Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów! - Joorg - 28 sierpnia 2013

Top Ten! - Najlepsze seriale wszech czasów!

Już wkrótce minie okrągłe dziesięć lat odkąd zacząłem namiętnie oglądać produkcje telewizyjne. Z tej okazji postanowiłem zrobić małą, subiektywną topkę najlepszych seriali, które udało mi się zobaczyć na przestrzeni ostatnich lat.

W moim rankingu pojawi się kilka seriali stacji HBO, a wśród nich nie mogło zabraknąć genialnego "Rzymu". Produkcja ta miesza ze sobą historię i fikcję w sposób, który nie pozwala oderwać się od odbiornika. Akcja skupia się na losach starożytnego Rzymu, koncentrując się w pierwszym sezonie na ostatnich latach Julisza Cezara. W drugim i niestety ostatnim sezonie, śledzimy postępy Oktawiana Augusta oraz Marka Antoniusza. To wszystko, to tylko tło fabularne, które zostało stworzone specjalnie dla Lucjusza Worenusa i Tytusa Pullo, dwóch prostych legionistów, którzy zawsze stawiani są w centrum słynnych historycznych wydarzeń. W serialu mamy całą masę świetnych aktorskich kreacji, które na długo wspomina się po obejrzeniu wszystkich odcinków. Serial ma zaledwie 23 epizody, a szkoda bo twórcy mieli pomysły na kolejne sezony.

Inną stacją telewizyjną, która produkuje bardzo udane seriale jest AMC. Mad Men to ich najbardziej doceniany serial zarówno przez krytyków jak i przez widzów. Sam pomysł na tego typu widowisko jest bardzo oryginalny: przenosimy się do początku drugiej połowy ubiegłego wieku i poznajemy losy Dona Drapera, mistrza reklamy. Nie dość, że mamy okazję zobaczyć jak funkcjonuje świat reklamy za kulisami, to dodatkowo w tle śledzimy jak Stany Zjednoczone zmieniały się na przestrzeni kilkunastu lat. Każdy odcinek jest bardzo dopracowany od początku do samego końca, a obsada dobrana fantastycznie. Wystarczy rzucić okiem na listę nagród, które znajdują się na koncie "Mad Mena" by przekonać się, że mamy tu do czynienia z wybitnym serialem. Co prawda i ta produkcja cierpi na chorobę "im dalej tym gorzej". "Mad Men" dobrnął już do szóstego sezony a na horyzoncie wkrótce pojawi się kolejny, więc nic dziwnego, że lekki spadek formy jest widoczny, ale mimo wszystko przyjemnie się ogląda dalsze losy Dona Drapera. Postać ta ma jeszcze przecież wiele do opowiedzenia.

"House of Cards" zapewnił sobie miejsce na kartach serialowej historii przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, jest to pierwszy serial o wielkim rozmachu, który nie został wyprodukowany przez stację telewizyjną. Całość została stworzona przez Netflix, czyli internetową platformę udostępniającą filmy i seriale. Wielu uważa, że jest to czysty dowód na to, jak granica między telewizją a internetem się zaciera. Drugi powód jest oczywisty - "House of Cards" jest produkcją wybitną samą w sobie. Wszystko dzięki roli Kevina Spacey, który na swoich barkach dźwiga całą moc tego widowiska. Wciela się on w postać Franka Underwooda, bezwzględnego polityka któremu obiecano wysokie stanowisko w rządzie, lecz obietnica ta nie została dotrzymana. Przez wszystkie odcinki widzimy jak główny bohater planuje swoją straszliwą zemstę w czym pomaga mu jego żona (Robin Wright). Produkcja ta jest dowodem na to, że serial o tematyce politycznej nie tylko nie musi być nudny, a nawet może być niesamowicie wciągający.

