Co ja szczelam? - czyli rzecz o tym że w kwestii narzędzi mordu gry nie są za dobrym źródłem wiedzy - Yoghurt - 26 maja 2013

Co ja szczelam? - czyli rzecz o tym, że w kwestii narzędzi mordu gry nie są za dobrym źródłem wiedzy

Witam po dłuższej przerwie, spowodowanej natłokiem spraw o wiele ważniejszych niż pisanie duperelków tematycznie umiejscowionych w okolicach ogólnie pojętej branży rozrywkowej. Nie zagłębiajmy się jednak zbytnio w osobiste życie autora i przejdźmy do meritum dzisiejszego artykułu.

Pamiętacie jedną z odsłon Brudnego Harry'ego - "Nagłe Zderzenie"? Kojarzycie, czym Clint Eastwood straszył bandziorów wszelkiej maści? Dla tych, którzy mają zaćmienie umysłu, cierpią na sklerozę lub po prostu nie oglądali przepraw detektywa Callahana z różnorakimi sukinkotami (wstyd większy niż chodzenie w kalesonach, tak na marginesie), mała podpowiedź:

Ten zajeduży, zajemocny i zajegłośny pistolet to Auto-Mag, który strzela ulubioną amunicją Harry'ego - .44 Magnum. Każdy, kto zobaczył go na ekranie, skrycie śnił, by choć raz wypalić z takiej armaty, a różnoracy filmowcy dawali ową działającą na wyobraźnię spluwę głównym bohaterom swoich dzieł (choćby Charliemu Bronsonowi w "Życzeniu Śmierci").

Teraz mam dla was inne, prostsze pytanie: z jakiego karabinu snajperskiego korzysta najczęściej Agent 47? Możecie nie wiedzieć, że owo egzotycznie wyglądające narzędzie mordu nazywa się Walther WA 2000, ale na pewno wiecie, jak się prezentuje:

A teraz najprostsze pytanie: jaki pistolet najczęściej występuje w niemal każdej grze jako ostateczne rozwiązanie problemów, najmocniejsza broń obsługiwana jedną ręką (dlatego można wziąć dwa!), rzucająca ragdollami na 20 metrów? Wypada nadmienić, że jako bonus twórcy udostępniają nierzadko opcję pokrycia tejże zabawki złotem, żeby jeszcze bardziej trafiać do wyobraźni czarnych raperów (i Pikeja) oraz przechodzących mutację krzykaczy, którzy utrzymują, ze mieli bliższe relacje z waszą matką, grając z wami po sieci.

Zgadza się, chodzi o:

Okej, wszyscy poczuli się dowartościowani, bo odpowiedzieli na pytanie łatwiejsze niż konkurs audio-tele, ale do czego właściwie zmierzam?

Cóż, w wielkim skrócie: Harry Callahan straciłby życie, bo Auto-Mag prawdopodobnie odmówiłby współpracy. WA 2000 jest tak rzadki i drogi, że nawet sułtan Dubaju nie mógłby sobie takiego kupić. Co zaś się tyczy Desert Eagle - poza tym, że większości użytkowników zrobiłby większą krzywdę niż ich celom, jego przydatność w prawdziwym starciu jest mocno dyskusyjna. Ale po kolei...

Poniżej znajdziecie podsumowanie dobrze znanego z gier (i innych produktów popkultury) sprzętu, służącego do robienia krzywdy bliźnim, którego wizerunek został całkowicie wykrzywiony, zmitologizowany i po prostu przegięty do granic absurdu. 

Auto-Mag

Skąd znamy?

  • Brudny Harry: Nagłe Zderzenie - to już wiecie
  • Życzenie Śmierci - jedna z dwóch ulubionych spluw Charliego Bronsona
  • Jagged Alliance 2 - jako jeden z kilkudziesięciu z dostępnych pistoletów (z patchem 1.13 znajdziemy go w kilku różnych wersjach)
  • Lara używa takich (John Woo style!) w Tomb Raider II
  • Wade z Hitman: Absolution lubi się nim popisywać
  • GTAIV: Ballad of Gay Tony - leży dosłownie wszędzie

Wspomniałem już o zawodności owego egzotycznego narzędzia destrukcji. Ponoć Clint Eastwood dostawał takiego szału na planie podczas używania Auto-Maga, że podczas kręcenia scen na pomoście, kilkakrotnie wyp...uścił go do wody, a ekipa musiała wynająć nurka, który by go wyławiał po kolejnym nieudanym ujęciu, spowodowanym zacięciem się pistoletu.

