To nie tak że hardkorowi gracze chcą niemożliwego - Cascad - 31 maja 2013

To nie tak, że hardkorowi gracze chcą niemożliwego

Najpowszechniejszą reakcją graczy na zeszłotygodniowy pokaz Xboksa One było „buuu, gdzie są gry?” - dziennikarze branżowi też byli raczej przychylni tym głosom, choć nie w tak skrajny sposób. Przecież stawiając sprawę uczciwie, Microsoft zaprezentował pełen przekrój możliwości swojej maszynki dzieląc czas swej godzinnej konferencji mniej więcej po równo na jej wszystkie aspekty, a tych jest wiele. Pokaz tylko dla graczy odbędzie się podczas targów tylko dla graczy, czyli E3 2013 i pora to wreszcie zrozumieć zamiast tworzyć kolejne memy, gify i topici na forach (choć w sumie… są zbyt zabawne, nie porzucajcie tego).

 

Niektóre serwisy stanęły jednak w mocnej obronie Microsoftu, a przede wszystkim Wired publikując tekst o mocno kontrowersyjnym, ale jakże przyciągającym, tytule „Hardcore Console Gamers Don’t Want Much, Just the Impossible”, w którym dokładnie wytłumaczono, że droga obrana przez Microsoft jest słuszna, a krzykacze to tylko krzykacze.

 

To w końcu gdzie jest miłość prawda? Bo mi wydaje się, że jednak po stronie tych krzykaczy.

 

 

Na początku należy oddać autorowi tamtego artykułu, Chrisowi Kohlerowi, że wykonał kawał świetnej roboty i z pewnością zamknął wiele zbyt głośnych ust nie potrafiących mówić o tym co w tej branży najważniejsze – faktach i analizach. Gdy bierzemy bowiem na wokandę biznes o takiej wartości jak branża gier wideo (tzn. to czym zajmują się twórcy i wydawcy) to nie wolno zapominać o potrzebach rynku wyrażanych liczbowo. I tu się zgadzamy.

 

Pan Kohler użył bardzo przekonujących wykresów pokazujących jak to Microsoft zwiększał swe zyski przez ostatnie lata, a Sony konsekwentnie zostawało pod kreską. I takie są fakty: to Xboks 360 jest/był lepszą maszynką do robienia pieniędzy – nie wolno jednak przez to wyprowadzać równania w stylu „polityka multimedialna Microsoftu = słuszna droga rozwoju”. Już tłumaczę dlaczego:

 

 

Obecną generację Sony zaczęło jak zbity pies, zbity tym mocniej, że przez poprzednie dziesięć lat był wielkim championem. Słabsze wyniki PlayStation 3 nie są bowiem spowodowane niczym innym jak tym, że filozofia Microsoftu z poprzednich lat (kiedy to ona przynosiła straty!) w końcu zaowocowała przy Xboksie 360. Sytuacji tej nie należy przenosić na start nowej generacji konsol, która jak sama nazwa wskazuje, jest nowa – tym bardziej, że start Xboksa One i PlayStation 4 będzie prawdopodobnie dzieliło nie więcej niż parę tygodni, a może nawet dni...

 

Sony robi teraz nie tylko maszynkę głównie dla graczy – robi też platformę łatwą w programowaniu, mocniejszą niż konkurencja (co potwierdzają wszelkie porównania architektury obu sprzętów) i najprawdopodobniej tańszą dzięki braku tak zaawansowanego peryferium w pudełku jak Kinect 2.0.  

 

Microsoft wkraczał w obecną generację ze świetnym systemem Xbox Live, z serwerami, znaną przez developerów konfiguracją sprzętową i wprawą w tworzeniu doświadczeń online. Sony dopiero szkoliło się w tych kwestiach i budowało infrastrukturę co pożerało ogromną część budżetu. W przypadku PS4 już jednak doskonale wiedzą co robią i startują z bagażem doświadczeń. I to właśnie widać na wykresie z Wiredbolesny proces uczenia się.

 

 

Hardkorowi gracze nie chcą niemożliwego tylko gier. To nie jest trudne do zrozumienia.  Zrobienie z konsoli set-top-boksa jest co prawda fajne, ale nie dajmy sobie wcisnąć, że Microsoft właśnie coś takiego oferuje, skoro i tak będzie wymagać dekodera kablówki (i to kompatybilnego z XO! Chore) zanim zaoferuje te wszystkie telewizyjne wspaniałości – poza tym nie będzie w stanie ich zapewnić nigdzie poza Ameryką i cała reszta świata dostanie tylko niepełną usługę, na urządzeniu za które zapłacą pełną cenę. Nie jestem specem od zarządzania, ale tak nie robi się globalnego biznesu.

 

Straty ciągną się za Sony z powodu bardzo złego początku obecnej generacji, bardzo wysokiej ceny i po prostu złego zaprojektowania architektury sprzętu (+danie grania online za darmo z pewnością do dziś bardzo boli budżet Japończyków). Wyciągnięto jednak z tego wnioski i obecnie zanosi się na to, że PS4 pozbędzie się wszystkich tych kul u nogi.

 

Proszę mi nie wmawiać, drogi świecie/Microsofcie/znawco globalnych trendów, że hardkorowcy to rozwydrzone dzieciaki, którym nic się nie podoba i chcą niemożliwego, skoro jest to właśnie grupa o najbardziej jasnych i łatwych do przewidzenia potrzebach. Dajcie nam exclusivy, mocny sprzęt, możliwość wymieniania się grami i stabilną sieć, a będziemy szczęśliwi, tym bardziej, że to właśnie na takich osobach – zakochanych w graniu - korporacje będą żerować przez pierwsze lata zanim cena ich konsol spadnie do pułapu, który przyciągnie też casuali chcących pomachać przed Kinectem.

 

Microsoft o tym zapomniał nie tyle przy projektowaniu swojego sprzętu co przy jego prezentowaniu i budowaniu strategii marketingowej. Walka i tak będzie zacięta, jednak należy przede wszystkim pamiętać, że wszystko zaczyna się od nowa i widać, że na starcie to właśnie Sony uderzy mocniej bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego komu w pierwszej kolejności trzeba sprzedać konsole. Dokładnie to samo robił Microsoft w 2005 i 2006, szkoda, że o tym zapomniał zakochując się we własnej wizji rozwoju polegającym na dostarczaniu contentu wideo, który notabene tworzą zupełnie inne firmy...

 

 

[mójtwitter]

 

Cascad
31 maja 2013 - 14:13