10 najważniejszych książek w życiu cz. 1 - fsm - 27 czerwca 2013

10 najważniejszych książek w życiu, cz. 1

Jakiś czas temu mama dała mi teoretycznie proste zadanie do wykonania: synu, wypisz 10 najważniejszych dla ciebie książek, jakie kiedykolwiek przeczytałeś. Mama prosi, syn robi. Ale szybko okazało się, że jest to rzecz dużo trudniejsza niż się początkowo wydawało. Jasne, można po prostu wypisać 10 ulubionych książek, ale czy to znaczy, że są one najważniejsze? Niekoniecznie. Siedziałem więc, myślałem (mój tata robił wówczas to samo), aż w końcu udało się zawęzić listę do (nieco oszukanych) 10 pozycji. To było tak ze 4 lata temu. Na potrzeby tego tekstu postanowiłem raz jeszcze dokonać książkowego rachunku sumienia i pojawiła się jedna mała zmiana. A teraz Wy będziecie mogli o tym przeczytać. Magia internetu!

fotka pożyczona ze strony newyorker.com

10 najważniejszych dla mnie książek to całkiem solidny przekrój przez gatunki i autorów - ufam, że każdy znajdzie tu coś dla siebie (czyli: że każdy z Was ma choć w pewnej części tak czadowy gust, jak ja :P). Kolejność książek to alfabetycznie ułożone tytuły, bo ułożenie najważniejszych pozycji w kolejności "najważniejszości" przekracza moje możliwości.

100 lat samotności - Gabriel Garcia Marquez

Miejsce na liście książka ta zdobyła dzięki byciu poleconą przez mamę na zasadzie "przeczytaj w końcu coś ambitniejszego, a nie ciągle te horrory". Okazało się, że dojrzalsza i nieco trudniejsza literatura wcale nie boli, a realizm magiczny w wykonaniu Marqueza przemówił do mnie niemal tak samo mocno, jak inne czytane wówczas książki. Dobry punkt wyjścia do poszerzenia literackich horyzontów.

Kronika ptaka nakręcacza - Haruki Murakami

Skoro horyzonty zostały poszerzone, to wśród najważniejszych książek nie mogło zabraknąć jakiejś pracy Japończyka. Murakami to autor niezwykły, a Kronika ptaka nakręcacza to najniezwyklejsza i najlepsza z jego równie świetnych co nietuzinkowych powieści. Estetyka snu pomieszanego z jawą, świata fantastycznego zderzającego się z realnym i tak ciekawie opisane postacie, że uwierzyłbym w ich istnienie to motyw przewodni tej książki (i w zasadzie wszystkich innych też). Polecam okrutnie.

Kubuś Puchatek - A.A. Milne

Najważniejsza książka dzieciństwa. Czytał ją mój tata, czytał mi ją mój dziadek, czytałem ją ja. W tym roku wróciłem do Kubusia i przypomniałem sobie obydwie części przygód ulubionego misia wszystkich dzieci. Dzieło Milne'a nadal robi wrażenie, jagular, czyli zwierze spadające to absolutnie mistrzowski wymysł, zaś zakończenie całej historii jest przeokrutnie smutne (z czego zupełnie nie zdawałem sobie sprawy jako gówniarz). Pozycja obowiązkowa dla każdego, niezależnie od wieku.

Pan Samochodzik i Templariusze - Zbigniew Nienacki

Druga najważniejsza książka dzieciństwa i najlepsza część przygód pana Samochodzika. To głownie dzięki tej książce przestałem czytać Kaczory Donaldy i zacząłem pochłaniać Nienackiego, Niziurskiego czy Ożogowską. Pan Samochodzik to najbardziej wyluzowany bohater literacki czasów PRL, jego przygody to skarbnica wiedzy i pomysłów, a jego wehikuł był marzeniem każdego dzieciaka po obu stronach Wisły. No i najważniejsze: dzięki Templariuszom udało mi się złapać szóstkę z historii w czwartej klasie podstawówki (dzięki udanemu wypracowaniu opowiadającemu o tym zakonie).

Paragraf 22 - Joseph Heller

Jeśli ktoś kazałby wskazać mi jedną jedyną książkę, którą uznałbym za ulubioną (a ta jedna ulubiona musi znaleźć na liście najważniejszych), to wybór padłby na Paragraf 22. Przeczytana kilkakrotnie książka Hellera to mistrzostwo świata pod względem konstrukcji wielowątkowej opowieści utopionej w beczce absurdu, która jednocześnie jest komentarzem na temat okrucieństwa i bezsensu wojny. Paragraf 22 powinien przeczytać każdy, najlepiej dwa razy. A po kilku latach znowu, bo wszystkich smaczków nie sposób wyłapać po jednorazowej lekturze.