Wszelkie problemy związane z użytkowaniem Auto-Maga wynikały z użytej w nim amunicji, legendarnej .44 Magnum - był to pierwszy pistolet automatyczny, który wykorzystywał pociski tego typu. Niestety, prawa fizyki są nieubłagane i mechanizm, choć potrafił dostarczyć tak mocny ładunek do lufy a potem do celu, ulegał dość szybkiemu zużyciu. Co więcej, cała konstrukcja była nieprzyzwoicie droga. Koszty produkcji przewyższające cenę rynkową oraz słaba dostępność i zaporowa cena amunicji, a także nieporównywalnie większa popularność rewolwerów wykorzystujących ten sam kaliber dobiły producenta Auto-Maga. Produkowany w latach 70 ubiegłego wieku pistolet jest obecnie rzadkim gadżetem kolekcjonerskim, nie zaś spluwą każdego szanującego się bad-assa.


Calico (cała wesoła rodzinka) 

Skąd znamy?

  • Z każdego filmu, w którym twórcy zamierzali zaprezentować "broń przyszłości" (wersji 950 używało choćby La Resistance wojujące z Terminatorami)
  • W Jagged Alliance 2 występuje w większości typów i rozmiarów
  • W Command & Conquer twórcy zakamuflowali go pod nazwą GAU-3 Eliminator
  • Mamy też szansę używać jednego w Resident Evil: Code Veronica

Calico LWS (Light Weapon System) to cała rodzina podobnie wyglądających pistoletów i karabinów maszynowych, które wyróżnia jeden, od razu zauważalny patent - nietypowa konstrukcja magazynka, umieszczanego nad spustem. Dzięki swemu dość futurystycznemu wyglądowi, sprzęt Calico znalażł zatrudnienie w niezliczonej ilości filmów SF, w których robił za wszelkiej maści broń energetyczną. Na pewno zauważyliście też giwery z tej rodziny w masie filmów akcji (zwłaszcza klasy B), w których przedstawione były jako najnowocześniejsze narzędzia siania destrukcji.

Broń wygląda nieźle, co nie? Na polu walki jednak, jak wiemy, to nie wygląd ekwipunku się liczy. Element najbardziej charakterystyczny dla Calico LWS, czyli magazynek, jest jego największą wadą. Jego konstrukcja opiera się na rzadko spotykanym mechanizmie "ślimakowym" - przypomina on nieco klasyczne magazynki bębnowe, znane wam z "mafijnych" Thompsonów czy Pepeszy, przy czym pociski ułożone są nie w pierścień, lecz w kilku rzędach wzdłuż spirali, o w taki sposób:

Taki system podawania amunicji ma niezaprzeczalną przewagę nad "normalnymi" magazynkami - standardowe podajniki do Calico liczą sobie 50 naboi, ale na rynku dostępne są również wersje stunabojowe. W czym więc problem, zapytacie? Przecież teoretycznie im większy mamy zapas ołowiu, tym lepiej, prawda? Otóż nie, w warunkach bojowych liczy się prostota konstrukcji, łatwość wymiany magazynka i sprawność jego ponownego załadowania. A żadna z tych rzeczy w przypadku Calico nie jest przyjazna użytkownikowi - magazynki ślimakowe nie pasują do sporej części ładownic używanych tak przez cywili, jak i profesjonalistów, są raczej nieporęczne, ciężko ocenić, ile amunicji nam w nich pozostało, a ponowne ich załadowanie to mordęga. Co gorsza, słynne scenki z wyrzucaniem magazynka pod siebie w ogniu walki też raczej możnaby włożyć w tym wypadku między bajki - ze względu na konstrukcję, do tanich nie należą i wywalenie ich gdziekolwiek można przyrównać do rzucania zwitkiem studolarowych banknotów. 

Stąd też, mimo tego, co mogliście widzieć w filmach i grach, Calico nie należy do hiper-popularnych, ogólnie dostępnych i chętnie używanych zabawek. A jego raczej umiarkowana sprzedaż na rynku cywilnym (żadne służby go nie używają ze względu na wymienione wyżej skomplikowanie obsługi) to zasługa tylko i wyłącznie wyglądu.


IMI Desert Eagle

Skąd znamy?

