachwyceni i pewnie z niecierpliwością czekają na pierwsze informacje o odsłonie serii, za którą odpowiadał będzie nowy zespół. Obserwując ich można pomyśleć, że ktokolwiek nie przyjdzie, stworzy lepszy tytuł wyścigowy niż Criterion. W ostatnich miesiącach zbyt wiele arcade’owych wyścigów na rynek nie trafiło, więc potencjalnych doświadczonych kandydatów da się zliczyć na palcach jednej ręki. Kto mógłby popracować na przykład nad powrotem Undergrounda? Millestone od serii WRC? BugBear Entertainment, który wymyśliło Flatouta? A może byli pracownicy Eden Games od Test Drive Unlimited lub pochodzący z Niemiec twórcy Crash Time 5: Undercover? Slightly Mad Studios od Shift 2: Unleashed wypada też brać pod uwagę, ale oni pokazali ostatnio, że interesuje ich zupełnie inny kierunek. Każdy z tych zespołów to duży znak zapytania i jednak niekoniecznie gwarant wielkiego hitu.

Ktokolwiek nie przyjdzie, wypada mu życzyć szczęścia, bo zadanie czeka go niełatwe. Miłośnicy serii udowodnili już, że potrafią zawiesić poprzeczkę na poziomie nie do przeskoczenia. Bardziej obiektywnej oceny Hot Pursuit i Most Wanted doczekamy się pewnie za kilka lat, gdy na rynku będą dwie lub trzy kolejne odsłony. Wtedy okaże się, czy wszystkie żale i ostre słowa w stosunku do Criterion były adekwatne do jakości ich pracy. Oby bliżej było kolejnym tytułom do Undergrounda niż do Undercover. Tego sobie i wam życzę.

Brucevsky
19 kwietnia 2013 - 19:52