"Zakazane imperium" to kolejna niezwykle dopracowana produkcja studia HBO. Podobnie jak w przypadku poprzednio opisywanego serialu i tutaj w centrum mamy bardzo utalentowanego aktora, Steve'a Buscemiego. Tytuł ten opowiada historię gangstera Enocha Thompsona, który w czasach prohibicji kontroluje ulice Atlantic City. Oczywiście ciągle stara się on rozszerzać swoją nielegalną działalność, a na swojej drodze napotyka wiele przeciwności. Wymieszanie prawdziwych wydarzeń historycznych z fikcją sprawdza się tutaj znakomicie. Dzięki temu mamy okazję poznać trochę mafijny światek tego okresu w Ameryce. Oprócz Buscemiego mamy tutaj wiele innych świetnych aktorów, którzy świetnie wcielają się w swoje kreacje. Nie mogę również pominąć znakomitej scenografii, która świetnie oddaje klimat serialu. No i oprócz tego "Zakazane imperium" posiada chyba najlepsze intro, jakie kiedykolwiek powstało.

Sherlock to chyba najlepsza produkcja telewizyjna i filmowa bazująca na postaci najsłynniejszego fikcyjnego detektywa na świecie. Serial liczy sobie do tej pory zaledwie sześć odcinków, ale dzięki nim zyskał sobie szerokie grono fanów, które niecierpliwie wyczekuje kolejnego sezonu. Co więcej, nie jest to jakaś tam zwyczajna adaptacja opowiadać Artura Conan Doyla, ale przeniesienie Sherlocka Holmesa do czasów współczesnych. I wszystko się ze sobą całkiem fajnie klei: Sherlock jest antyspołecznym ekscentrykiem a Watson to były lekarz wojskowy. Do tego mamy pozostałe postacie znane z opowiadań, które również znalazły odpowiednie miejsce w naszych czasach (nie chcę tu spojlerować). Kreacje aktorskie biją na głowę te znane z ostatnich kinowych przygód Holmesa z Downey Juniorem w roli głównej. Po prostu majstersztyk!

Na mojej liście nie mogło zabraknąć jednej z najbardziej kasowych produkcji telewizyjnych ostatnich lat. Wielu powie, że tytuł ten jest tu za nisko, inni stwierdzą, że w ogóle nie powinien się tutaj znaleźć. Ja osobiście mam taki problem z tą produkcją, że mimo wszystko niewiele się w niej dzieje. Oczywiście, jest niesamowicie wciągająca i sprawia, że nie można oderwać się od ekranu, ale jeśli po kilkunastu odcinkach zrobimy sobie małe podsumowanie wydarzeń, to zorientujemy się, że zbyt dużo się nie wydarzyło. Prawdę mówiąc w głowie zostały mi tylko nieliczne momenty z niektórych odcinków i dziewiąty epizod każdego sezonu. Na dodatek drugiej serii to już w ogóle nie pamiętam. Na szczęście te kilka czy kilkanaście scen, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie zostaną ze mną już na zawsze i za to należy się tej produkcji miejsce na mojej liście. Poza tym należy również docenić i pozostałe elementy "Gry o tron". Scenografia, kostiumy, efekty specjalne czy choreografia kilu świetnych walk... Nie mogę pominąć świetnych aktorów, szkoda że tak wielu z nich musieliśmy pożegnać. "Gra o tron" to taki wielki, piękny nadmuchany balon. W środku pusty, ale miło sobie na niego popatrzeć.

Kolejna produkcja stacji AMC na mojej liście. Aż smutno się robi, gdy się pomyśli że za kilka tygodni zobaczymy ostatni odcinek przygód Waltera White'a. "Breaking Bad" to dowód, że by telewizyjna produkcja odniosła sukces wystarczy mieć na nią dobry pomysł. Umierający nauczyciel chemii zaczyna produkować narkotyki, by po śmierci zapewnić dobry byt swojej rodzinie. Kupuję to w ciemno. Na dodatek obsada spisała się na medal, dzięki czemu otrzymaliśmy całą gamę nieszablonowych kreacji. Oczywiście i tutaj spotkamy się z małym spadkiem formy, gdzieś tak przez moment w czwartym sezonie, ale na szczęście nie trwa to długo. Ogólnie całość jest niezwykle dopracowana dzięki czemu "Breaking Bad" jest produkcją niezwykle wciągającą.