  • Ze słynnej sceny w Snatch, w której Vinnie Jones poświęca tej giwerze cały monolog
  • Widzieliście go też w większości filmów z Arnoldem Schwarzennegerem - grani przezeń gieroje wyjątkowo upodobali sobie Eagle'a
  • Znacie go też przede wszystkim z dosłownie KAŻDEJ strzelanki, zarówno FPP jak i TPP, choć często występuje pod nieco zmienioną nazwą, zwykle z wariacjami na temat ptaków (typu "Falcon"). W niektórych pozycjach Eagle jest tak celny i potężny, że z powodzeniem zastępuje snajperkę, w innych występuje jako najmocniejszy dostępny pistolet (choćby w CS). Przy okazji, w sporej części tytułów możemy strzelać z dwóch jednocześnie, w tak zwanym stylu Akimbo (jeszcze raz dziękujemy panu Johnowi Woo)
  • No i oczywiście występuje też w Jagged Alliance 2

Israel Military Industries Desert Eagle... Jedna z dwóch (obok wynalazku Michaiła Kałasznikowa) broni owianych już nawet nie legendą, a całym zbiorem mitów i podań na ich temat. I jeden z tychże mitów jest na pewno prawdziwy - to jeden z najpotężniejszych seryjnie produkowanych pistoletów półautomatycznych, korzystający (zależnie od wersji) z całej gamy mocarnej amunicji, od "najsłabszej" .357 Magnum, poprzez znany kaliber .44 (strach pomyśleć, co by było, gdyby Magik miał taką giwerę), kończąc na morderczych "pięćdziesiątkach" - czyli kaliber .50, stosowany zwykle w cięzkich karabinach maszynowych i snajperskich, przystosowany do specyfiki pistoletu (wersja .50 Action-Express).

Ale na mocy obalającej kończą się zalety izraelskiej konstrukcji. Potęga Desert Eagle sprawia, że po prostu nie nadaje się on zbytnio do użytku w warunkach polowych i jest raczej przedłużeniem penisa bogaczy posiadających pozwolenie na takową broń, a na strzelnicach zwany jest często  zabawką dla szpanerów i to nie bez powodu.

Wady zaczynają się już od próby zakupu - podstawowa wersja, bez bajerów, złoceń i grawerunków to około 1500$. Jedna sztuka najtańszej amunicji chodzi po dolarze. I zapora cenowa mogłaby być jedynym powodem, dla którego żaden normalny sołdat ani inny mundurowy z takową armatą nie biega - armie i służby świata mają o wiele ważniejsze wydatki.

Jednak horrendalne koszty użytkowania to nie wszystko - Desert jest po prostu niewiarygodnie nieporęczny. Jego rozmiar sprawia, że nie pasuje do standardowych modeli kabur dostępnych dla cywili i fachowców, a wielkość rękojeści wymaga od użytkownika posiadania łap king-konga. Co gorsza, niezaładowany egzemplarz waży ponad dwa kilo, zaś pełny zestaw, czyli Eagle oraz kilka zapasowych, siedmionabojowych magazynków, jest cięższy (i znacznie droższy) niż większość znanych wam z filmów i strzelanek karabinów noszonych przez piechociarzy (by nie być gołosłownym - zwykły, załadowany jednym trzydziestonabojowym magazynkiem karabin M4 waży niecałe 4 kilo).

No i, co najważniejsze w warunkach bojowych - cała ta klockowatość i nieprzyjazność użytkowania oraz absurdalny odrzut wynikający z mocy giwery sprawia, że z Eagle bez wielu godzin treningu w kontrolowaniu broni nie trafi nawet w przysłowiowe drzwi od stodoły. Dlatego tak naprawdę nikt, kto zarabia na życie strzelaniem, nie używa Desert Eagle. A próba strzelania z dwóch na raz skończyłaby się w najlepszym wypadku wizytą w szpitalu albo u dentysty.


FG 42

Skąd znamy?

  • Ze wszystkich strzelanek osadzonych w realiach II Wojny Światowej - znajdziecie ją w dowolnej "historycznej" odsłonie Call of Duty, w modzie Day of Defeat czy w Return to Castle Wolfenstein
  • Oczywiście mozna nań natrafić w Jagged Alliance 2

Fallschirmjägergewehr 42, czyli "karabin spadochroniarzy model 42" to kolejna ciekawostka, której popularność to raczej zasługa doskonałego PRu w grach video, niż faktycznej skuteczności. 