Podpisano: Washington Irving

Równoumagicznienie - Terry Pratchett

Pratchett to jeden z moich ulubionych autorów, zaś Równoumagicznienie było pierwszą książką jego autorstwa, którą przeczytałem - stąd zasłużone miejsce na liście najważniejszych. Wszak od tego momentu nadrobiłem prawie cały Świat Dysku - Sam Vimes, babcia Weatherwax, Rincewind, ŚMIERĆ i cała rzesza bohaterów towarzyszy mi nieustannie od kilkunastu już lat. Wspaniałe uniwersum, wspaniały autor, wspaniałe książki (tak ogółem, bo przecież każdy mistrz ma wzloty i upadki, choć Pratchett rzadko schodzi poniżej dosyć wysokiego poziomu).

Solaris - Stanisław Lem

Nie licząc lektur szkolnych, to Lema znam tylko Solaris i Niezwyciężonego. Ten drugi jest mocarną opowieścią s-f, ale to jednak historia badania myślącego oceanu zasłużyła u mnie na wyróżnienie. Niesłychanie oryginalny pomysł wyjściowy i stworzona na jego bazie zaskakująca opowieść to niekwestionowany klasyk światowej literatury s-f. No bo przecież jak tu nie docenić Lema, nawet jeśli nie jest się fanem gatunku? Ten człowiek wybiegał myślami tak daleko w przyszłość, że bali się go Sowieci i brali za cały kolektyw naukowców, bo przecież żaden jeden człek nie może posiadać takiej wiedzy.

Świat według Garpa - John Irving

A to znacie? Też czadowa książka, też polecona przez rodziców jako coś mądrzejszego od standardowych czytadeł. Świat według Garpa to maksymalne natężenie niezwykłości przy wykorzystaniu codziennego życia. Zero s-f, fantasy czy innych wymysłów. Po prostu barwne życie faceta, który został poczęty w nietypowy sposób. Dla leniwych jest film z Robinem Williamsem, ale jak to z adaptacjami genialnych książek bywa, jest to propozycja gorsza niż oryginał (choć nadal bardzo solidna).

Worek kości / Miasteczko Salem - Stephen King

Pierwsze małe oszustwo na liście, bo nie potrafiłem zdecydować, która książka Kinga jest dla mnie ważniejsza. Worek kości to, moim zdaniem, jego najlepsza powieść, w idealny sposób łącząca horror (to jedyna książka pana Króla, podczas czytania której miałem ciary na plecach... i z pewnością każdy fan jego twórczości może wymienić inny tytuł, który wywołał takie wrażenie) i niezwykle rozbudowane ludzkie relacje w małej mieścinie. Z kolei Miasteczko Salem to pierwsza książka Kinga, którą przeczytałem - zapoczątkowała ona moją heteroseksualną miłość :P do tego autora i niemal wszystkiego, co spłodził. To jak... która powinna być ważniejsza?

Władca pierścieni - JRR Tolkien

Ostatnia pozycja to drugie "oszukaństwo", bo jako jedną książkę potraktowałem całą trylogię Tolkiena. Bardzo solidna lektura, ale zdecydowanie nie jest to najlepsza książka/seria świata - ząb czasu odcisnął swoje piętno. Do dzisiaj pamiętam, jak wymieniałem się z dwoma kolegami fragmentami właśnie czytanych książek (miała być akcja!). Jeden uraczył nas soczystym fragmentem pościgu Geralta za Dijkstrą (o ile mnie pamięć nie myli), drugi kolega przeczytał jakiś ociekający tzw. epą fragment książkowych Star Warsów, w którym Luke przesuwa Mocą czarną dziurę albo coś w ten deseń, a potem wkroczyłem ja z trwającym dobrych 6 stron wstępem do krótkiego opisu ataku Gandalfa na wraże na polach Pelenoru. W porównaniu z dwoma poprzednimi, ten fragment miał dynamikę przejechanego przez walec szopa. Ale trzeba Tolkienowi oddać to, co tolkienowskie - bez Władcy zapewne nie powstałaby cała rzesza innych opowieści z gatunku fantasy, z Wiedźminem na czele :)


Oto moja wspaniała, najważniejsza dziesiątka. Oczywiście z kilku pozycji musiałem zrezygnować, ale nic mi przeszkadza w umieszczeniu ich tutaj. W specjalnej, podlistowej kategorii wyróżnieniowej: Mag - John Fowles, Klub Włóczykijów - Edmund Niziurski, saga o Wiedźminie - Andrzej Sapkowski, Dzieci z Bullerbyn - Astrid Lindgren, Miasto ślepców - Jose Saramago.

Jeśli podobała się Wam ta lista, to informuję, że w przyszłym tygodniu tekst na ten sam temat opublikuje Klaudyna, która też musiała odpowiedzieć na pytanie mojej mamy (czyli "synu, wypisz 10 najważniejszych dla ciebie książek, jakie kiedykolwiek przeczytałeś."). A tymczasem - klawiatury w dłoń, komentarze pisz!

fsm
27 czerwca 2013 - 20:36