"Battlestar Galactica" to niewątpliwie najlepsza serialowa space-opera jaka kiedykolwiek powstała. Mimo, że należy do tego specyficznego gatunku, to każdy znajdzie tutaj coś dla siebie: akcja, polityka, spiski, miłość, kryminał... Produkcja stacji telewizyjnej Scy-Fy jest remakiem serialu z lat .70 o tym samy tytule, tyle że bije ją na głowę pod każdym względem. Klasyczny oryginał swojego czasu zyskał sobie wielu fanów, jednak odświeżona wersja pomnożyła ich liczbę wielokrotnie. Akcja serialu skupia się na resztkach ludzkości zmuszonej do ucieczki przed mściwymi robotami, Cylonami, które chcą unicestwić swoich "rodziców". Po zbombardowaniu wszystkich planet zamieszkałych przez ludzi jedynymi ocalałymi są ci, którzy w momencie ataku znajdowali się w przestrzeni kosmicznej. I tak flota składająca się z kilkudziesięciu statków kosmicznych dowodzona przez komandora Billa Adamę, dowódcę statku typu Battlestar, ucieka przed Cylonami i szuka nowego domu w wielkiej galaktyce. Fabuła wydaje się nie być niczym nowym, ale zwroty akcji i świetnie zagrani bohaterowie nie przestają zadziwiać. Mimo, że produkcja ta ma już kilka lat, to efekty specjalne nadal robią wrażenie, oczywiście jak na produkcję telewizyjną. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to właśnie Battlestar Galactica ma najlepsze serialowe zakończenie, jakie kiedykolwiek powstało. Kropka.

"Rodzina Soprano" to zupełnie nowa pozycja na mojej liście. Nowa w tym sensie, że z pierwszym odcinkiem zetknąłem się w połowie czerwca, a dwa miesiące później skończyłem oglądać wszystkie sześć sezonów. Tak dobra produkcja zdarza się raz na kilkanaście lat. Jestem wielkim fanem wielu gangsterskich tytułów, od filmów po gry. Jeśli miałbym kiedykolwiek zrobić listę ulubionych produkcji z tego gatunku, to "Rodzina Soprano pojawiłaby się już na drugim miejscu, zaraz po trylogii Ojca Chrzestnego i przed "Chłopacmi z ferajny". Jeśli i Wy jesteście fanami kina gangsterskiego a serię gier "Mafia" macie w jednym paluszku, to nie możecie przejść obojętnie obok "Rodziny Soprano". Co smutne, kiedy kończyłem oglądać pierwszą serię, świat obiegła wiadomość o śmierci Jamesa Gandolfiniego. Wielka szkoda, że tak genialny aktor tak szybko nas opuścił.

Większość z Was pewnie się zawiodło. Takie 'coś' na pierwszym miejscu? No jak to tak można? Ano można! Jest co najmniej kilka powodów, dla których według mnie "Zagubieni" są wielką produkcją. Po pierwsze, to właśnie dzięki niej pokochałem seriale telewizyjne i to właśnie produkcja studia ABC spowodowała, że obejrzałem powyższe dziewięć seriali. Po drugie, do dzisiaj pamiętam jak to wyczekiwałem niecierpliwie na ten jeden dzień w tygodniu, by móc obejrzeć kolejny odcinek "Zagubionych". I tak było z każdym sezonem. Wielu moich znajomych odpuściło sobie już po drugiej serii, kiedy wszystko robiło się coraz bardziej skomplikowane, ale jak to pokochałem. Wszystkie zagadki, tajemnice i niedopowiedzenia. Wszystkie rzeczy dziwne i dziwniejsze: latające czarne dymy, czteropalczaste stopy, bunkry, szepty, podróże w czasie, sześć numerów, "inni"... Z każdym sezonem było tego coraz więcej, a każda nowa odpowiedź rodziła tylko kolejne pytania. Wszyscy zastanawiali się, jak twórcy poradzą sobie z zakończeniem tego wszystkiego i czy w ogóle podołają. Dziś oczywiście wielu powie, że zakończenie "Zagubionych" to jedna z największych serialowych porażek. Inni stwierdzą, że mogło być gorzej. Dla mnie przygody rozbitków z lotu 815 będą zawsze najlepszym widowiskiem wyprodukowanym przez stację telewizyjną, mimo wielu niedociągnięć, dziur i pomyłek. Tylu dobrych i złych emocji nie wzbudził jeszcze żaden serial.

I tak oto prezentuje się moja subiektywna serialowa topka wszech czasów. Teraz w komentarzach możecie ją hejtować (dla prawdziwych "ekspertów") lub napisać własną. Chętnie poznam Wasze typy!

Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Facebooku.

Joorg
28 sierpnia 2013 - 19:37