FG 42, zaprojektowany specjalnie dla niemieckich jednostek spadochronowych na wyraźną prośbę Hermanna Goeringa, można ze spokojem sumienia nazwać kuriozum. Pomysł był niezły - zamiast ciężkich i nieporęcznych Mauserów lub MP-40 dać polegającym na zaskoczeniu i szybkości działania elitarnym sołdatom broń lekką, łatwą w transporcie i dająca możliwość kustomizacji wedle indywidualnych potrzeb żołnierza, który mógł sobie na niej zamontować lunetę, dwójnóg, bagnet a do tego pewnie pędzel do malowania i pedał od roweru.

Gorzej niestety było z wykonaniem. Wbrew temu, czego mogliście nauczyć się z drugowojennych FPSów, FG 42 nie był ani celny, ani wygodny w użyciu. Lekkość całej konstrukcji w połączeniu ze zbyt mocnym pociskiem 7,92x57 (znanym z Mausera) sprawiała, że po jednym wystrzale karabin latał na wszystkie strony, przez co walenie  serią z tego dziwactwa było mniej skuteczne niż rzucenie nim we wroga. Pewnie domyślacie się, że próby strzelania wyborowego za pomocą lunety mogły skończyć się co najmniej uszkodzeniem oka. By było jeszcze weselej, zbyt duży ładunek prochowy amunicji sprawiał, że karabin po dość krótkim czasie używania wręcz rozpadał się w rękach.


G11


Skąd znamy?

  •  Z produkcji, w których uznano, że projekty Calico to za mało i trzeba dorzucić giwerę jeszcze bardziej w stylu Science Fiction (na przykład Wesley Snipes biega z taką w "Człowieku Demolce") 
  • Szeregowi żołnierze Enklawy mają takie cacka na wyposażeniu w Fallout 2
  • Natomiast doktor Clarke z Call of Duty: Black Ops ma takie trzy w swoim ukrytym arsenale (choć w latach sześćdziesiątych G11 znaleźć można było tylko na deskach kreślarskich)
  • Tak, jest też w Jagged Alliance 2

Kolejny futurystyczny projekt, tym razem z dobrze znanej wszystkim firmy Heckler&Koch. Do tego wyjątkowo ciekawy - G11 to projekt wykorzystujący amunicję bezłuskową. Co to oznacza? Ładunek prochowy, dzięki któremu pocisk frunie w stronę celu, zamiast w łusce, stanowiącej największą część naboju, jest częścią systemu ładowniczego.

Dzięki temu interesującemu patentowi, amunicja do G11 jest lekka i zajmuje mało miejsca, przez co w magazynku można zmieścić jej o wiele więcej (standardowo 50 sztuk). Co więcej, zwiększa się wydatnie szybkostrzelność i celność broni poprzez wyeliminowanie niezbędnego w standardowych" giwerach usuwania łuski z komory i zmniejszenie odrzutu.

Brzmi pięknie? Owszem - G11 jest jednym z najszybciej strzelających narzędzi mordu na Ziemi - seria 3 pocisków wylatuje z lufy w ciągu 1/12 sekundy (strzelec nie zdąży nawet poczuć kopnięcia, a już są w celu) . Co ważne, nie traci znacznie na celności - wystrzelone w takiej serii kule uderzają niemalże jednocześnie w to samo miejsce. Dzięki temu wyeliminowany został jeszcze jeden mankament - nie robiący na nikim wrażenia niewielki kaliber amunicji 4.73mm (dla tych mniej obeznanych informacja: standardem NATOwskim jest amunicja kalibru 5.56mm) przestaje mieć znaczenie przy takiej koncentracji strzałów w celu.

Jest tylko jeden, kluczowy problem - G11 już na zawsze pozostanie tylko projektem w fazie prototypowej - został zawieszony z powodu ogromnych nakładów finansowych potrzebnych do jego wdrożenia. Jak już wspomniałem, armie świata tną koszty gdzie mogą, a skoro zwykły karabin 5.56mm wciąż jest równie skuteczny jak futurystyczny i pierdyliard razy droższy w produkcji G11, nie ma sensu wymieniać arsenału. Dlatego na świecie jest około 1000 sztuk tej broni, wliczając w to egzemplarze inżynierskie pocięte na części i niezdatne do użytku. Wiedząc to dziwić może fakt, że w filmach akcji i w grach ten egzotyczny sprzęt zdaje się wręcz walać pod nogami częściej niż wyprodukowane łącznie w 200 milionach egzemplarzy automaty Kałasznikowa.


