Cztery strzelaniny w cztery miesiące – czyli jak Electronic Arts pluje sobie do zupy - Cascad - 4 czerwca 2013

Cztery strzelaniny w cztery miesiące – czyli jak Electronic Arts pluje sobie do zupy

Dead Space 38 lutego 2013, Crysis 321 lutego 2013Army of Two: The Devil's Cartel - 21 marca 2013, Fuse31 maja 2013. Co łączy te gry poza rokiem wydania, strzelaniem i odcinaniem kuponów? Logo Electronic Arts.


 

Nie jestem pewny co sobie myślą szefowie tej firmy i w jaki sposób planuje się w niej pracę, ale chyba już dawno temu zakopali ambicje w mogile, w tej samej w której leżą też ich dobre pomysły i wyczucie gustu... Mimo to rzucę w świat pytanie: po co to wszystko?



Pierwsza odpowiedź jaka przychodzi na myśl to słynna odzywka Leo Beenhakkera (tzn. słynna za sprawą reklamy z jego udziałem) „for money”. Czy jednak faktycznie Electronic Arts odniesie jakiekolwiek korzyści z taśmowego wypuszczania takich kotletów? Czy psucie rozpoznawalnych marek sprawi, że gracze którzy teraz dadzą się na nie chwycić sięgną po nie ponownie za kilka lat? Wątpię i uważam, że EA oficjalnie pochowało aż cztery serie o sporym potencjale. 

Oczywiście sytuację Fuse naciągam tu celowo – jest to nowa marka od weteranów branży z Insomniac Games (twórcy Ratchet & Clank) i krył się w niej olbrzymi potencjał na nową serię. Przynajmniej do czasu aż EA „zadbało” o odpowiedni marketing tej gry, tak jak to zwykle się dzieje z pozycjami z (już uśmierconego) programu „EA Partners” mającego pomagać niezależnym developerom w publikacji gier. W praktyce położył on praktycznie wszystkie premiery do jakich go podłączano, z Shadows of the Damned i Kingdoms of Amalour na czele. Dodam tylko że na początku Fuse nazywało się Overstrike, miało inny styl graficzny i prezentowało się zupełnie inaczej niż gra, która kilka dni temu wylądowała na sklepowych półkach… cóż innego mogło spowodować tak znaczące zmiany jeśli nie naciski wydawcy? Wydawcy, który potem nie chce nawet reklamować gotowego produktu…
 

Na chwilę obecną nie mamy dokładnych liczb związanych ze sprzedażą Fuse poza tym, że mało kto wie o tej premierze, i że zadebiutowała na 37 miejscu list sprzedaży. Brawo EA, świetna robota, zapowiedzcie więcej DLC do Battlefielda 4.


 

Podobnie sytuacja ma się z Army of Two: The Devil's Cartel, do którego przydzielono Visceral Games (kto na to wpadł? Junior brand manager?) przez co nie tylko Dead Space 3 wyszedł gorzej niż ustawa przewiduje, ale i sama Armia Dwóch okazała się wybitna porażką, nie sprzedając się nawet w 200 tysiącach egzemplarzy*.  Przygoda Issaaca Clarka to większa marka, więc udało jej się naciągnąć jeszcze te 1,2 mln graczy na zakup jednak wątpię, by taki wynik satysfakcjonował księgowych EA. Zresztą, niedługo po premierze DS3 pojawiły się głosy mówiące o tym, że słaba sprzedaż będzie skutkować „zwieszeniem” prac nad serią. Pytam się zatem: po co w ogóle powstawały te gry i po co z kosmicznego horroru robiono korytarzową strzelaninę? Po co przydzielono je do jednej firmy? Po co wypuszczone je w przeciągu kilku tygodni? Na co komu kolejne strzelaniny na rynku?


 

Dokładnie tak samo wypada Crysis 3, który też znalazł 1,21 mln nabywców i znając życie gdyby za rok wyszedł Crysis 4 to byłoby ich znacznie mniej. Kiedyś to był benchamark-święty-graal pecetowców, a obecnie rozmyta papka o biciu głupich kosmitów (naprawdę, Crytek nie umie robić AI) z włączonym maskowaniem… Ciekawe czy w ogóle zwróciły się koszty developingu i marketingu tego proroka w śmiesznym kombinezonie. W sumie mnie to nie obchodzi i w obecnej sytuacji ani trochę nie żałuję EA, które zmarnowało budżet na nowego Burnouta czy Mirrors’s Edge 2 na kolejne nikomu nie potrzebne szuterki.


 

Mam nadzieję, że to początek końca tych serii. Mam nadzieję, że mamy z nimi spokój na kilka najbliższych lat i już żaden wydawca nie będzie się popisywał takim zmysłem strategicznym jak wypuszczanie strzelaniny, po strzelaninie, poprzedzonej strzelaniną, przed którą wyszła strzelanina.


 

Szkoda mi tylko tego, że najbardziej ucierpieli na tym najzdolniejsi, wchodzący na rynek z nowym IP, czyli Insomniac. Liczę, że ekipa ta szybko wróci do korzeni Ratchet & Clank, lub stworzy multiplatformową grę przypominającą ich wyczyny z czasów Spyro The Dragon. Niech tylko trzyma się z daleka od właścicieli platformy Origin, geniuszy stawiających serwery w SimCity i wizjonerów odpowiedzialnych za powrót Medal of Honor.


 

Jak widać stare porzekadło „człowiek nie świnia, zje wszystko” tym razem się nie sprawdziło i konsumenci udowodnili Electronic Arts, że mają głęboko w poważaniu ich odcinanie kuponów. I bardzo dobrze.
 



*dane dotyczące sprzedaży za vgcharts.

# Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie ta dyskusja na GAFie.


 

[ómjtwister]

Cascad
4 czerwca 2013 - 16:55