 

 OICW

Skąd znamy?

  • Jeśli filmowcy wyjątkowo popuścili wodze fantazji i nie wystarczyły im ani Calico, ani G11, z pewnością zobaczycie w rękach postaci to dziwactwo
  • W jednym z leveli w Soldier of Fortune 2 otrzymujemy "ściśle tajną broń eksperymentalną", którą jest właśnie OICW
  • Im dalej brniemy przez fabułę w Far Cry, tym częściej możemy je napotkać
  • Nasi chłopcy mogą biegać z tą spluwą w Ghost Recon
  • Byłbym zapomniał... jest w Jagged Alliance 2 1.13

 Tajemniczy skrót OICW oznacza Objective Individual Combat Weapon. Pełna nazwa mówi wam zapewne tyle samo, co wygląd tej giwery. Nie martwcie się, sami projektanci i pomysłodawcy też nie mają pojęcia, do czego właściwie mogłoby się przydać to przedziwne urządzenie.

Tak, urządzenie, bo trudno tu mówić o broni per se - tak naprawdę to karabin (w najnowszym prototypie - G36 produkcji Heckler&Koch) oraz granatnik 25mm (jak widać na powyższym zdjęciu, montowany wbrew naszym przyzwyczajeniom na górze) obsługiwany wspólnie ze skomplikowaną optyką przez kilogram elektroniki. Całość sprawia raczej wrażenie czegoś, co znudzony żołnierz skleiłby na szybko taśmą klejącą i z tego też powodu badania nad OICW (po wejściu do gry wspomnianego Heckler&Koch przemianowanego na XM 29) od 30 lat właściwie stoją w miejscu.

Powód jest jak zwykle ten sam, co w przypadku wszystkich pseudo-futurystycznych broni - koszty. Wojskowi jak zwykle stwierdzili, że nie ma sensu pakowac miliardów zielonych w coś, co bardzo sprawnie zastępuje zwykły, tani M4 z podwieszanym granatnikiem. Nawet cała ta elektronika upakowana w giwerze, pozwalająca na zdalną detonację różnych rodzajów granatów (czy nawet strzelanie nimi niemalże serią) nikogo nie przekonała. Dlatego to, co widzieliście w filmach i grach to kompletna bzdura - OICW nigdy nie wyszedł z fazy prototypowej i raczej już nigdy nie wyjdzie a jego użyteczność w prawdziwym starciu jest znikoma - zanim ustawilibyście wszystkie zmienne potrzebne do wystrzelenia z granatnika, zginęlibyście trzynaście razy, o ile wcześniej nie wysadzilibyście się w powietrze z rozpaczy, bo OICW jest jeszcze bardziej nieporęczny, niż na to wygląda.


 Pancor Jackhammer

Skąd znamy?

  • Producent filmu SF klasy B: "Calico za małe. G11 za mało nowoczesny. OICW nie wygląda odpowiednio. Dajmy naszym herosom Pancora!"
  • Bez wątpienia jest to najlepszy sprzęt jaki możemy wręczyć Cassidy'emu w Fallout 2
  • Inżynierowie w Battlefield 2 mogą z nim pobiegać (tak jak i posiadacze Powrotu do Karkand w BF3)
  • Maksymilian Ból w pierwszej odsłonie swoich przygód sieje nim postrach i zniszczenie
  • Project IGI także pozwala nam się nim pobawić
  • Niszczymy nim również różne paskudztwa w komputerowej adaptacji The Thing
  • Pod koniec Far Cry wala się dosłownie wszędzie
  • Zaspokoję waszą ciekawość - w Jagged Alliance 2 też jest

Shotgun o szybostrzelności karabinu automatycznego. Powaga. Według amerykańskiego prawa dotyczącego regulacji broni, Pancor musiał wylądować w kategorii "broń maszynowa".

Co to oznacza w praktyce? A no to, że działający zgodnie z planem twórców Jackhammer mógłby opróżnić swój dziesiącionabojowy magazynek bębnowy w około cztery sekundy. Wyobrażacie sobie 10 łusek pełnych śrutu wywalonych w cel jedna po drugiej? Wyrażenie "ściana ołowiu" nabiera w tym wypadku naprawdę nowego znaczenia. A gdyby komuś nie wystarczył taki morderczy potencjał, pomysłodawcy dodali bonusową opcję - magazynek, po dołączeniu zapalnika, można przekształcić w małą minę przeciwpiechotną. Urocze, nieprawdaż?

Owszem, brzmi to wszystko cholernie dobrze... na papierze. W rzeczywistości wyprodukowano tylko 20 sztuk tego shotguna, w tym jedynie 2 egzemplarze były zdolne do w pełni automatycznego prowadzenia ognia. Pancor nigdy nie wyszedł poza komory testowe, w których okazywało się, że już po wystrzeleniu trzech łusek mechanizm podający amunicję wysiadał - po prostu nie radził sobie z ogromnymi naprężeniami związanymi z taką szybkostrzelnością  pociskami śrutowymi. Kopniak, jakiego dawała ta armata przy próbie strzelania serią mogłaby wyrwać ją z rąk strzelca. No i oczywiście cena całego przedsięwzięcia była zupełnie nieadekwatna do osiąganych efektów. 

Nie przeszkadza to jednak twórcom filmów i gier wszelakich wciskać Pancora dosłownie wszędzie, w liczbie prawdopodobnie stukrotnie przewyższającej rzeczywistą ilość wyprodukowanych egzemplarzy.


 PP-19 (Bizon)


Skąd znamy?

  • Żołnierze radzieckich sił specjalnych próbują was z nich ubić we Freedom Fighters
  • Dwie wiodące serie FPSów (muszę mówić, które?), osadzone we współczesności, dają nam do wypróbowania Bizona w kategorii Pistoletów Maszynowych (SMG)
  • Także nastawiona na realizm seria Flashpoint (oraz jej spadkobierca - ARMA) czasem podrzuci nam PP-19 pod nogi
  • Pistolety maszynowe Helghastów w serii Killzone są kropka w kropkę identyczne z cackiem widocznym na zdjęciu powyżej
  • Nie martwcie się, w Jagged Alliance 2 występuje. Nawet w dwóch wersjach!
Bizon to, wierzcie lub nie, projekt Kałasznikowa. Ale nie Michaiła, tylko jego syna Wiktora, który chciał dać swoim chlebodawcom, Armii Radzieckiej, coś równie funkcjonalnego i godnego zapamiętania, co jego rodzic. Brzmi ciekawie? W fazie projektowej towarzyszył mu także Aleksiej Dragunow... Jakieś znajome nazwisko? Kolejny syn sławnego konstruktora, Jewgienija Dragunowa, odpowiedzialnego za jeden z najsłynniejszych karabinów snajperskich. Z taką ekipą nie mogło się nie udać.

I udało się... połowicznie. co najważniejsze, w przeciwieństwie do połowy wymienionych tutaj narzędzi zabijania, Bizon działa. Ba, jest to całkiem przyzwoity pistolet maszynowy i co lepsze, wciąż schodzi z fabrycznych taśm. Jest tylko jeden, mały szkopuł, który umieścił go na niniejszej liście. Liczba występujących w grach video Bizonów jest wyolbrzymiona o jakiś gazylion sztuk.

W rzeczywistości Bizon jest produkowany w niewielkich ilościach i trafia głównie do rosyjskich służb bezpieczeństwa (sowieci z sił specjalnych, WDW i inne elitarne jednostki, wbrew temu, co wmawiają nam twórcy gier video, cały czas jest mają na wyposażeniu krótkie AK-74, stopniowo wymieniane na najnowszy cud rosyjskiej myśli technicznej - AN-94 Abakan, którego mogliście zapewne zauważyć w Battlefieldzie). 

Dlaczego sprawny model broni nie cieszy się zbytnią popularnością? Zauważyliście ten cylindryczny wichajster umieszczony pod lufą? A no właśnie - po raz kolejny mamy do czynienia z magazynkiem o "ślimakowej" konstrukcji, a co za tym idzie, mamy tu te same zalety i wady co w przypadku Calico: dużą pojemność połączoną ze zwiększoną awaryjnością i zbyt dużym kosztem produkcji. Rosjanom po prostu Bizona produkować się nie opłaca.


STG 44
 


Skąd znamy?
  • Z wszystkich drugowojennych FPSów - idzie w parze z FG 42 jako najlepszy dostępny w grze karabin
  • Używali go również... rebelianci broniąc bazy Echo na Hoth przed atakiem imperialnych AT-AT w Imperium Kontratakuje (nic dziwnego, że przegrali)
  • Otrzymacie go jako bonus po wymaksowaniu gałęzi karabinów w multiplayerze Modern Warfare
  • Nie, w Jagged Alliance 2 go nie ma... wiedziałem, ze nie dacie się nabrać
Sturmgewehr 44, czyli w ludzkim języku "karabin szturmowy" (rocznik czterdziesty czwarty) może być spokojnie nazywany dziadkiem giwer dzierżonych przez współczesnych żołnierzy, tak jak jego większego kuzyna, czyli MG 42, możemy nazwać wzorcem cięzkiego karabinu maszynowego. Rewolucyjna w swych założeniach konstrukcja, łącząca zalety pistoletu maszynowego (ściana ołowiu na krótkich dystansach) i standardowego karabinu piechoty (dobra celność i prostota obsługi) poprzez zmienne tryby ognia i zastosowanie tak zwanego naboju pośredniego (większa moc obalająca niż w amunicji pistoletowej, mniejszy odrzut niż w karabinowej) miała być kolejną wunderwaffe w arsenale Hitlera. Jak zwykle, wiedza nabyta w Medal of Honor i Call of Duty, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością - na doskonałym pomyśle właściwie kończyły się zalety STG.

Pierwszy mankament? Wystarczy uruchomić odrobinę wyobraźni i wymyślić, w jaki sposób wygodnie (i skutecznie) strzelać z niego w pozycji leżącej. Nie wiecie? Ja też nie. [errata dla speców z wykopu, którzy zzałączyli zdjęcie, na którym niemiecki żołnierz celuje z  STG leżąc - chwytanie  za magazynek podczas prowadzenia ognia nigdy nie jest dobrym pomysłem]

Pozostałe wady karabinu wynikały nie tyle ze złych założeń konstrukcyjnych, ale z sytuacji, w jakiej znajdowała się III Rzesza w 1944 roku. Braki podstawowych materiałów produkcyjnych wymusiły użycie komponentów o tak kiepskiej jakości, że STG był bardziej awaryjny niż dziesięcioletnie Daewoo - niektóre egzemplarze potrafiły się po prostu powyginać lub rozlecieć po upuszczeniu na ziemię. O częstych zacięciach,  wypadających magazynkach i źle spasowanych elementach nie ma co wspominać.

Niemniej, Sturmgewehr 44 na zawsze zapisał się w historii jako kamień milowy w konstrukcji broni i egzemplarze, o które odpowiednio zadbano oraz te produkowane już po zakończeniu działań wojennych nadal można znaleźć w arsenałach krajów trzeciego świata zaraz obok Kałasznikowów. Co ciekawe, wygląd to jedyne, co łączy niemiecki wynalazek z wiekopomnym dziełem prostego czerwonoarmisty Michaiła. Łudzące podobieństwo po prostu wynika z tego samego przeznaczenia STG i AK, natomiast wnętrze obu karabinów to dwa zupełnie różne (i wymyślone niezależnie od siebie) rozwiązania.


Walther WA 2000

Skąd znamy?
  • Ze współczesnych filmów o zabójcach i strzelcach wyborowych
  • Z najnowszych komputerowych adaptacji Jamesa Bonda
  • Oczywiście z Hitmana
  • Mają go też w swoim wyposażeniu chłopcy z Rainbow Six...
  • ...i, co dziwne, snajperzy z rosyjskich sił inwazyjnych w Modern Warfare 2...
  • ...oraz wszystkie strony konfliktu w Black Ops, co jest jeszcze bardziej kuriozalne
  • Jest to jedna z giwer dostępnych dla snajpera w Team Fortress 2
  • Sami wiecie, gdzie jeszcze możecie go znaleźć
Ile razy widzieliście ten sprzęt w grach i filmach? Rosjanie w MW2 mają ich ze sto, James Bond dostaje taki od swoich mocodawców, a Agent 47 może sobie go bez problemu kupić. A wiecie, ile sztuk wyprodukowano? 

176. Sto siedemdziesiąt sześć. Jest to liczba między sto siedemdziesiąt pięć i sto siedemdziesiąt siedem. Nie więcej. I nawet, jeśli macie jakieś 100 000$ na zbyciu, by sobie taki nabyć, nie uda wam się go znaleźć nawet na czarnym rynku u Jurija Orłowa. Prędzej kupicie czołg z załogą i zapasem amunicji. Bo Wa 2000 to prawdziwy biały kruk na rynku broni.

A dlaczego? Zapewne juz domyślacie się, że chodzi po prostu o kasę. Choć konstrukcja firmy Walther nie tylko wygląda bardzo stylowo, łącząc stalową nowoczesność z drewnianą klasyką, ale też charakteryzuje się wygodą użytkowania (ze względu na kompaktowe jak na karabin snajperski rozmiary) i skutecznością, jest całkowicie nieopłacalny w produkcji - koszt złożenia jednego egzemplarza jest po prostu kosmiczny ze względu na wykorzystane materiały oraz wymaganą przy tym typie broni precyzję. Ani niemieckie siły specjalne (dla których zaprojektowano broń po zamachu w Monachium w 1972), ani żadne inne siły zbrojne na świecie nie mają w swoich portfelach tyle gotówki, by nabyć ten model, a o rynku cywilnym nie ma nawet co wspominać. Sto siedemdziesiąt sześć, ani jednej sztuki więcej.

Dlatego jeśli kiedyś dostrzeżecie kogoś z WA 2000 w rękach, istnieje spora szansa, że zaraz za rogiem zobaczycie jednorożca.


Minigun

Skąd znamy?
  • Naprawdę muszę podawać przykłady?
  • A nie, przepraszam, niespodzianka! W Jagged Alliance 2 go nie ma! Za to jest równie absurdalny karabin strzelający rakietami...
Na sam koniec zostawiłem największe narzędzie siejące śmierć i zniszczenie, jakie może obsłużyć pojedynczy żołnierz. Tak, dobrze przeczytaliście. Może. O ile oczywiście M134 jest zamontowany na jakimś pojeździe lub stałym punkcie obronnym. Właściwie jedyną  w miarę wiarygodną sceną, w której ktoś dzierży we własnych łapskach to ustrojstwo i potrafi z niego strzelać, jest rozwałka w Terminatorze 2, ale to się nie liczy, bo T800 jest równie realny jak sportretowanie miniguna w filmach i grach wszelkiej maści. Użycie M134 zamiast kosiarki do trawy w Predatorze? Bullshit. Agent Rico truchtający z nim w Just Cause 2? Bullshit.

Nie jestem nawet do końca pewien, czy Terminator dałby radę skutecznie prowadzić ogień z takiej armaty. W najlżejszej wersji, bez amunicji, minigun waży mniej więcej 50 kilo. Zapas 1500 sztuk amunicji, starczający na prowadzenie ognia ciągłego przez jakieś 30 sekund, to kolejne 60 kilo. Nawet, jeśli sama waga sprzętu nie robi na was wrażenia, kopniak, jaki daje pojedynczy wystrzał w połączeniu z drganiami wywołanymi obracającymi się lufami sprawia, że bez odpowiedniego montażu na stałej, wytrzymałej powierzchni, odfrunęlibyście w okolice stratosfery, o ile nie stracilibyście wcześniej rąk.

Owszem, potencjalne wykorzystanie wszelkiego rodzaju Vulcanów, Minigunów, Gatlingów (czy jak chcecie je jeszcze nazywać) w roli przenoszonej przez jednego żołnierza zostało dostrzeżone przez wojskowych, którzy zlecili mądrym głowom z General Electric opracowanie "miniaturowej" wersji. Niestety, XM214 Microgun pozostał tylko i wyłącznie w fazie projektu - zbudowane prototypy wciąż nie nadają się do zamierzonych działań i jeszcze długo nie będą miały szans ziścić wizji znanych wam z gier i filmów.

Cóż, to by było (na razie) na tyle. W Holywood i w głowach developerów istnieje jeszcze wiele innych mniej lub bardziej zafałszowanych obrazów broni (nie tylko palnej zresztą), ale opisanie ich wszystkich zajęłoby jeszcze więcej miejsca, a niniejszy artykuł zbliża się do magicznej granicy 5000 słów. Dlatego dziś juz was zamęczać nie będę, może innym razem przeczytacie coś o Coltach, katanach i claymore'ach.

 
Yoghurt
26 maja 2013 - 19:22